29.04.2010 | Czytano: 1130

Świat nam ucieka

- Hokejowe mistrzostwa świata dywizji pierwszej w Lublanie były dla nas zupełnie nieudane – twierdzi Gabriel Samolej, trzykrotny olimpijczyk. - Niestety, nawet do niedawna przeciętne zespoły zrobiły kolosalny postęp i już nam zaczynają uciekać. Jak tak dalej pójdzie, to niedługo w kraju już nikt nie będzie pisał i mówił o tej dyscyplinie sportu.

Sternicy hokeja już nie mogą dłużej zamiatać problemu pod dywan i pozorować, że coś naprawiają. Tu trzeba wstrząsnąć całym hokejowym towarzystwem. Potrzeba trzęsienia ziemi. Rewolucji! Na plecy już nam wskakują kraje, które jeszcze nie tak dawno nie liczyły się w tej dyscyplinie sportu, a nasze reprezentacje od seniorów po juniorów łoiły im skórę. Węgrzy od nas uczyli się hokeja, a w Lublanie to oni wystąpili w roli profesorów, a my mało pojętnych uczniów. Ta porażka okrutnie mnie boli. Nie ukrywam, iż łudziłem się, że powalczymy o powrót do światowej elity. Może bardziej z sentymentu, niż z rozumu. Madziarzy wykorzystują kanadyjskie wzory od najmłodszych kategorii wiekowych i to dzisiaj procentuje. Przypominam, że nasza „osiemnastka” przegrała z rówieśnikami w Krynicy.

Trzecie miejsce w Lublanie można rozpatrywać w kategoriach małego kroczku do przodu, ale ten „awans” o jedno miejsce nikogo, kto śledził czempionat, nie powinno zadawalać, a tym bardziej oślepić. Z Koreą i Chorwacją też nasza gra nie była olśniewająca, a powiem nawet, że Koreańczycy bardziej mi się podobali. Przyszłościowi są Chorwaci, bo w większości byli to 20-latkowie. Z „Lordami” męczyliśmy się niemiłosiernie. To wszystko dlatego, że gramy archaiczny hokej, taki jak w lidze. Po tym względem świat nam daleko uciekł. Zespoły grają prosty, kanadyjski hokej. Każdą akcję kończą strzałem, a środkowy i drugi skrzydłowy pędzą na dobitkę. U nas preferuje się metodę tysiąca podań w tercji przeciwnika. Te sławetne rollingi. Gdy przyjdzie oddać strzał, zawodnicy są już zajechani, stąd znikoma precyzja i narzekanie na brak skuteczności. Dalej, akcję ofensywną rozpoczyna obrońca szybkim i długim podaniem. Nikt nie robi kółeczek, dających rywalowi czas na powrót na własne pozycje.

Naszym problemem jest też odmowa gry w biało –czerwonych barwach. Zawodnicy trafiają do reprezentacji z łapanki. Nie da się w taki sposób budować potęgi. Inne drużyny narodowe budowane są latami i jedynie drobne retusze ( 2 -3 zawodników) są wprowadzane. Mam nadzieję, że to się zmieni, że Wiktor Pysz zrobi wszystko, by w reprezentacji grali wszyscy najlepsi.

Uważam, że zmniejszenie liczby spotkań w lidze nie podniesie poziomu naszego hokeja. Nie tędy droga. Trzeba jak najwięcej grać, najlepiej byłoby, żeby z drużynami reprezentującymi podobny poziom. Trening nie zastąpi meczowej walki, determinacji, nie pozwoli też uchwycić, który zawodnik robi postępy. Doskonale wiem, że jest sporo zawodników tzw. treningowych, którzy podczas meczów spalają się i nie prezentują wszystkiego co potrafią.

Mistrzostwa pokazały, że w tej chwili nie stać nas na wygrywanie ze Słowenią czy Węgrami. To bardzo przykre. Martwię się tym, iż takich zespołów z roku na rok będzie coraz więcej. Poprzeczka wisi coraz wyżej, a my mamy problemy z odbiciem się od ziemi. Przed ludźmi związanymi z hokejem ogrom pracy, by nadrobić stracony dystans.

Wysłuchał Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama