Podhale trzykrotnie przegrywało 0:2, tracąc gole w krótkich odstępach czasu, i dwukrotnie udało mu się doprowadzić do remisu. Jakby potwierdzając teorię trenera Czesława Michniewicza. Nowotarżanie jednak igrali z losem, aż wreszcie się doigrali. Co prawda kolejny raz zdołali odrobić dwubramkową stratę, ale… Tym razem przeciwnik 120 sekund przed regulaminowym zakończeniem meczu zadał decydujący cios. Można rzecz do trzech razy sztuka, tyle, że w przypadku przeciwników.
Jaki jest powód tak słabych pierwszych 45 minut? Brak koncentracji? Słaba rozgrzewka? - Nic z tych rzeczy – twierdzi szkoleniowiec NKP, Marcin Zubek. - Głównym powodem jest brak stabilności, po tym jak wypadli liderzy. Popełnione zostały błędy, które miały wpływ na przebieg meczu. Zagraliśmy pierwszą połowę bardzo słabo. Straciliśmy dwie bramki nie po pięknych akcjach przeciwnika, tylko po błędach środkowych obrońców. Pierwsza samobójcza, a przy drugiej nie upilnowaliśmy zawodnika w sektorze centralnym. Straciliśmy bramki wyłącznie z naszej winny. Musimy pracować i być cierpliwymi. Ważne mecze dopiero przed nami. Rozegraliśmy siedem meczów, wygraliśmy cztery, dwa zremisowaliśmy i przegraliśmy dopiero pierwszy. To niezły bilans, zważywszy na to, co się działo z nami. Jakie mieliśmy komplikacje. Trzeba też zwrócić uwagę, że nie mamy pełnej kadry. Zawodnicy powoli wracają i ławka się poszerzy. Mam nadzieję, że będę miał większe pole manewru w dokonywaniu wyborów i zmian. Teraz mam związane ręce z różnymi pozycjami. Brakuje mi wariantów wyboru. Ale pracujemy, by wszyscy byli na sto procent gotowi do gry.
Nie da się ukryć, że defensywa w tych potyczkach nie była monolitem. Gołym okiem można było zauważyć brak lidera, Arka Lewińskiego. Cieszyć może powrót na boisko, chociaż w niepełnym wymarte, Dawida Dynarka i Damiana Lepiarza.
- Rzeczywiście po kontuzji Arka Lewińskiego blok defensywny mocno ucierpiał – potwierdza trener. - Do tego doszła strata kolejnych liderów - Dynarka, Lepiarza i podstawowego młodzieżowca Błażeja Skórskiego. Zmuszony byłem manewrować kadrą. Dodatkowo wcześniejsza sytuacja z pandemią i nawarstwienie się spotkań zrobiło bombę z opóźnionym zapłonem. Teraz zaczynamy to odczuwać. Najważniejsze, że potrafimy odrobić starty. Musimy popracować nad tym, żeby być zespołem, który będzie bardziej stabilny, nie będzie popełniał prostych błędów, które nakręcają przeciwnika i przez to jest nam trudniej kontrolować mecz.
W niedzielę po wyrównującej bramce Podhale oddało inicjatywę przeciwnikowi. Nie za bardzo się cofnęło?
- Nie – zaprzecza szkoleniowiec. - W końcówce znów popełniliśmy prosty błąd, który skutkował utratą gola i porażką. Gol nie został zdobyty po jakimś naporze, ale z kontrataku. Graliśmy na całkiem innym boisku niż zwyczajowo. Było małe i wąskie. Dlatego było więcej sytuacji.
Podhale ma trzy zaległe spotkania i teraz nadchodzi czas na odrabianie zaległości. Najbliższe tygodnie będą dla podopiecznych Marcina Zubka bardzo pracowite. Już w środę jego zespół wyjeżdża do Sandomierza, gdzie potykał się będzie z tamtejszą Wisłą.
- Przeciwnik stylem gry podobny do Stali Kraśnik i Łagów. Czyli gra otwartą piłkę, z długimi przerzutami, zapowiada się dużo pojedynków jeden na jeden. Będzie też dużo stałych fragmentów gry. Tego się spodziewamy. Mecz będzie podobnie wyglądał jak te, które ostatnio graliśmy – twierdzi Marcin Zubek.
Kolejne zaległości NKP nadrabiać będzie 7 października w Tarnobrzegu i 21 października u siebie z Podlasiem Biała Podlaska.
Stefan Leśniowski