12.05.2010 | Czytano: 1945

Ale to już było

- Niech napisze pan coś pokrzepiającego nasze serca – zagadnął mnie były szef Klubu Kibica Podhala, Roman Przygodzki. Pogrzebałem w historii Podhala i zasiadłem do laptopa. Okazało się, że w 78- letniej historii nie po raz pierwszy „Szarotki” znalazły się na zakręcie. Zawsze jednak wychodziły obronną ręką. Wszystko wskazuje na to, że i tym razem nie dadzą się losowi.

Ale to już było... Cztery pogrzeby i dziewiętnaście wesel. Wszystko to odbywało się na moich oczach. Radość mieszała się ze smutkiem i niepewnością. Zawsze jednak po „pogrzebie” Podhale odradzało się jak Feniks z popiołów. Tak było, gdy po 23 latach Rada Pracownicza Nowotarskich Zakładów Przemysłu Skórzanego, latem 1992 roku, podjęła decyzję o zaprzestaniu finansowania klubu i przekazaniu mu obiektów wartych 9 miliardów złotych. Wtedy do akcji ruszyli nowotarscy biznesmeni oraz byli hokeiści Podhala, którzy założyli Fundację im. Tadeusza Kilanowicza i...wygrali wybory. Prezesem został Andrzej Podgórski. Organizacja powstała rok wcześniej z myślą finansowego wsparcia sekcji hokejowej. Teraz również podhalański biznes zaczyna się włączać w akcję ratunkową. Są pierwsi, którzy deklarują finansową pomoc i starają się namówić innych. Nie będzie to jednak kolejna Fundacja, ale akcja prowadzona w innej formie.

Ale to już było... Gdy Fundacji odebrano targowicę, główne źródło utrzymania klubu, kolejny raz zbijano trumnę. Wtedy na horyzoncie pojawił się Wieńczysław Kowalski. Na przełomie tysiąclecia popadł jednak w długi i konflikt z prawem. Znowu grano marsz żałobny. Dla ratowania hokeja powstał MMKS. Dodajmy z inicjatywy miasta. Wtedy rozpętała się prawdziwa wojna. Okazało się, że MMKS nie ma hokeistów! KS Podhale przekazało wcześniej zawodników do SSA Podhale na...40 lat! Młodzieżowy klub przez rok miał związane ręce. „Szarotki” walczyły o utrzymanie się w ekstraklasie, w której grają nieprzerwanie od jej powstania (1955/56). 2 sierpnia 2002 roku KS Podhale zostało zlikwidowane. Do MMKS wkroczył Wiesław Wojas.

Ale to już było... Strajki hokeistów, załogi lodowiska, rozprawy sądowe, przepychanki na linii Miasto – Klub, tak było za Kowalskiego i Wojasa. Przy czym ten pierwszy sam prowadził otwartą walkę, a Wojas z tylnego siedzenia. Wykorzystywał do tego celu innych, szantażując Miasto, wyprowadzeniem zespołu do Lublina, Opola... A jak przyszło co do czego, to była... buźka, klapa... Kowalski – co nie jest dzisiaj tajemnicą - namaścił Wojasa (czytaj: namówił do sponsorowania), który następcy już nie znalazł, mimo iż miał na to rok. Żeby było jasne, ani jeden, ani drugi nie byli wtedy prezesami spółek. Mówi się, że Wojas teraz weźmie na swój garnuszek kadrowiczów Podhala. Mówi się...

Ale to już było... Dwa razy grzebano Podhale nazajutrz po mistrzostwie kraju. W 1995 roku płonął kapelusz na lodowisku w Oświęcimiu, a do klubu wkraczał kurator, by po trzech miesiącach oddać ster prokuratorskiemu zarządowi. W minionym sezonie kolejne rozczarowanie. Mistrz Polski został porzucony. Dziwi, iż porzucono perspektywiczną drużynę, która – jak mówią fachowcy – przez lata może dzierżyć palmę pierwszeństwa w kraju. Mogły (ą) powtórzyć się lata 70- te, kiedy dziewięć razy z rzędu „Szarotki” zasiadały na mistrzowskim tronie.

Ale to już było... Podhale przetrzymało trzy zawieruchy i święcie wierzę, że przetrzyma czwartą. To jest także w inwersie polskiego hokeja. Tylko dlatego, że produkcja hokejowych talentów w MMKS idzie pełną parą. Tych, którzy za „drobne” nie będą chcieli reprezentować rodzinnego miasta, znajdą się inni, młodsi, którzy okrzepną i - jak po poprzednich zawirowaniach - szybko staną na nogi i włączą się do walki o najwyższe cele.

Czytaj również >>> "Gruszka jako pierwszy"...

Stefan Leśniowski

Komentarze









reklama