Maciej Styrczula – bo o nim mowa - zahipnotyzował piłkarzy kieleckich, którzy po każdej jego kosmicznej wręcz interwencji tracili wiarę w sukces. Parował strzały z najbliższej odległości i z dystansu. Swoją postawą zdeprymował kielczan, którym z każdą minutą trzęsły się łydki. A trzeba zdać sobie sprawę, że rezerwy Korony były ogromnie zdeterminowane, by odnieść sukces. Walczą o ligowy byt i chcieli uciec ze strefy spadkowej. Dlatego zostały wzmocnione piłkarzami, którzy występowali w pierwszym zespole. Nawet los się do nich uśmiechnął w ostaniem kwadransie spotkania, ale i tego nie potrafiły wykorzystać. Najpierw grały z przewagą jednego zawodnika, a górale kończyli mecz w dziewiątkę. Można sobie wyobrazić co działo się na przedpolu bramki Styrczuli, po atakach non stop przeciwnika. Padło określenie, że działy się tam dantejskie sceny. Golkiper NKP był jednak jak skala, niewzruszony, pewny swoich umiejętności i to on uratował punkt drużynie.
Po raz pierwszy został wytypowany do jedenastki kolejki tygodnika „Piłka Nożna”, choć powinien już do niej trafić dużo wcześniej. Tak dobre występy jak w Kielcach miał już w kilku poprzednich meczach, w których ratował skórę zespołowi.
Stefan Leśniowski