Zespól tyski zagrał w mocnym składzie, z zawodnikami z PHL. Po dwóch rundach sezonu zasadniczego w PHL na czele znajdowali się obrońcy tytułu mistrzowskiego z Tychów. Wtedy wszyscy chwalili tyskich działaczy i trenerów, że stawiają na wychowanków, a tymczasem ci nie znajdują już miejsca w drużynie, bo po kilku porażkach zatrudniono obcokrajowców. A szkoda….
Za to Jacek Szopiński gra w większości juniorami młodszymi. I ci spisali się bardzo dobrze w MHL, a teraz walczą o prawo gry w turnieju finałowym mistrzostw Polski juniorów. W piątek wysoko ograli sosnowieckie Zagłębie, dzisiaj musieli stawić czoła tyszanom. To hokeiści z miasta piwnego rozpoczęli potyczkę od szybko zdobytego prowadzenia. Uzyskali go grając w przewadze. Na pierwszą przerwę udawali się z przewagą dwóch bramek. Tą drugą również zdobyli w przewadze w samej końcówce odsłony.
„Szarotki” odgryzały się jak tylko mogły. Niepokoiły golkipera tyskiego, ale dopiero w połowie meczu Plewa znalazł na nie go sposób. Na początku trzeciej odsłony doprowadziły do wyrównania.
Już po raz któryś przekonaliśmy się, że Podhale nie potrafi grać w przewadze. Zbyt często w takich okolicznościach traci gole. Dwa dni temu z Sosnowcem dwa, a dzisiaj bardzo ważną na 2:3.
- Rozgrywaliśmy krążek w przewadze i tyszanie wyprowadzili kontrę dwa na jeden – opisuje sytuację trener Podhala. - Sędzia zasygnalizował faul,. Zawodnik wpadł w bramkarza. Wydawało się, że jest po akcji i nagle arbiter pokazał, że jest gol. Dziwna sytuacja. Trzeba byłoby zobaczyć ją na wideo. Jeśli bramkarz krążka nie zamroził to ewidentnie jego błąd.
Na szczęście w zespole są jeszcze gracze, którzy potrafią odrobić taką stratę, mimo iż czasu pozostało niewiele. 26 sekund przed końcem trzeciej odsłony Szlembarski doprowadził do wyrównania i dogrywki. Ta nie przyniosła rozstrzygnięcia i dopiero serie rzutów karnych wyłoniły triumfatora. Podhale wykorzystało tylko jednego karnego (Bochnak), a nie strzelił: Szlembarski, Plewa i Kapica.
- Przez 2 minuty i 20 sekund graliśmy sześciu na pięciu i doprowadziliśmy do wyrównania. W dogrywce mieliśmy kilka sytuacji na skończenie, a nawet grę czterech na trzech, ale krążek nie chciał wpaść do bramki. Raz otarł się o poprzeczkę, albo bramkarz świetnie bronił. Karne lepiej wykonywali tyszanie. Szkoda, bo gdyśmy wygrali za dwa punkty, to mielibyśmy pewny awans, a tak musimy w Tychach szukać punktów – mówi trener MMKS Podhale, Jacek Szopiński. – Mecz nam się nie ułożył. Dostaliśmy bramki w osłabieniu. Mozolnie próbowaliśmy odrabiać straty, ale przeciwnik bardzo dobrze się bronił i próbował kontrować. Nieźle grali ci, którzy w Tychach obecnie nie łapią się do składu pierwszego zespołu. U nas tylko był Fabian Kapica. Wyróżniał się z Bochniakiem i Żurawskim. Na mecz doszedł nam Szlembarski po kontuzji i zdobył dwie bramki.
MMKS Podhale Nowy Targ – MOSM Tychy 3:4 K (0:2, 1:0, 2:1; 0:0) karne 1:3
0:1 Krzyżek – Ubowski – Kasperek (3:30 w przewadze)
0:2 Siekierka – Sobecki – Malinowski (17:56 w przewadze)
1:2 Plewa – Kapica – Bochnak (30:04)
2:2 Szlembarski – Bochnak – Kapica (40:56)
2:3 Krzyżek – Kwiatkowski – Ubowski (55:38 w osłabieniu)\
3:3 Szlembarski – Plewa – Kapica (59:34)
3:4 Krzyżek (karny)
MMKS Podhale: Polak – Pudzisz, Plewa, Kapica, Bochnak, Żurawski - Sarniak, Nykaza, Jarczyk, K. Malasiński, Trzebunia – Sulka, Danel, Valtonen, Długopolski, Worwa – Szlembarski, Luberda, Siuty, Leja. Trener Jacek Szopiński.
Tychy: Mentel – Kula, Sobecki, Ubowski, Krzyżek, Bunko – Kasperek, Labiński, Kucharski, Ratajczak, Mużelak – Kwiatkowski, Malinowski, Kulpecki, Augustyniak, Pachut – Siekierka, Grzegorczyk, Langner, Tabaka, Chojęta. Trener Janusz Kwiatkowski.
Stefan Leśniowski