09.07.2010 | Czytano: 3104

Nikt nie płacze (+zdjecia)

Mistrzowie Polski w hokeju na lodzie zakończyli ośmiotygodniowy cykl przygotowawczy. Ostatni dzień był dla nich bardzo pracowity. Największe atrakcje czekały ich w Magic Bar.

Tym, którym ta nazwa kojarzy się z barem, czy klubem dyskotekowym są w błędzie. Chociaż trzeba przyznać, że atmosfera była podobna do dyskotekowej. Pulsujące świata, muzyka i przednia zabawa, tyle, że... ze sztangą.

- Magic Bar, na zachodzie body pump, to ćwiczenia ze sztangą na wszystkie partie mięśniowe z obciążeniem przy zachowaniu cyklu kardio – wyjaśnia instruktorka Hifitness Center, Katarzyna Dusik. – Generalnie są to ćwiczenia aerobowe w szybkim tempie i ze zróżnicowanym obciążeniem, które bardzo dobrze kształtują sylwetkę. Niesamowite są jeśli chodzi o wytrzymałość siłową. W nich nie chodzi o kształtowanie mięśnia, tylko o jego siłę. Bardzo atrakcyjne nie tylko dla kobiet, ale także mężczyzn. Panowie ciężko się w fitness wgrywają, chętniej ćwiczą ze sztangą. Myślę, że dzisiejsze zajęcia sprawią im dużo radości.

Humor chłopaków nie opuszczał. Prowadząca zajęcia troszkę się spóźniła i ktoś od razu wyłapał, że „na księżniczkę się czeka”. - Jakbym wiedział, to przyjechałbym na białym koniu – odparł Sebastian Łabuz, który od razu prostował rewelacje niektórych portali internetowych, że podpisał kontrakt. – Taka prawda jakbym widział Yeti – śmieje się „Łabi”. – Na razie jest w fazie obróbki. Podpiszę, ale dopiero jutro.

Zawodnicy także z siebie żartowali. Wczoraj dostali pieniądze, za przepracowany okres przygotowawczy, co bez wątpienia ich pokrzepiło. Nie były to kokosy, ale po raz pierwszy w tej dekadzie, bez żebrania i czekania w nieskończoność na transzę, która i tak nigdy za Wojasa nie docierała.

Zawodnicy, którzy grali w Wojasie podpisali umowę o pracę od 1 lipca br. do 30 czerwa następnego roku. Najwcześniej podpis złożył Rafał Dutka, ale jemu bardzo spieszyło się na Majorkę, gdzie spędzi miodowy miesiąc ( sorry trzy tygodnie).

– Co się stało, że was tak mało? – dziwiła się Kasia Dusik. – Wykruszyli się – odparł Łukasz Wilczek. Tymczasem zawodnicy podzieleni zostali na dwie grupy. Prowadząca wyjaśniła w jakiej pozycji należy dźwigać sztangę, jakie ćwiczenia będą wykonywali.

– Wiem, że to śmiesznie wygląda, ale zobaczymy, czy na końcu będzie wam do śmiechu – powiedziała. – Chcę się poddać – podniósł rękę do góry Bartek Gaj, który rano był najlepszy w teście na wyciskanie sztangi ( 125 kg).

- Mamy dużo energii, więc zaczynamy od ćwiczenia pośladków. Jutro poczujecie, że je macie – zarządziła Kasia Dusik. – Wytrzymać, jeszcze troszkę... Nie poddawać się... Nikt nie płacze... Odważnie wypinamy pośladki. Mocno do przodu biodra – korygowała błędy na bieżąco. Podchodziła do chłopaków, układała im ręce, pokazywała jak mają „pracować” z ciężarem, a... tymczasem muzyka dawała coraz większego czadu.

- Kolejne ćwiczenie nazywa się upiór z opery. Da wam popalić –straszyła zawodników, których koszulki zalane były potem. Przed każdym nowym ćwiczeniem w ruch szły butelki z napojami.

Grunt to silne plecy, więc trzeba ćwiczyć grzbiet... Biceps u mężczyzny musi być silny... Dołóżmy na tricep. Panowie musicie ładnie wyglądać na plaży – rzucała hasłami przy każdej zmianie ćwiczeń.

Potem były wypady ze sztangą na dolne partie mięśniowe, pracowano nad mięśniem czworogłowym uda, naramiennym i brzuszkiem.

- Panowie najprzyjemniejsza chwila. Relaks – zaproponowała Kasia Dusik. – Idziemy nad Białkę ! – wykrzyknął z radości Sebastian Łabuz. Wcześniej był streczing.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama