11.03.2010 | Czytano: 2690

Na papierze lepsza Cracovia

Przed pierwszym starciem ( piątek godz. 19.15) porównujemy siły obu drużyn. Zrobili to dla nas wybitni hokeiści, wielokrotni reprezentant kraju– Gabriel Samolej z Nowego Targu i Roman Steblecki z Krakowa.

Bramkarze
Zarówno Krzysztof Zborowski z Podhala jak i Rafał Radziszewski z Cracovii bronią w tym sezonie chimerycznie – uważa Gabriel Samolej. - Mieli świetne momenty, ale również takie, o których sami zapewne chcieliby zapomnieć. U „Zbory” problemem jest koncentracja i właściwe przygotowanie do meczu. Ma kłopoty z wyłapywaniem dolnych i półgórnych strzałów. Broni dobrze na linii bramkowej, ale czasami nie skraca kąta i wpadają mu łatwe do obrony strzały. Trzeba pochwalić go za ostatni mecz z Tychami. Reagował właściwie i na pewno jest podbudowany występem na zero. „Radzik” od lat broni statycznie na linii bramkowej i raczej tego nie zmieni. Łapie do prawej ( nie tradycyjny sposób), bardzo szybkiej ręki. Gorzej reaguje ręka z obijaczką. Z bliska trzeba mu strzelać do góry, a z dystansu po lodzie. „Pasy” mają dwóch równorzędnych golkiperów, a zmiennik „Zbory” zbyt mało bronił. Dlatego plusa przydzielam Cracovii.

Z jego opinią zgadza się Steblecki. – Radziszewski potrafi przygotować się na decydujące spotkania – uważa krakowianin. – Poza tym ma zdecydowanie większe doświadczenie. Na dodatek w Cracovii Marek Rączka nieraz pokazał, że potrafi być numerem jeden.

1:0 dla Cracovii.

/uploads/galleries/l/e64f96f07c14d629f2e0230d87416f8a.jpg

 


 

Obrona
- Ta formacja od lat jest utrapieniem górali – twierdzi Gabriel Samolej. - Popełnia zbyt dużo prostych błędów, a irytujące jest rozdawanie prezentów. Niemniej w ostatniej potyczce z Tychami defensywa zagrała w miarę przyzwoicie, wypełniając założenia taktyczne trenera. Mogło to też wynikać ze słabości rywala, który opadł z sił i nie był taki groźny w ofensywie. Defensywa Cracovii jest bardziej doświadczona. Z duetu Mariusz Dulęba – Jarosław Kłys więcej plus ma ten drugi, grający prosty hokej, ale skuteczny. Mariana Csoricha znamy z Podhala. Był wyśmiewany przez kibiców, ale zrobił ogromne postępy. W tej chwili to najlepszy defensor w lidze. Popełnia mało błędów, potrafi się wrócić, konstruuje akcje ofensywne oraz dysponuje mocnym i niezwykle kąśliwym strzałem. Trudnym do obrony przez bramkarza, bo uderzanym na wysokości parkanów i rękawic. Martin Dudaš i Igor Bondarevs prezentują się solidnie, nie kombinują pod własną bramkę, a tym samym nie tracą krążków. Tego niestety nie da się powiedzieć o nowotarżanach. Po wyeliminowaniu Dimitrija Suura z gry przyznaję punkt Cracovii.

- Doświadczenie to główny atut tej formacji w Cracovii – przytakuje Roman Steblecki. – To cztery dobre pary defensorów. A gdy przyjdzie grać trzema, siła jej jest największa w lidze. Wszyscy mają za sobą grę w ostatnich finałach. Csorich, Bonderevs, Kłys, Dudaš – każdy z nich dysponuje mocnym strzałem. W Podhalu po stracie Suura jest mało graczy mogących im dorównać.

2:0 dla Cracovii.

/uploads/galleries/l/1ea8142ccf9e0e2c82a379b7e01445fd.jpg

 


 

Atak
- Stawiam na remis – takiego zdania jest Samolej. - Siłą Podhala jest doświadczenie i skuteczność Czechów oraz Krzysztofa Zapały i Marcina Kolusza, których wspierają swoim żywiołem młode wilczki – Piotr Kmiecik, Tomasz Malasiński, Krystian Dziubiński i Damian Kapica, na których trzeba uważać. Cracovia to od lat bracia Laszkiewiczowie, którym pomagają w bramkowych łowach wychowankowie Podhala Michał Piotrowski i Sebastian Biela oraz gdańszczanin Filip Drzewiecki.

- Atak jest główną siłą obu zespołów – twierdzi Steblecki. – To najbardziej ofensywnie grające drużyny w lidze. Jako jedyne, tak po prawdzie, dysponują czterema atakami, z których każdy potrafi zdobywać bramki w ważnych meczach. W Cracovii tylko drugi atak gra pierwszy sezon w tym składzie. Pozostałe znają się niemal na pamięć. W Podhalu doświadczonych graczy w obecnym sezonie wspiera młodzież, która jest objawieniem sezonu. Siły na remis.

3:1 dla Cracovii.

 


 

Pierwsze piątki
- Obie są doświadczone, bramkostrzelne, o dużych umiejętnościach techniczno – taktycznych – twierdzi Samolej. - Podhale liczy na błyskotliwość Milana Baranyka i waleczność Františka Barklika, których do zwycięstwa poprowadzi dyrygent Martin Voznik. Lekkie obawy są o Barklika, czy wytrzyma presję, nie da się sprowokować. Wiemy, że to impulsywny gracz. Bezsprzecznie najlepszym polskim hokeistą jest Leszek Laszkiewicz. On jest motorem napędowym tej formacji. Bez niego Cracovia traci sporo na wartości. Z kolei duszą ataku jest Słaboń, który rzuca idealne krążki braciom. Tutaj również uważam, że jest remisowo.

- Podobna siła, ale L. Laszkiewicz jest tym, który w pojedynkę potrafi rozstrzygnąć losy meczu – mówi Roman Steblecki – Daję remis ze wskazaniem na Cracovię.

4:2 dla Cracovii.

/uploads/galleries/l/c2d81db964273a75b02e398e67553827.jpg

 


 

Trenerzy
- Doświadczenie, znajomość polskiej ligi jest po stronie Rudolfa Rohačka – przekonuje Samolej. - Mimo wielu krytycznych uwag pod jego adresem udowodnił, iż jest świetnym fachowcem, potrafiącym trafić we właściwym momencie ze szczytem formy. Milan Jančuška, mimo sporych kłopotów kadrowych i organizacyjnych z jakimi się borykał, potrafił zmobilizować zespół i tak go ustawić taktycznie, że zmiótł tyszan z tafli. Trener „Szarotek” dopiero poznaje polską ligę, bo co innego prowadzić zespół w Czechach czy na Słowacji, a co innego w Polsce. Wydaje mi się, że coraz bardziej zaczyna to rozumieć. Remis ze wskazaniem na Rohačka.

- Dla Rohačka to juz czwarty finał – przypomina Steblecki. – Ma wielkie doświadczenie. Potrafi reagować w odpoweidnich momentach ze spokojem i wyrachowaniem. Plus dla Cracovii.

5:2 dla Cracovii.

Wynik końcowy 5:2 dla Cracovii

 Tak wygląda ocena obu finalistów przed pierwszym straciłem według naszych ekspertów. Obaj jednak doskonale wiedzą, ze wszystko zweryfikuje lodowisko. Ważna będzie dyspozycja dnia, zaangażowanie, ambicja i po prostu sportowy fart. Minimalna przewaga w każdym z tych elementów będzie decydująca. Niech wygra lepszy.

Paweł Guga, Stefan Leśniowski – Gazeta Krakowska, POLSKA The Times.

 


 

Krakowiacy i górale
Nowotarżanie po raz szósty potykać się będą w play off z „Pasami”, ale po raz pierwszy w finale play. Trzy razy skrzyżowali kije w ćwierćfinale, a dwa w półfinale. W sumie stoczono 21 pojedynków. Górale mają ujemny bilans spotkań. Wygrali tylko 10 spotkań. Również bramkowy stosunek jest korzystny dla Cracovii 66:49. Przypomnijmy pokrótce historię tych spotkań.

Forma została w Mińsku
Do pierwszej konfrontacji tych drużyn doszło w sezonie 1991/92. Podhale miało wtedy w swych szeregach dwie wielkie gwiazdy - Jewegienija Semieraka i mistrza świata, Siergieja Agiejkina. "Szarotki" wystartowały do play off z pierwszego miejsca. Decydująca faza mistrzostw rozpoczęła się po blisko trzymiesięcznej przerwie (reprezentacja Polski przygotowywała się do igrzyskach olimpijskich). Nie wpłynęła ona zbyt dobrze na podopiecznych Tadeusz Bulasa. Forma - jak powiadali wtajemniczeni - pozostała na obozie w Mińsku, gdzie zawodnicy przeświadczeni o swojej sile, nie przykładali się należycie do treningów. "Szarotki" okrutnie męczyły się z startującą z 8. miejsca Cracovią, która wygrała zaledwie 7 spotkań w lidze!

Przed pierwszym meczem zastanawiano się, ile bramek zaaplikują gospodarze krakowianom. Tymczasem goście zaimponowali mądrą i rozważna grą, przede wszystkim w obronie, gdzie prawdziwą ostoją był Mariusz Kieca. Górale nie potrafili znaleźć recepty na obronny warianty krakowian. Niespełna 60 sekund przed końcem drugiej odsłony Marek Batkiewicz przepuścił "gumę" sprzed niebieskiej linii po strzale rozpaczy Władimira Szyszowa i było 2:2. Rezultat ten utrzymywał się do 54 minuty. Zwycięską bramkę nowotarżanie wprost wymęczyli. Dopiero czwarta "dobitka" Mirosława Tomasika w potwornym zamieszaniu podbramkowym znalazła drogę do siatki.

Dużo łatwiej poszło nowotarżanom w Krakowie. Gospodarze starali się nawiązać równorzędną walkę, włożyli w to maksimum ambicji i chęci, ale ustępowali przeciwnikowi pod względem umiejętności techniczno - taktycznych. Górale po dwóch tercjach prowadzili 3:0 i ostatnią rozegrali wybitnie na luzie, pozwalając rywalowi tylko na honorowe trafienie.

/uploads/galleries/l/f38b229d60c84ddb40f1b6bfdd2654c1.jpg

Bóg nas lubi
W sezonie 1996/97 „Szarotki” prowadził Łotysz Ewald Grabowski. Gra nowotarżan przez cały sezon nie zachwycała. Zmieniono obcokrajowców, ale wcale nie na lepszych. Ostatecznie, po ciężkich bojach, nowotarżanie do decydującej fazy play off przystąpili z pierwszej pozycji.
Konia z rzędem temu, kto spodziewał się ciężkiej przeprawy mistrza Polski z Cracovią. Tym bardziej, iż ta występowała w I lidze, a Podhale w ekstraklasie. Zespoły te po raz pierwszy spotkały się w sezonie. Po zwycięstwie 4:1 we własnej hali przyszło sympatykom "Szarotek" przełknąć gorzką pigułkę, w postaci przegranej ich pupilów w podwawelskim grodzie (2:4).

" Nowotarżanie od zaraz powinni zacząć edukację w zakresie gry w przewadze. Nie mieli żadnej koncepcji na wejście w tercję rywala. Przy stanie 2:2 krakowianie potrzebowali zaledwie 21 sekund, by skutecznie zakończyć akcję. Chwilę później z kolei górale grali z przewagą i ... stracili czwartą bramkę. W roli kata Podhala wystąpił Andriej Prima., który był podwójnie zmotywowany, chcąc udowodnić Grabowskiemu, iż pochopnie zrezygnował z jego usług" - pisały „Aktualności Sportowe Podhala”.

Decydujące spotkanie w stolicy Podhala miało podobny scenariusz jak krakowski pojedynek. Po celnych strzałach Jacka Kubowicza i Marka Koszowskiego, "Szarotki" po 20 minutach prowadziły 2:0. Niektórym wydawało się, że w kolejnych odsłonach będzie spacerek. Tymczasem droga do półfinału okazała się najeżona trudnościami. Krakowianie zaimponowali wolą walki, wiarą w uratowanie czegoś co już pozornie było stracone. W ciągu 5 minut drugiej odsłony zdołali doprowadzić do wyrównania. Najbardziej emocjonująca i dramatyczna była trzecia tercja. Kiedy w 47 minucie Prima wykorzystał rzut karny, zapachniało sensacją. Na szczęście w szeregach Podhala był zawodnik, który poderwał kolegów do walki i uratował mistrzów od kompromitacji. Andriej Gusow - bo o nim mowa - najpierw zdobył wyrównującą bramkę, a 162 sekundy przed końcem meczu wypracował sytuację, po której Tadeusz Puławski zapewnił awans do półfinału.

- Bóg nas lubi, bo jesteśmy pracowici - powiedział po końcowym gwizdku, Ewald Grabowski.

/uploads/galleries/l/954cbbd6554de363a281af3c75232829.jpg

Oliwa nie pomógł
Mający w sezonie 2004/05 ogromne aspiracje hokeiści Podhala nie zdołali się przebić do strefy medalowej. W trzech meczach musieli uznać wyższość Cracovii. Po ostatnim mecz było jak na stypie.

Trudno jednak wygrać, gdy w trzech meczach zdobywa się zaledwie trzy gole. Na pewno rewelacyjna postawa Rafała Radziszewskiego w bramce miała duży wpływ na losy tych pojedynków. - O sukcesie krakowian zadecydowała lepsza taktyka, z którą od dwóch lat mamy duże problemy - powiedział po ostatnim gwizdku prezes SSA Wojas Podhale, Wiesław Wojas. Po tych mocnych słowach posadę stracił Andrzej Słowakiewicz.

Podhale na długo zapamięta nazwisko Romana Tomasa. We wszystkich meczach grał pierwsze skrzypce. Zdobył cztery gole. Słowacki napastnik potrafił się uwolnić od rywala na jednym metrze. Trudno mu było odebrać krążek. Wspólnie z Karolem Hornym tworzyli bardzo niebezpieczny duet. Nie dało się niestety tego powiedzieć o podhalańskich obcokrajowcach. Zawiedli na całej linii. Martin Kotasek w Krakowie już po pierwszej tercji miał dość. Miroslava Fišera też nie było widać. Krzysztof Oliwa, zdobywca Pucharu Stanleya, który miał doprowadzić "Szarotki" do mistrzowskiego tytułu zagrał niespełna 12 minut w pierwszym meczu i nabawił się kontuzji. Zawstydził ich Marcin Kolusz, uznany przez dziennikarzy najlepszym graczem Podhala tej serii. Ten młodzian wyręczał starych repów biorąc ciężar gry na swoje barki. Często grał w dwóch atakach.

Rozjechani na „pasach”
- Byliśmy blisko przełamania „Pasów”, ale zabrakło w końcowych sekundach koncentracji i szczęścia – mówił, po pierwszym meczu w Krakowie w sezonie 2005/06, kierownik drużyny Podhala, Jacek Kubowicz. "Szarotkom" zabrakło 71 sekund, by doprowadzić do dogrywki. Z niegroźnie zapowiadającej się akcji straciły gola.

- Kluczem do zwycięstwa będzie postawa bramkarzy. Mam nadzieję, że nasi bramkarze staną na wysokości zadania. Pokażą, że potrafią bronić– wyrokował przed kolejnymi potyczkami były reprezentacyjny golkiper, Gabriel Samolej.

- Z moim asystentem byliśmy w poniedziałek na piwie i rzuciliśmy złotówką. Wyszło, że bronił będzie Tomasz Rajski – żartował trener Podhala, Lubomir Rohačik. Chociaż tak naprawdę nie było mu do śmiechu. W meczach play off dobry bramkarz to skarb, a tymczasem Podhale od początku sezonu miało kłopoty z golkiperami. Dochodziło do tego, że trenerzy musieli... rzucać monetą. W Krakowie nie popisał się Krzysztof Zborowski, więc szansę dostał Rajski.
Kolejny mecz, kolejna walka na „śmierć i życie”. Losy spotkania rozstrzygnęły się w 56 minucie. Szarżującego Patrika Moskala na bramkę Radziszewskiego sfaulował Mariusz Dulęba i sędzia podyktował rzut karny. – Chylę głowę przed Jarkiem Różańskim. Ma nerwy ze stali. To był majstersztyk co zrobił. Zwiódł bramkarza i beckhandem ulokował krążek pod poprzeczką – nie krył zachwytu Rohačik.

Kiedy w kolejnym meczu Podhale wygrało pod Wawelem, w stolicy Podhala zaczęto przebąkiwać o mistrzostwie. Rajski zatrzymał Cracovię! Niestety był to ostatni radosny dzień górali w serii. W kolejnych trzech górale zostali „rozjechani na „pasach”. Śmiało można nazwać te spotkania blamażem „Szarotek”. Nie pomógł nawet kardynał Stanisław Dziwisz obecny na spotkaniu. „Pasy” góralom zaaplikowały osiem goli, w kolejnych dwóch meczach powtórzyły się „ósemki”. W czwartym meczu między słupkami musiał stanąć 15-letni Nikifor Szczerba!

Wierzymy w Was, uwierzcie w siebie
– tej treści transparent wywiesili „Władcy Podhala” po tym jak ich ulubieńcy w półfinale play off w sezonie 2006/07 przegrali pod Wawelem 1:6 i przegrywali serię 2:3. Po klęsce trzeba było wstrząsnąć zespołem, zmienić taktykę. Trener „Szarotek” uznał, iż najlepszym wyjściem będzie przestawienie zawodników w poszczególnych formacjach. Kluczem do zwycięstwa w spotkaniu być albo nie być była świetna postawa Rajskiego i Krzysztofa Zapały. „Kazek” zdobył zwycięskiego gola i był nieuchwytny dla rywala. Nie pomogło sześć spotkań, nie pomogło także 65 minut siódmego meczu, by wyłonić finalistę. Sprawa awansu rozstrzygnęła się dopiero w rzutach karnych. Nim do nich doszło toczyła się bitwa na lodzie. Odsiadkę dwóch Podhalan na ławce kary wykorzystał starszy Laszkiewicz, Daniel. Trzy minuty później w głównej roli wystąpił braterski duet i znów młodszy podawał starszemu. Górale nie spasowali i zdołali doprowadzić do wyrównania. W serii rzutów karnych lepsi okazali się hokeiści Podhala, dla których trafienia uzyskali Rafał Sroka i Jarosław Różański, a dla Cracovii strzelił tylko Richard Hartmann. W ten sposób Cracovia nie obroniła tytułu mistrza Polski.

Stefan Leśniowski

 


 

Tak było w play off
Sezon 1991/92
Podhale Nowy Targ - Cracovia 3:2 i 3:1 (stan rywalizacji: 2:0)
Bramki: Tomasik 2, Bomba - Fielek, Szyszow (I mecz); Słowakiewicz, Hajnos, Bomba - Musiał ( II mecz).

Sezon 1996/97
Podhale Nowy Targ - Cracovia 4:1, 2:4 i 4:3 (2:1)
Bramki: Puławski, Koszowski, T. Podlipni, Słowakiewicz, Spodarenko - P. Radzki (I mecz); Ćwikła 2 - Prima, P. Radzki, R. Radzki, Matczak (II mecz); Kubowicz, Koszowski, Gusow, Puławski - Pawljuczenko, Podsiadło, Prima (III mecz).

Sezon 2004/05
Podhale Nowy Targ - Cracovia 0:2, 1:3 i 2:3 (0:3)
Bramki: Tomas 2 (I mecz); Hajnos - Sarnik, Horny, Śliwa (II mecz); Kotašek, B. Piotrowski - Tomas 2, Csorich (III mecz).

Sezon 2005/06
Podhale Nowy Targ – Cracovia 2:3, 3:2, 2:1, 4:8, 2:8 i 1:8 (2:4)
Bramki: Podlipni, Jakes – Safarik, L. Laszkiewicz, Sarnik (I mecz); Kolusz, Łabuz, Różański – Sarnik, L. Laszkiewicz ( II mecz); Kolusz, Różański – Sarnik (III mecz), Jastrzębski, Jakeš, Kačiř, Sroka – Kozendra, B. Piotrowski, M. Piotrowski, Twardy, Sarnik, Potoczny, Pasiut, L. Laszkiewicz (IV mecz), Moskal, Jastrzębski – L. Laszkiewicz 2, Sarnik 2, Kozendra 2, Pasiut, Dulęba (V mecz); Różański – M. Piotrowski 2, Słaboń, L. Laszkiewicz, Pasiut, Dulęba, Sarnik, Marcińczak (VI mecz).

Sezon 2006/07
Podhale Nowy Targ – Cracovia 4:0, 2:4, 4:2, 1:3, 1:6, 1:0 i 3:2 (4:3)
Bramki: Sroka, Różański, Zapała, Baranyk (I mecz); Jaakeš, Sroka – L. laszkiewicz 2, Pasiut 2 (II mecz); Zamojski, Buřil, Kačiř, Zapała – Pasiut, Słaboń (III mecz); Batkiewicz – D. Laszkiewicz, Słaboń, Witowski (IV mecz); Barkrlik – Słaboń 2, Hartman, Pasiut, L. Laszkiewicz, D. Laszkiewicz (V mecz); Zapała (VI mecz); Różański 2, Bakrlik – D. Laszkiewicz (VII mecz).

Opracował Stefan Leśniowski

* Dane historyczne i statystyczne opracowano na podstawie ksiązki „75 lat „Szarotek” 1932 -2007 Fakty, Ludzie...” Andrzeja Godnego i Stefana Leśniowskiego.

Komentarze







reklama