18.02.2020 | Czytano: 5073

PHL: „Sezon zasadniczy lepszy niż rok temu. Play off też będzie ciekawszy”

O zakończonym sezonie zasadniczym i o tym co nas czeka w play off - rozmawiamy z Jackiem Kubowiczem, byłym zawodnikiem Podhala, reprezentantem kraju, mistrzem Polski.



 
- Za nami runda zasadnicza. Jak oceniasz poziom tej fazy rozgrywek?
 
- Był zdecydowanie lepszy niż w poprzednim sezonie. Rywalizacja była niezwykle ciekawa. Było dziewięć drużyn, które do samego końca biły się o play off, czy też o  najwyższe miejsce, a tym samym lepszą pozycję wyjściową w play off. Ostatnia kolejka rozstrzygnęła  o miejscach 3-6.  Wpływ na to miała liga open.  Zatrudnieni zostali  zdecydowanie lepsi obcokrajowcy. Podhale np.  ma lepszych stranieri niż rok temu.
 
- Uważasz, że sprawdziła się liga open?
 
- Tak, jeśli chodzi o poziom sportowy. Prezesi będą w skowronkach i wychwalać będą  tych, którzy to wymyślili. Nie widzi tego  niestety telewizja publiczna. Ustami swojego szefa twierdzi, że poziom nadal jest słaby, a do tego niska oglądalność PHL.  Dlatego  nie będzie transmisji z ćwierćfinałów i półfinałów play off. Jeżeli z kolei weźmiemy pod uwagę reprezentację, to nie możemy jej wiele zarzucić, bo wygrała turniej w Kazachstanie w walce o igrzyska olimpijskie.  Czekamy teraz  na kolejny krok.
 
- Nie martwisz się o przyszłość drużyny narodowej?
 
- Oczywiście, że się martwię. Obecni kadrowicze wiecznie grać nie będą,  są już wiekowi. Kilku zostały dwa, trzy sezony grania i  trzeba będzie ich wymienić. Tymczasem nie ma kim, ale trudno się dziwić, skoro w drużynach przeważają obcokrajowcy. Zespoły mają od 12 -17 ”obcych”, a w protokole meczowym można wpisać 22 graczy. Znikoma ilość została naszych rodaków. W dodatku nie grają pierwszych skrzypiec w swoich zespołach. Jeśli zatrudnia się obcokrajowca, to trener nie wrzuci ich do czwartej piątki, bo prezes zarzuci mu, że nie po to ich się sprowadzał. No to w czwartej piątce grają nasi. Może często  podobnego stylu i gatunku niż ci obcokrajowcy, którzy grają w drugiej czy trzeciej formacji. Tak to jest skonstruowane i na pewno nie jest to dobre dla przyszłości reprezentacyjnego hokeja. Oczywiście, że są wyjątki, choćby Dziubiński i Neupauer w Podhalu, którzy grają w dwóch pierwszych formacjach. Jest też bramkarz z  Polski, ale to są wyjątki. Jak popatrzymy na składy innych drużyn, to też trudno znaleźć w pierwszych piątkach polskie nazwiska. Jeśli już, to znajdujemy 20 kadrowiczów rozbitych na dziesięć drużyn.
 
- Nie niepokoi cię 17 obcokrajowców w Nowym Targu? Kiedyś kuźni talentów, z której czerpały wszystkie drużyny w kraju.  
 
- Niepokoi, bo to bardzo duża liczba.  Pod koniec roku kalendarzowego dostaliśmy wiadomość, że wchodzi do zespołu pięciu juniorów młodszych, ale… szybko zniknęli. Jako kibice szczegółów nie znamy, ale różne wersje słychać na mieście. Był szum i na tym się skończyło. A przecież  były mecze, w których można było jednego lub dwóch wpuścić na taflę, żeby kibic widział, że coś się robi. Wiadomo, że nie będzie strzelał na zawołanie, ale już wdrażał się do drużyny. Tak nie było. Dlatego trzeba się martwić, co będzie w przyszłości z Podhalem.  Gdzie są nasi? – warto zadać pytanie. Drużyna liczy 22 graczy na mecz, a tu w składzie 16 – 17 stranieri.  Nie wiem co się dzieje  z Guzikiem, który był  brany  pod uwagę do gry, ocierał się  nawet o reprezentację. Kontuzja go wykluczyła, ale  nie znam jego dalszych losów.  Sprowadzamy obcokrajowców, więc muszą grać. Nie może go zostawić w „kocu”, bo można narazić się prezesowi.
 
- Play off będzie ciekawszy niż rok temu?
 
- Na pewno. Żadna para nie zakończy się w czterech meczach. Będą wyrównane spotkania. Pokazała to liga, w której nieraz padały zaskakujące rezultaty.  To, że ktoś ma handicap nad rywalem, to nic nie znaczy. Liga to liga, a play off rządzi się swoimi prawami.  Każdy się spręży.
 
-  Jakie mamy szanse z Katowicami?
 
- Analizując bezpośrednie spotkania, obsadę trenerską, poszczególne formacje, to Podhale ma większe szanse. Zaczynamy u siebie, chociaż przy wyrównanej lidze różnie bywa, ale u siebie  z czołówką ligi prezentowaliśmy się dobrze. Potrafiliśmy nawet ze stanu 0:2 odwrócić losy potyczki.  Nie można lekceważyć Katowic, które dysponują 15 zawodnikami. Pamiętamy czasy, kiedy Podhale grało 15 zawodnikami, ale dobrymi i zdobywało mistrzostwo Polski. Niby przed sezonem mówiło się, że nie wytrzymają trudów sezonu, że nie mają szans, bo nie da się rozegrać 40 meczów plus play off, a jednak dało się. Organizm ludzki jest niezbadany, a play off wydobywa z graczy dodatkowe pokłady energii. Obstawiam 60:40 na naszą korzyść.
 
- Najciekawsza para pierwszej rundy?
 
- JKH - Cracovia. Rewanż za zeszły rok. Tutaj będą zacięte boje. Liczę, że losy konfrontacji rozstrzygnięte zostaną dopiero w siódmym spotkaniu. Na ławkach trenerskich dwaj doświadczeni trenerzy, znający ligę od podszewki i do tego cwaniacy. Młodzi zawodnicy z Jastrzębia  frycowe już zapłacili przez ostatnie dwa lata. Jastrzębie ma Polaków,  zawodników już ogranych, którzy rozegrali 100 meczów w lidze. Chwała dla klubu, menadżera i trenera, że gracze mający 23 lata  dostali szansę rozegrania tylu spotkań  w dwa sezony. Jastrzębie  zdobyło Puchar Polski i Puchar Wyszehradzki, miało wyśmienity początek sezonu, ale w końcówce sezonu zasadniczego zanotowało regres.   Z kolei Cracovia zaczęła bardzo słabo i ciągnęła się w ogonie ligowej tabeli, ale w ostatnich dwóch rundach odrobiła straty i wywindowała się w tabeli. Dlatego w tej parze będzie zacięty bój. Nie faworyzowałby żadnej z drużyn.
 
- Podejmiesz się wskazania mistrza Polski?
 
-  Nie podejmę się, bo stawka jest bardzo wyrównana. Gdańska nie stawiałbym na straconej pozycji.  Będzie miał trudną przeprawę z Unią, która jest faworytem, ale dawałbym  65:35 dla oświęcimian. Zobaczymy co wydarzy się w ćwierćfinałach i czy wszyscy faworyci zameldują się w półfinale.
 
Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama