– Były to lata, w których większość hokeistów z tej drużyny nie była jeszcze na świecie – wspominał podczas naszej ostatniej rozmowy.. – Wtedy była inna piłka. Stała na wyższym poziomie. Nie było takiej pogoni za pieniądzem, a wszystko robiło się z serca. Sercem można nawet góry przenosić, o czym przekonali nas nasi hokeiści. Niestety futbolem nie długo się cieszyłem. Moją karierę przerwała ciężka kontuzja. Do przykrego wydarzenia doszło z mojej winy. Graliśmy z ZSRR i rywal zagrał nakładką. Chciałem mu się zrewanżować tym samym, ale ten był sprytniejszy. Zauważył i uderzył w piłkę. Moje kolano zostało przekręcone o 90 stopni. Noga poszła do gipsu, leczenie trwało długie miesiące. Po rehabilitacji wyszedłem na trening i po minucie kontuzja się odnowiła. Konsylium lekarskie stwierdziło, iż nie mogę kontynuować kariery piłkarskiej. W 1973 roku, zagrałem jeszcze w reprezentacji Marynarki Wojennej i wybrany zostałem najlepszym zawodnikiem.
Stanisław Pala nie będzie też mile wspominał piątego spotkania play off w Tychach w 2010 r. Po koniec drugiej tercji został uderzony dwulitrową butelką z colą. - Zachwiałem się i gdyby nie bliskość bandy upadłbym – relacjonuje. - Po wykonaniu badań zostałem skierowany na oddział chirurgiczno – ortopedyczny celem obserwacji.
Miał okazję do chwil radości w swojej pracy, podczas sukcesów hokeistów w szarotką na pierwsi, w tym mistrzostwa kraju. Człowiek z humorem, potrafiący żartować i robić dowcipy podopiecznym.
Stasiu odpoczywaj w pokoju i z góry kibicuj hokeistom Podhala.
Stefan Leśniowski