24.03.2013 | Czytano: 4313

Nie tak miało być(+zdjęcia)

Miał był radosny wieczór, a tymczasem po ostatnim gwizdku sezonu zapanował smutek. Żal, bo nie tak miało być. 50 lat jestem związany z „Szarotkami” i proszę mi wierzyć, trudno było mi dzisiaj zasiąść przed komputerem, by sklecić coś konkretnego. By nie urazić zawodników, którzy dali z siebie wszystko, a nie wystarczyło to do zwycięstwa. Moje myśli są poszarpane, niespójne, tym bardziej, iż pod szatnią wszystkim puściły nerwy. Było gorąco.

Nie dziwię. Bo nie tylko kibice liczyli na więcej. Nie takiego scenariusza oczekiwaliśmy po tym co prezentowała drużyna w sezonie zasadniczym. Gdy szła jak burza, gromiąc rywala za rywalem. Byli jednak tacy, którzy przestrzegali, iż play off to inna bajka, tym bardziej, iż Polonia dokonała wzmocnień. To był całkiem inny zespół, niż ten z grudnia czy stycznia. Taki regulamin i Polonia z niego skorzystała. Trudno, czy się to komu podoba, czy nie, muszę wypełnić dziennikarski obowiązek i ocenić ostatnie spotkanie sezonu.

Początek standardowy. Podhale kreuje grę, kręcili kołowrotki w tercji rywala, ale oprócz gonitwy za krążkiem, rolingów nic z tego nie wynikało. Nowotarżanie męczyli się. Brakowało podań do obrony i przede wszystkim strzałów. Chociaż trzeba przyznać, że kilka razy próbowano uderzyć zza obrońcy, ale bez skutku. Górale dwukrotnie grając w przewadze oddali zaledwie jeden strzał. Mało tego stracili bramkę. K. Kapica uderzał w przeciwnika w tercji ataku, bytomianie przechwycili „gumę” i wyprowadzili zabójczą kontrę. Radwan nie zmarnował sytuacji sam na sam. Poloniści grali swoje, a więc to co prezentowali we wszystkich konfrontacjach finałowych. Dużo strzelali już nawet z tercji neutralnej. Stoklasa i Wróbel najbardziej kłuli swoimi żądłami.

Standardu nie było w drugiej odsłonie. Podhale nie włączyło dopalania. Atakowało, ale nie miało żadnego pomysłu na sforsowanie defensywy przeciwnika. Inna rzecz, że bytomianie świetnie zagęścili strefę przed bramką i nie mieli problemów z blokowaniem sygnalizowanych strzałów górali. Nawet gra w przewadze nie wyglądała dobrze. Była jakaś bojaźń w podejmowaniu decyzji przy oddawaniu strzału. Jeśli już to w nogi przeciwnika. Gry w przewadze były przekleństwem gospodarzy, bo również drugą bramkę stracili grając w pięciu przeciwko czwórce rywali. Tym razem Adamovičs trafił w polonistę i Strużyk wyprowadził kontratak, dograł do Wróbla i stadion zamarł. Za chwilę kolejny gracz gości powędrował na ławkę kar i tym razem Landowski skopiował wyczyn kolegów. Od uraty gola uratował gospodarzy słupek (Stoklasa).

Już wcześniej poloniści byli o włos od zdobycia drugiego gola. Puzio dołożył łopatkę kija do strzału kolegi z niebieskiej linii i podniósł już ręce w górę w geście triumfu. Krążek jednak majestatycznie przetoczył się przez pole bramkowe i minął minimalnie drugi słupek. Trzeba też oddać gospodarzom, że nie unikali strzałów z dystansu (Voznik, Neupauer, Michalski, Łabuz), ale Kraus w bramce rozgrywał życiowe spotkanie. Inna rzecz, że poloniści mieli mnóstwo szczęścia, bo krążek albo odbił się od kija, albo od łyżwy, albo na jego drodze stał zawodnik. Najlepszą sytuację na wyrównanie mieli górale 30 sekund przed końcem drugiej tercji. Zrobił się kocioł pod bramką Polonii, ale żaden z napastników nie potrafił podnieść krążka nad leżącym bramkarzem. W ostatnich 5 minutach też powiało halnym, ale nie zmiótł bytomian z tafli. Co więcej z kontry zdobyli trzeciego gola i rozpoczęli taniec radości.

- Jestem szczęśliwy – powiedział trener Polonii, Andrzej Secemski. – Chłopcy zagrali super play off. Było pod górkę, ale szczęśliwie się skończyło. Wszystkie mecze były 50 na 50. Podhale przed play offem było faworytem, ale młodzież nie wytrzymała presji. Tutaj nie chodzi co nas czeka w przyszłości. Każdy sportowiec chce wygrać, być najlepszym. Chcieliśmy też udowodnić wszystkim, że w Bytomiu hokej jeszcze nie umarł.

- To co w poprzednich spotkaniach było naszą mocną stroną, dzisiaj okazało się gwoździem do trumny – twierdzi szkoleniowiec Podhala, Marek Ziętara. – Gra w przewadze była naszym atutem, bo w poprzednich trzech spotkaniach zdobyliśmy w tych okresach gry sześć goli. Dzisiaj straciliśmy dwie bramki. To jest przykre. Finał to typowe mecze walki, o każdy skrawek lodowiska. Cóż, końcówka należała do Polonii. Kluczowym momentem okazał się drugi mecz w Bytomiu, w którym prowadziliśmy 4:1 i daliśmy sobie wydrzeć zwycięstwo. Całą odpowiedzialność za wynik biorę na siebie, bo podjąłem się zadania wygrania ligi. Jestem takim człowiekiem, że nie będą szukał tanich usprawiedliwień. Wszystko co potrzebowałem miałem do dyspozycji. Drużyna zagrała maksymalnie tyle, na ile ją było stać. Mam żal do dziennikarzy, że pisali po Bytomiu o katastrofie, fatalnym występie. Takie opinie tylko nakręcały byłych sfrustrowanych działaczy, którzy mieli możliwość komentowania. To nie podbudowywało zawodników. Powtarzam jeszcze raz biorę porażkę na siebie i możecie wylać na mnie wiadro pomyj.

MKS Podhale Nowy Targ – Polonia Bytom 0:3 (0:1, 0:0, 0:2)
0:1 Radwan 15:50 w osłabieniu
0:2 Wróbel (Strużyk) 44:55 w osłabieniu
0:3 Owczarek 58:52

Sędziowali: Baca – Pomorzewski, Noworyta (wszyscy Oświęcim).
Kary: 2 – 12 min.
Stan rywalizacji play off do trzech wygranych: 2:3.

MMKS Podhale: Rajski – Mrugała, Łabuz, Biela, Neupauer, Zarotyński – K. Kapica, Adamovičs, Michalski, Bryniczka, Wielkiewicz - Landowski, Talaga, Bomba, Voznik, Ziętara (2) – Tomasik, Ćwikła. Trener Marek Ziętara.
Polonia: Kraus - Kantor (6), Banaszczak, Gawlina, Kukulski, Kłaczyński – Urban, Vrana (2), Puzio (2), Stoklasa, Radwan – Owczarek, Stępień, Strużyk, Wróbel, Stasiewicz – Wieczorek (2). Trener Andrzej Secemski.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama