- Biorąc pod uwagę zawirowania na początku sezonu, spowodowane koronawirusem i przymusową izolacją, obecny dorobek punktowy satysfakcjonuję pana? – pytam trenera NKP Podhale, Marcina Zubka.
- Zawirowania zaczęły się już w okresie przygotowawczym, w którym rozgrywaliśmy mecze pucharowe w bardzo wąskiej grupie zawodniczej. Był to dla nas - sztabu i zawodników - bardzo wyczerpujący okres. Można powiedzieć, że prowadziliśmy dwa zespoły, idące innym rodzajem przygotowań. Później były sytuacje związane z koronawirusem, a które zmusiły nas z marszu przystąpić do meczów mistrzowskich. Wszystkie te składowe w znaczny sposób wpłynęły na utratę, na kilka kolejek, podstawowych zawodników - Lewińskiego, Lepiarza, Dynarka, Skórskiego, a część borykała się z problemami w późniejszym okresie. Wyniki zespołu na pewno mnie nie satysfakcjonują, ale każdy kto zajmuje się planowaniem procesu treningowego oraz prowadzeniem zespołu, wie, że to co nas spotkało, bardzo wybiło z rytmu. Pewnych rzeczy jednak nie jest się w stanie przeskoczyć. Najprościej jest oceniać suche wyniki, albo patrząc z trybun i krytykować. Trudniej natomiast zarządzać zespołem, gdy dopadają cię sytuacje, na które trener nie ma wpływu. Każdy popełnia błędy, ważne są wnioski. Jak szybko potrafimy je wyciągnąć i szukać pozytywów w trudnych sytuacjach. Uważam, że stać nas na więcej, mimo tych problemów. Dopóki cel jest realny, trzeba do niego dążyć nie bacząc na przeszkody. Taką wyznaję zasadę. Pozytyw – dobrze radzą sobie młodzi zawodnicy z Akademii. Tego wcześniej nie było, więc trzeba uszanować co mamy i pracować dalej.
- Z którego meczu jest pan najbardziej zadowolony, a na wspomnienie którego podnosi się ciśnienie?
- Nie mogę jednoznacznie odpowiedzieć. Jestem zadowolony przede wszystkim z tych meczów, które wygrywamy, bo nie był to przypadek. Na pewno szkoda straconych punktów z Wisłą Sandomierz. Z tym rywalem mieliśmy mocny dołek fizyczny i nie wytrzymaliśmy drugiej połowy, tracąc bramki w końcowej fazie meczu. Z Łagowem zaś tracąc bramkę w ostatniej akcji meczu, po prostym indywidualnym błędzie. Ostatnio z Siarką Tarnobrzeg, kiedy wchodzimy dobrze w mecz, nie wykorzystujemy sytuacji na 2:0 i później tracimy łatwo bramki. Pierwszą po błędzie związanym z asekuracją, a drugą z przypadku, dając przeciwnikowi to, na co liczył. Bolała nasza bezradność w drugiej połowie. To najbardziej podnosi mi ciśnienie, tym bardziej, że wiemy jak grać w zależności od tego jakim scenariuszem toczy się mecz. To była bardzo słaba druga połowa w naszym wykonaniu. Sztab i zespół ma tego świadomość.
- Największy problem w tej chwili… innymi słowy, co szwankuje w grze zespołu?
- Są dwa czynniki, które są naszym problemem. Pierwszy to jesteśmy zespołem bardzo rozregulowanym pod względem motorycznym, a to ma bezpośrednie przełożenie na realizację zadań taktycznych. Komfort motoryczny u zawodników jest bardzo ważny. Także to co z nami się działo przez pryzmat sytuacji z kwarantanną, urazami, sytuacją kadrową. Drugim czynnikiem jest kumulacja meczów. Brakuje czasu doprowadzenia zawodników do wyżej formy fizycznej. By popracować nad tym, co nie funkcjonuje w naszym zespole. By optymalnie się przygotować na danego przeciwnika. Grając co trzy dni nie zastosujemy środków treningowych o określonej intensywności, tak by pracować nad daną fazą gry. Stosujemy inne formy, które pomagają w pracy. Jak chociażby analizy indywidualne, ale nigdy nie będzie to samo, co praca na boisku. Dlatego uważam, że największy problem to brak czasu na wnioski i odpowiednią pracę. Po odejściu Witkowskiego ( do Jastrzębia – przy. aut.) i Potońca (zakończył karierę – przyp. aut) w trakcie rozgrywek kadra się zawęziła. Na to jednak nie mamy wpływu, więc na tym się nie skupiamy.
- Jaka jest przyczyna rozpoczynania meczów od 0:2?
- Myślę, że odpowiedź na to pytanie tkwi w tym o czym mówiłem wcześniej. Nie jesteśmy na ten moment zespołem stabilnym, mamy lepsze i gorsze momenty w trakcie meczu, dlatego mamy takie a nie inne sytuacje. Na pewno wart uwagi jest fakt, że stojąc pod ścianą, zespół walczy w każdym meczu do końca o korzystny rezultat. To bardzo ważne, to fundament do dalszej pracy.
- Lepiej gra się wam w drużynami teoretycznie lepszymi, które są wyżej w tabeli, czy odwrotnie?
- Dobierając plan na mecz nie zwracamy uwagi z jakim zespołem się potykamy i jakie miejsce zajmuje. Skupiamy się na elementach z naszego modelu gry, które dadzą nam przewagę w spotkaniu i to jak chcemy przeciwko temu zespołowi grać.
- Podhale u siebie i na wyjeździe to niby ten sam zespół, ale czy na pewno taki sam?
- Grając u siebie na sztucznej murawie, mamy zawsze takie same warunki do gry. To duży atut i znaczniej łatwiej gra nam się u siebie. Często zawodnicy zderzają się z tym problemem, że chcą tak samo grać na wyjeździe, a tymczasem murawa często na to nie pozwala. Generujemy wtedy więcej niepotrzebnych strat. W planie na mecz zawracamy na to uwagę zawodnikom, ale pewnych automatyzmów nie wyeliminujemy na tydzień, by potem je przywrócić. Warto zwrócić uwagę na kalendarz i z kim mierzyliśmy się na wyjazdach, a kogo na wiosnę będziemy mieli u siebie. Łagów – specyficzne wąskie, małe boisko. Sandomierz – od zawsze dla nas bardzo trudny teren. Puławy - bardzo mocny przeciwnik. Tarnobrzeg - przegrał tam lider z Puław, a ostatnio Avia. Teraz czeka nas Sokół Sieniawa - wiemy jaki to teren, a na koniec Stal Stalowa Wola. Jesień jest trudna dla nas pod względem meczów wyjazdowych.
- Kiedy Gill rozegra mecz w pełnym wymiarze czasowym? Jakie walory tego gracza skłoniły was do tego, by podpisać z nim kontrakt?
- Johny jest zawodnikiem o wysokich umiejętnościach indywidualnych. Znam tego zawodnika z jego występów w Białce Tatrzańskiej. Posiada dobrą bazę pod to, by nauczyć go współpracy w poszczególnych fazach gry na swojej pozycji. Wszystko jednak wymaga czasu. Do tego dochodzi jeszcze bariera językowa. Nie wszystko jeden do jeden można przenieść z języka polskiego na język angielski. Johny musi popracować przede wszystkim nad organizacją gry w defensywie, zaczynając od mikro i przechodząc do makro zasad. Nad tym z nim pracujemy. To kiedy rozegra mecz w pełnym wymiarze, zależy od tego, jak szybko będzie robił progres w tych elementach, na których nam zależy. W meczu z Wisłą Puławy wystąpił od początku i pojawił się problem, o którym mówię. Najpierw praca, a później weryfikacja.
- Styrczula wygrał rywalizację z Szukała, czy jest to tylko młodzieżowy wybieg?
- Status młodzieżowca na pozycji bramkarza został wprowadzony w naszym klubie już w sezonie 2018/19. Taka jest polityka klubu, jeśli chodzi o pozycję między słupkami i budowania zespołu przed każdym sezonem. Trener bramkarzy Mateusz Wójcik jest bardzo dobrym fachowcem, co potwierdziła bardzo dobra forma Mateusza Szukały w poprzednich sezonach, który też korzystał z tego przywileju. Osobiście uważam, że ten przepis nie jest do końca sprawiedliwy, ale nie mamy na to wpływu, musimy się dopasować. Ufam trenerowi Mateuszowi. Jest osobą w pełni decyzyjną odnośnie obsady bramki.
- W weekend zmierzycie się z Sieniawą, zespołem, z którym są rachunki do wyrównania. To ten zespół odebrał nam awans do drugiej ligi.
- Nie możemy patrzeć na to spotkanie przez pryzmat tego co się wtedy wydarzyło. Ten mecz był ważny, jak każdy. Nie zgadzam się, by odebrał nam awans. Do ostatniego meczu mieliśmy wszystko w swoich nogach i głowach. To już przeszłość. Teraz jesteśmy innym zespołem. W tym sezonie zespół z Sieniawy jest rewelacją rozgrywek. Nie doznał jeszcze porażki, więc czeka nas trudne spotkanie. Sokół ma swój styl, jest bardzo dobrze zorganizowany w każdej z faz gry. To nie przypadek, że jest na drugim miejscu w tabeli. Mamy czas, by optymalnie się przygotować do tej konfrontacji. Tego ostatnio nam bardzo brakowało. Dobrze ten czas wykorzystamy.
- Zaległe spotkanie z Podlasiem odbędzie się 21 października, czy nastąpiła zmiana terminu?
- Odbędzie się 21 października o godzinie 15:00 w Nowym Targu.
Stefan Leśniowski