29.06.2010 | Czytano: 4173

Z życia hokeistów – 2 dzień (+zdjecia)

Sportowe Podhale towarzyszy hokeistom MMKS Podhale w przygotowaniach do sezonu. Przez tydzień treningi będą pod naszym nadzorem. Dzisiaj relacja z drugiego dnia.

Wreszcie na Podhale zawitało słońce. Żar lał się z nieba. Wtorek, godzina 9:15. Gabriel Samolej rozpoczyna półgodzinną rozgrzewkę. W zajęciach bierze udział 22 hokeistów. Nieobecni: Tomasz Malasiński, który po testach w Niemczech nie pojawił się jeszcze przy Parkowej oraz Krzysztof Zapała, Mateusz Iskrzycki, Maciej Sulka i Damian Kapica. Ten ostatni wrócił zza Oceanu z kontuzją, ale wziął udział w popołudniowych zajęciach. Podobnie jak Sulka. Z kolei Marcin Kolusz został szczęśliwym ojcem i od jutra rozpoczyna indywidualne przygotowania, tradycyjnie pod okiem byłego czterystumetrowca Jerzego Włodarczyka.

Po rozgrzewce przyszła pora na test Coopera. Jacek Szopiński podzielił zawodników na trzy grupy, gdy jedna uczestniczyła w teście, druga grała w koszykówkę lub w piłkę nożną.

- Jak ma „Furcuś” biegać, gdy po Wojasie zostały mu tylko dziurawe buty – śmiali się koledzy. Gdy pierwsza grupa przystąpiła do teksu, pozostali komentowali wyczyny biegnących. – „Grulu” spuchnął – skomentował Rafał Dutka. - „Groszek” ma dzisiaj pewną rękę. Co rzuci to wpada. Chyba w Białce trenował rzuty na kole od roweru. Łukasz Wilczek bardzo się zdenerwował, gdy nie otrzymał dokładnego podania. – Z babą się lepiej gra, bo przynajmniej poda do nogi – nabijał się z kolegi.

Tymczasem w testowanej grupie duże tempo narzucili - Piotr Kmiecik i Mateusz Michalski. Zdublowali towarzyszy „niedoli”. – Ale dziki. Chyba ich z lasu wypuszczono – kręcił głową Sebastian Łabuz. – Biegną technicznie, aż miło patrzeć – ocenił ich styl biegania Andrzej Nenko. Michalski z Kmiecikiem w 12 minut pokonali 3430 metrów, jak się później okazało był to najlepszy rezultat testu. – Wymienialiśmy się prowadzeniem. Współpraca była idealna i stąd tak fantastyczny rezultat – skwitował Piotr Kmiecik.

- Panie Jasiu niech się pan przygotuje na reanimację – uczulał masażystę Jana Joniaka, Rafał Dutka, przygotowując się do startu. –To przed weselny stres. Do kościoła powiozą go w saniach. Futro drabia koła do płóz – żartował „Łabi”.

Reanimacja nie była potrzebna. W dobrej kondycji „Karaś” ukończył bieg. – Więcej przebiegłem niż poprzednim razem. Robi się postępy? – zwrócił się do Przemka Piekarza, którego nie omieszkał klepnąć w plecy. - Widzieliście jak „Grzesiu” biegł? - Jakby tsunami przeszło przez Szaflary – żartował z kolegi.

Nie on jednak był najlepszy w swojej grupie, lecz Bartek Talaga, któremu licznik zatrzymał się na 3 km. Na ból goleni narzekał po biegu Bartek Neupauer. – Spaceruj, delikatnie truchtaj – zalecał Jan Joniak. – Dałem z siebie wszystko – mówił zdyszanym głosem, Mateusz Tylka.

Hokeistów odwiedził Rafał Waksmundzki, piłkarz Lubania Maniowy. – Na testy przyjechałem. Przyjmą mnie? – uśmiechał się.

- Ale idzie, jak burzaBartek Naupauer o ”Wilu”, który wyszedł na prowadzenie w grupie trzeciej. - Jak koń po westernie – dorzucał „Karaś”.

„Wilu” zdublował dwóch kolegów, osiągając wynik 2760 metrów. – Wyjechał ze mnie wszystek płyn chłodzący – kręcił głową Sebastian Łabuz.

To nie koniec było zajęć. Kolejne prowadzone były „ w małpim gaju”. To pozostałość po Łotyszu Ewaldzie Grabowskim. Zawodnicy ćwiczyli w czterech grupach. Skakali przez ławeczki ( siedem obejść), wykonywali brzuszki ( 4 serie po 30), skoki bokiem przez ławeczkę, na wiszących rękach pokonywali kratownice ( 4 obejścia), siedem razy przechodzili labirynt przodem i tyłem, aż wreszcie siedem razy przeskakiwali opony ( ścieżka zbudowana z dziewięciu opon).

Zawodnicy po treningu nie mogli się wykąpać. – Zimna woda leje się z pryszniców. Administrator nagrzał gejzer kopaczom z Wisły, a na nas oszczędza – złościł się Rafał Dutka.

Po południowym treningu również lodowata woda ciekła z pryszniców. Maciej Sulka, Dominik Cecuła, Damian Kapica i Piotr Kmiecik z Jackiem Szocińskim mieli test z wyciskania sztangi. Potem dołączyli do kolegów, którzy ćwiczyli interwały. Biegano 300 i 200 metrów po sześć razy, dodatkowo były wyskoki do półprzysiadu przez 50 sekund.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama