16.01.2021 | Czytano: 1501

PŚ. A mogło być tak pięknie (zdjęcia)

Zakopane dzisiaj świętuje jubileusz, bo zawody Pucharu Świata odbyły się tam po raz pięćdziesiąty. Ale jubileusz na Wielkiej Krokwi będzie dopiero jutro.

W 1980 roku, w premierowym sezonie Pucharu Świata, pierwsze zawody odbyły się bowiem na Średniej Krokwi. Dodajmy, że oba konkursy zakończyły się triumfem naszych skoczków.. Na Średniej Krokwi triumfował Stanisław Bobak, a nazajutrz na dużym obiekcie Piotr Fijas. Dzisiaj jednak rozgrywano konkurs drużynowy, trzeci w trwającym sezonie. Ostatnio ekipy rywalizowały podczas mistrzostw świata w lotach w Planicy, a jedyny konkurs drużynowy w ramach PŚ odbył się w Wiśle. 
 
Dotychczas w stolicy Tatr rozegrano osiem konkursów drużynowych (dzisiaj był dziewiąty). Najlepiej w nich radzili sobie reprezentanci Niemiec, triumfując cztery razy. Przed dzisiejszym konkursem Polacy pięć razy stawali na podium w drużynówce. Raz wygrali (2017/18), dwa razy plasowali się na drugim miejscu (2012/13 i 2016/17) i tyleż razy na trzecim (2015/16 i 2018/19). Czy dzisiaj triumfem uczczą jubileusz? Według statystyk tegorocznego sezonu walka o zwycięstwo powinna rozstrzygnąć się miedzy biało -czerwonymi i Norwegami, chociaż – mimo ostatnio słabszych występów – nie można wykluczyć ekipę Niemiec. 
 
Polacy byli bliscy po raz drugi wygrania konkursu drużynowego w stoli Tatr. Oddali siedem wspaniałych skoków. Przed przedostatnią grupa prowadzili z blisko 30 punktową przewagą nad Austrią, a jednak… Andrzej Stękała kompletnie zepsuł skok i musieliśmy się pożegnać z marzeniami o wygranej.
 
W naszej drużynie konkurs rozpoczął Piotr Żyła, który wylądował na 136 m. Ten wynik dał naszej drużynie drugie miejsce po pierwszej grupie. Prowadzili Austriacy z przewagą 11,3 nad naszą ekipą.  

Już po drugiej grupie, w której nas reprezentował Kamil Stoch, objęliśmy prowadzenie. Skoczek z Zębu poszybował na 131 metr, a skaczący przed nim Norweg Halvor Egnar Granerud uzyskał tylko 116,5 m. Jego ekipa zajmował siódme miejsce, ze strratą do biało –czerwonych 34,6 pkt.   Nad drugą Japonią mielismy 29,1 pkt., a trzecią Austrią – 31,5 pkt.

Po słabszych występach kolegów z bardzo dobrej strony zaprezentował się trzeci z Norwegów, Marius Lindvik - aż 137 metrów (wiatr 0,5 m/s) pozwoliło im w tym awansować czwarte miejsce. Po chwili w tym samym miejscu lądował Andrzej Stękała, a po doliczeniu not za styl  Polacy powiększyli przewagę nad najbliższymi rywalami do niemal trzydziestu punktów!
 

Wielkim zaskoczeniem w czwartej grupie  był stosunkowo krótki skok oddany przez wczorajszego dominatora, Yukiyę Sato. Japończyk doleciał tylko do 122. metra. W tym momencie reprezentanci Kraju Kwitnącej Wiśni byli na prowadzeniu, które utrzymali po skoku Anze Laniska (127 m) ale stracili je po świetnym występie Daniela Hubera (135 m). Tak daleko nie lądowali Markus Eisenbichler (126,5 m) i Robert Johansson (121,5 m), natomiast kończący pierwszą serię Dawid Kubacki przypieczętował prowadzenie Polaków (131 m). Po pierwszej serii Polacy prowadzili z przewagą 21,8 pkt nad Austria, 46,7 pkt na Norwegią i  50,3 nad Japonią.
 
Serię finałową świetnie rozpoczął Piotr Żyła, który poszybował na 137 metr i nawet dobry skok Daniela Andre Tande (134 m) na niewiele się zdał. Norwegowie tracili do nas 49,6 pkt i byl8i jeszcze wyprzedzani przez Austrię (strata do lidera 19,9).
 
Po skoku Kamila Stocha (126,5 m) przewaga nad Austrią zmalała do 29,1 pkt, ale Polak długo czekał na oddanie skoku, bo hulał wiatr. Przewaga nad Norwegią wzrosła do 54,1 pkt. Pozostałe ekipy traciły już bardzo dużo, a Niemcy blisko 136 pkt. i zajmowali szóste miejsce.
 
Wiatr nadal kręcił w najlepsze i kolejni zawodnicy po kilka razy musieli opuszczać belkę startową. W trzeciej grupie zawalił skok Andrzej Stękała, który poszybował tylko na 115,5 m. Polacy stracili prowadzenie na rzecz Austriaków. Philipp Aschenwald wylądował na 133 m.  Traciliśmy do lidera 3,8 pkt. Na trzecim miejscu, po fenomenalnym skoku Mariusa  Lindvika na 144,5 m, zajmowali Norwegowie. Na Skandynawami mieliśmy 9,8 pkt. przewagi. Nawet w najśmielszych snach nie przypuszczaliśmy, że można stracić tak ogromną przewagę. Skoki narciarskie są naprawdę nieprzewidywalne. Jeden skok zaważył o stracie miejsca na czele.
 
Czy Dawid Kubacki da nam drugą wygrana w historii drużynówki w Zakopanem? Robert Johansson wysoko zawiesił mu poprzeczkę, bo wylądował na 140 m. Odpowiedź Polaka – 133,5 m. Czyli Polka była przed Norwegią o 7,5 pkt. Danel Huber wylądował na 135,5 m i koledzy mogli mu gratulować. To pierwsze zwycięstwo Austriaków w Zakopanem.
 
Stefan Leśniowski
Zdjęcia Piotr Korczak

Komentarze







reklama