18.05.2023 | Czytano: 1652

MŚ. Zapachniało niespodzianką

Przez 45 minut pachniało ogromną sensacją. Faworyt niesamowicie mordował się z outsiderem, który w końcówce wyraźnie osłabł. W drugim meczu od początku Szwedzi dominowali na tafli.



 
Szwedzi mogą być zadowoleni z dotychczasowego przebiegu czempionatu. Największy sprawdzian dla Szwedów miał miejsce w poniedziałek, kiedy zmierzyli się z Finlandią i wygrali po karnych.  Madziarzy zainkasowali dwa oczka z Francją.
 
Początek pierwszej tercji należał w całości do Szwecji, która zasłużenie objęła dwubramkowe prowadzenie. Węgrom udało się jednak później zredukować. Podopieczni trenera Sama Hallama nadal kontrolowali grę i wyszli na dwubramkowe prowadzenie na dwie minuty przed końcem tercji.
 
W drugiej części widać było całkowitą dominację Szwedów, którzy nie pozwolili przeciwnikowi na oddanie ani jednego strzału na bramkę, mimo że zagrali jednym osłabieniu. Żółci  -takich koszulach grali Szwedzi -  trzy razy ulokowali krążek w węgierskiej bramce. W trzeciej dorzucili kolejnego gola. Madziarzy byli bezradni.
 
Węgry – Szwecja 1:7 (1:3, 0:3, 0:1)
0:1 Lindberg – Tommernes – A. Lindhol (1:33)
0:2 De La Rose – Grundstrom (5:13 w osłabieniu)
1:2 Kiss – Bartalis – Garat (7:36)
1:3 Eveberg – Lijegren Sandin (17:50)
1:4 Petersson – Tommernes – Raymond (24:17 w podwójnej przewadze)
1:5 Berggern –Raymond – Liljegren (37:37)
1:6 De La Rose – Sorensen – Tommernes (38:20)
1:7 Raymond – Carlsson – Tommernes (48:48)
Węgry: D, Hoirvath – Stipsicz, Fejes, Papp, Hari, Gallo - Szabo, Hadobas, Erdely, Bartalis, Sofron –  Kiss, M. Horvath, Sebok, G. Nagy, Terbocs – Sziranayi, Garat, Koger, K. Nagy, Vincze. Trener Kevin Constantine.
Szwecja: Wallstedt – Sandin, Lijegren, Raymond, Carlsson, Berggren – Tommernes,  A. Lindholm, Petersson, P. Lindholm, Grundstrom – Bengtsson, Nemeth, Zetterlund, Lindberg, Everberg – Nylander, Pudas, Silfverberg, DaLa Rose, Sorensen. Trener Sam Hallam.
 
Czesi przystąpili  do walki ze Słoweńcami  jako zdecydowanym faworyt. Outsider turnieju wciąż czeka na pierwsze punkty, w poprzedzających dzisiejszy pojedynek  zdobył tylko dwie bramki, obie strzelił Jan Drozg, który został wybrany w drafcie przez Pittsburgh sześć lat temu. Ale kontraktu w NHL nie było widać, więc wyjechał do Rosji. „Często zapominamy o tym, co dzieje się na Ukrainie, ja i moi koledzy z drużyny. Czasami mama mi o tym przypomina, pyta jak to u nas wygląda. Ale media na całym świecie przedstawiają sprawę zupełnie inaczej” – wyjaśnia słoweński napastnik o swoim stosunku do wojny. „Większość zawodników, którzy podpisali kontrakty w KHL po inwazji Rosji na Ukrainę, nie chce mówić o swojej decyzji. Może później. Kiedy czas będzie odpowiedni. Dzięki, ale nie”.
 
„Nie lekceważymy przeciwnika” – zapewniał przed meczem  asystent trenera Libor Zabransky senior.  Po raz pierwszy na turnieju pojawi się pomiędzy słupkami czeskiej bramki Karel Vejmelka. Kontuzje nie pozwoliły wystąpić  natomiast na grę Lukasowi  Sedlakowi i  Filipowi Chytilowi. Czesi niespodziewanie przegrali z Łotwą.
 
Mało kto spodziewał się takiego przebiegu pierwszej tercji. Zapachniało w niej niespodzianką. Słoweńcy, którzy dotychczas zdobyli tylko dwie bramki, z Czechami wystarczyło im 12 minut, by dwa razy ulokować krążek w bramce rywali. A mogli jeszcze więcej, bo mieli jeszcze trzy stuprocentowe okazję. A Czesi?  Nie weszli dobrze w mecz z outsiderem i właściwie można powiedzieć, że zasłużenie przegrywali dwoma bramkami. Słoweńcy nie bali się grać i często  w ofensywnej tercji i zostali za to zasłużenie nagrodzeni. Czesi często grali w tercji przeciwnika, ale nie byli zbyt niebezpieczni.
 
Druga część meczu przyniosła nieco przyjemniejsze widowisko z punktu widzenia czeskiej drużyny, ale Słoweńcy byli niezwykle groźni w kontrach. Bliski zdobycia trzeciego gola był Drozg. Reprezentacja Czech  wróciła na mecz na minutę przed drugą syreną. Kubalík wykorzystał grę w przewadze uderzeniem z prawego koła bulikowego.
 
Na początku  trzeciej tercji nasi południowi sąsiedzi w odstępie 73 sekund odwrócili losy spotkania. Do remisu doprowadzili grając w przewadze, a chwilę później zdobyli gola wykorzystując zła zmianę rywala. Czesi przyspieszyli i pod bramką Gracnara dochodziło do gorących scen.  Słoweńcy gaśli w oczach i wykorzystał to przeciwnik.  W końcówce wycofali bramkarza i zostali ukarani.
 
Czechy – Słowenia 6:2  (0:2, 1:0, 5:0)
0:1 Verlic – Urbas – Gregorc (7:23)
0:2 Urbas – Gregorc – Jeglic (11:49 w przewadze)
1:2 Kubalik – Kempny – Tomasek (38:19 w przewadze)
2:2 Kubalik – Tomasek – Smejkal (43:47 w przewadze)
3:2 Cervenka – Vozenilek – Kostalek (45:00)
4:2 Kempny – Sobotka – Kubalik (51:12)
5:2 Kubalik – Zboril (57:49 do pustej)
6:2 Flek – Kempny – Dvorak  (58:56)
Czechy: Vejmelka – Kempny, Kundratek, Cervenka, Spacek, Kubalik – Dvorak, Kostalik, Smejkal, Cernoch, Beranek – Jordan, Zboril, Flek, Sobotka, Tamasek – Nemecek, Knot, Kaut, Vozenilek, Chlapik. Trener Kari Jalonen.
Słowenia: Gracnar – Gregorc, Pavlin, Urbas, Jeglic, Verlic – Magovac, Crnovic, Sabolic, Ticar, Drozg – Stebih, Masic, Kuralt, Simsic, Pance – Cizmar, Podlipnik, Z ajc, Tomazevic, Maver. Trener Matjaz Kopitar.
 
Stefan Leśniowski
Foto Marketa Krizova hokej cz
 

Komentarze









reklama