15.12.2019 | Czytano: 2818

MŚ: Historyczny wyczyn! Brawo dziewczęta!

Zrobiły to! Zapisały się w historii żeńskiego unihokeja jako te, które wywalczyły najwyższe miejsce w światowym czempionacie.

Po ograniu Słowaczek w polskim obozie zapanowała ogromna radość. Były też łzy szczęścia. Polki po słabym początku w drugiej części rozbiły nasze południowe sąsiadki, a w trzeciej tercji wręcz je zdeklasowały i zajęły piąte miejsce w świecie. Brawo dziewczyny!

Początek dla naszej reprezentacji. Zagórska niczym tyczki slalomowe minęła i szkoda, ze nie dokończyła dzieła. Jednak chwilę później Z. Krzywak z połowy boiska zaskoczyła bramkarkę Słowacji. Piłeczka wpadła w przeciwległy dolny róg bramki. Utrata bramki podziałała na Słowaczki niczym płachta na buka. Przejęły inicjatywę, grały wysokim pressingiem i Polki gubiły się. Nie tylko nie potrafiły zainicjować ofensywnej akcji, ale nawet opanować piłeczki, by oswobodzić się z naporu rywalek. Ze skaczącą piłeczką zdecydowanie lepiej radziły sobie Słowaczki. Tak długo naciskały aż doprowadziły do wyrównania. Drzymała dała się ograć pod bandą i Sponiarova natychmiast odegrała ażurowy przedmiot na drugi słupek. Tam niepilnowana P. Hudakova, najlepiej punktująca zawodniczka w drużynie, czołowa w czempionacie, dołożyła tylko łopatkę kija i za moment przyjmowała gratulacje od koleżanek. Były fragmenty, w których nasze panie dały się stłamsić rywalkom. Drugą bramkę nasze rywalki zdobyły z dystansu, gdy co tylko ławkę kar opuściła J. Krzywak. W osłabieniu Polki mogły objąć prowadzenie, gdyby więcej ziemnej krwi w kontrze zachowała Rogala. Jeszcze raz przyszło się biało –czerwonych zmierzyć w osłabieniu (kara za złą zmianę), ale mimo dantejskich scen pod bramką Koteckiej rywalki nie powiększyły swojego dorobku bramkowego.

Zaraz po przerwie wyrównać powinna Plechan, lecz przegrała pojedynek jeden na jeden z bramkarką. Słowaczki lepiej się prezentowały. Momentami grały na pamięć i po takiej akcji po raz trzeci umieściły piłeczkę w polskiej bramce. Wydawało się, że nasze rywalki mają kontrolę nad meczem. Grały szybciej, dokładniej i z wielką siłą napierały na naszą bramkę. Polski ograniczały się do kontrataków. Po jednym z nich J. Krzywak w sytuacji sam na sam była nieprzepisowo powstrzymywana i arbitrzy podyktowali karnego. Sama poszkodowana wymierzyła sprawiedliwość. To był zwrot w meczu, bo 41 sekund później przecudną dwójkową akcję wyprowadziły biało – czerwione. Zagórska podała na drugi słupek do nadbiegającej Buczek, a ta się nie pomyliła. To nie koniec „inwazji” naszej drużyny. W 36 min. po raz drugi wyszła na prowadzenie, po zagraniu J. Krzywak zza bramki do J. Szelzchen. Ta z najbliższej odległości ulokowała piłeczkę pod poprzeczką.

W 47 min. Polki przeprowadziły trójkową akcję – palce lizać!. Piłeczka jak po sznureczku wędrowała od kija Plechan do J. Krzywak, która zagrała na drugą stronę do nadbiegającej Z. Krzywak, a ta dopełniła formalności. 5 sekund później Timek z najbliższej odległości wpakowała piłeczkę do bramki. Od 51 minuty Słowaczki zaczęły grać z lotnym bramkarzem. Nie opłacił się ten manewr, gdyż Buczek przechwyciła niecelne podanie i ulokowała piłeczkę w pustej bramce. Słowaczki kontynuowały grę bez bramkarki, zdobywając i tracąc kolejną bramkę. Wynik spotkania ustaliła Timek Dziadkowiec.

Polska – Słowacja 8:4 (1:2, 3:1, 4:1)
1:0 Z. Krzywak (1:18)
1:1 P. Hudakova – Sponiarova (5:45)
1:2 Ferencikova – Dirikova (12:59)
1:3 Ferencikova (26:58)
2:3 J. Krzywak (30:16) z karnego
3:3 Buczek – Zagórska (30:57)
4:3 J. Szelzchen – J. Krzywak (35:28)
5:3 Z. Krzywak – J. Krzywak (46:15)
6:3 Timek Dziadkowiec – Buczek (46:20)
7:3 Buczek (52:50 do pustej)
7:4 Klapitova – K. Hudakova (54:24 sześciu na pięciu)
8:4 Timek Dziadkowiec (57:15 do pustej)
Polska: Kotecka – J. Szelzchen, Noga, Plechan, J. Krzywak, Z. Krzywak – Marek, Drzymała, Rogala, Buczek, Zagórska – Kozanecka, Pudzisz, Timek Dziadkowiec, K. Szelzchen, Arendarczyk - Pawłowska, Borkowska. Trener Christer Bertilsson.

Stefan Leśniowski
Zdjęcia flickr.com
 

Komentarze









reklama