17.09.2019 | Czytano: 16259

Sparta na ratunek nowotarskiego hokeja

Mówimy Nowy Targ – myślimy hokej na lodzie. Nawet ludzie mało interesujący się tematyką sportową wiedzą – lub przynajmniej słyszeli – że w tym mieści istnieje drużyna, będąca kolekcjonerem tytułów mistrza Polski i innych laurów na krajowej i międzynarodowej scenie.

Istnieje klub, w którym praca z młodzieżą była podziwiana i wzorem do naśladowania. Dzisiaj można powiedzieć, że coraz bardziej te stwierdzenia tracą na aktualności.

- Gdy byłem juniorem, to jedyną zagadka było ile goli strzelimy przeciwnikom. Zazwyczaj nasze konfrontacje kończyły się dwucyfrowymi zwycięstwami. A teraz? Nasi juniorzy bronią się przed przegarną w takich rozmiarach. Nie spodziewałem się, że kiedyś do tego dojdzie – mówił kilka dni temu, były reprezentant kraju, Sebastian Łabuz.

Nowotarski hokej w ostatnich latach bardzo cierpi. Nieprzemyślane decyzje, zły dobór ludzi, sprawił, iż potrzebuje dobrego specjalisty, by postawić go na nogi. Znalazł się ktoś, kto stworzył nowy klub, który będzie działał od podstaw. Sparta Nowy Targ – bo taką nazwę mu nadał twórca pomysłu, Mateusz Iskrzycki. Były hokeista Podhala, który poszedł w ślady ojca, wielokrotnego reprezentanta kraju. Cala rodzina związana jest z hokejem.

- Chcesz odbudować nowotarski hokej? - pytam.

- Są pomysły, jest siła, mam partnerów, którym ufam i jestem przekonany, że wspólnie możemy przywrócić dawny blask nowotarskiemu hokejowi. Nie ma obaw, nie rzucamy się na seniorów. Zaczynamy od fundamentów, czyli od najmłodszych, by krok po kroku dojść to tego co będzie wizytówką klubu. Odkryliśmy problemy, które gnębią nasz hokej i chcemy działać. Emocjonalnie jestem związany z miastem i klubem. Tutaj stawiałem pierwsze hokejowe kroki, grałem dla barw Podhala, chociaż moja kariera nie potoczyła się tak, jak sobie wymarzyłem. Ale spotkało mnie to, co teraz dotyka młodych graczy. Nowy Targ był świątynią polskiego hokeja i trzeba ją odbudować na zdrowych zasadach. Dlatego zakasałem rękawy i przystąpiłem do pracy. Mam strategię, którą wspólnie z partnerami staram się wdrażać.

- Uważasz, że to co w tej chwili istnieje źle działa?

- Nie jestem od oceniania. Mam szacunek dla ludzi, którzy prowadzą klub, pracują społecznie. Cenię ich za to, ale przyglądam się ich działaniu od wielu lat i... Mam inną wizję hokeja i dlatego tworzę nowy klub, na nowych zasadach. Mam rozeznanie jak pracuje się z dziećmi w krajach, które przodują w hokeju. Widziałem jak to się robi w Szwajcarii, Czechach i Niemczech. Mam w głowie wzorzec, jak powinno wyglądać szkolenie, na jakich zasadach powinien funkcjonować klub.

- Kontaktowałeś się z aktualnym klubem, żeby wspólnie działać?

- Nie widzę się w tym układzie. Moją wizję chcę realizować ze swoimi ludźmi. Na swoich zasadach.

- To zdradź jaka to wizja?

- Obszerna. Począwszy od szkolenia, pozyskiwania dzieci do hokeja, kończąc na odpowiednim żywieniu i marketingu. Szczegółową strategię przedstawię, gdy klub zacznie funkcjonować. Dużo rzeczy ustalamy w ścisłym gronie i w tej chwili nie chcę ich zdradzać. Program opracowany jest bardzo szczegółowo. Liczył najpierw 100 stron maszynopisu, a teraz 200. Dzięki ogromnej wiedzy jaką posiada Tadeusz Japoł poznaję różne tajniki prowadzenia klubu. Poznaję jak należy poruszać się w ważnych sferach, które decydują o powodzeniu przedsięwzięcia. Wszystko idzie zgodnie z planem, każdego dnia idziemy do przodu. Nie ukrywam, że mam rzucane kłody pod nogi, ale jeszcze bardziej motywują mnie do działania.

- Masz kontakt z trenerami, którzy mają doświadczenie w pracy z dziećmi i młodzieżą?

- Bez tego nie byłoby sensu rzucać się w wir tworzenia nowego klubu. Mam kontakt z Andrzejem Szczepańcem, który od podszewki zna hokej szwajcarski, pracował i był jednym z tych Polaków, którzy dołożyli cegiełkę do tego co dzisiaj reprezentuje ten kraj na światowej arenie. Szwagier, który jest trenerem w Ambri. Mam kontakt ze szkoleniowcami za południową granicą. Jest jeszcze jedna wielka twarz, która być może przyłączy się do tego przedsięwzięcia, ale w tym momencie nie mogę zdradzić nazwiska.

- Klub będzie się nazywał?

- Sparta Nowy Targ. Sięgnąłem do historii klubu i znalazłem, że Podhale, kiedyś nosiło taką nazwę. Nazwa łączy się z charakterem klubu i odnosi się do waleczności, bohaterstwa. Taki ma być mój zespół, złożony z charakternych, walecznych, pracowitych ludzi i dążących do celu nawet wtedy, gdy na tej drodze napotkają na opór.

- Rozmawiałeś o pomyśle z samorządowcami?

- Rozmawiałem z burmistrzem, starostą, wójtami, a także z przedstawicielem oświaty. Chcemy reaktywować piękną ideę, jaką dawniej był „Złoty krążek”. Z niego wywodzili się najlepiej jeżdżący hokeiści w kraju. Projekt w pierwszych latach obejmuje Małopolskę, a odcelowe cały kraj. Generalnie na dzisiaj będzie to trójkąt – Nowy Targ z filiami Czarny Dunajec i Białka Tatrzańska. Nie chcemy, żeby jakaś duszyczka nam umknęła. W okolicznych miejscowościach pragnę zaszczepić dzieciom hokej. Z uprawiania sportu jest wiele korzyści. Nie osiągnąłem w hokeju zbyt wiele, ale hokej nauczył mnie wielu czynności życiowych, które trudno posiąść robiąc coś innego. Zależy mi na tym, by hokej był jedną z form wychowania. Pieniądze są poboczne, ale jak wszystko się zgra, to z czasem przyjdą. Mamy trudne czasy. Dzieci zbyt dużo czasu spędzają przed komputerami, niezdrowo się odżywiają i trzeba to zmienić. Społeczeństwo musi być bardziej ruchliwe. Trzeba trzymać się zasady: w zdrowym ciele zdrowy duch.

- Co z lodowiskiem, które przy trzech klubach może okazać się niewydolne?

- Pracujemy nad tym tematem z burmistrzem i Krzysztofem Łapsą dyrektorem obiektu. Kwestia lodu jest trudna, ale są okienka, w których można się ulokować. Nie będę zajmował się wszystkimi grupami, tylko naborem. Nie będę też zabierał chłopaków innym, jak to mi się zarzuca. Przez dwa lata będę się skupiał tylko na naborze.

– Wszystko pięknie, ale – jak w życiu – bez środków finansowych trudno będzie rozwinąć projekt?

- O tym też pomyśleliśmy. Środków będziemy szukać w każdej instytucji, funduszu unijnym czy Euroregionu Tatry, w ministerstwach - oświaty i sportu. Są też prywatne osoby, które deklarują pomoc. Sam będę finansował poprzez fundację „Młode Szarotki”, której jestem założycielem. Pieniądze generuję z parkingu przy SP nr 5, zachęcam do parkowania. W zeszłym roku zebrałem, kilka tysięcy, które przekazałem MMKS-owi. Pierwszym sponsorem klubu będzie firma www.eqology.com/pl,  która ma w swojej ofercie najlepszy tran na świecie, numer 1, oznaczony wieloma certyfikatami, m.in. posiada dwie gwiazdki Michelin. To produkt, który sam używam. Leczy depresję, otyłość, walczy z łuszczycą, krążeniem i nowotworem. Kwota jaka zostanie przekazana na klub będzie zależna od sprzedaży jaką wygeneruję. Zapraszam wszystkich do współpracy, w każdej formie. Każda pomoc się liczy, każdego radę rozważę i przy okrągłym stole będziemy zastanawiać się jak ją rozwiązać. Uważam, że musi to być kompleksowa usługa. Na spotkanie zapraszam w czwartek o 18 do restauracji Gool Gorce.

Zapytaliśmy wieloletniego działacza i prezesa Podhala, aktualnie honorowego prezesa Od Boys Podhale, Tadeusza Japoła, dlaczego przyłączył się do tego przedsięwzięcia.

- Trzeba wrócić do korzeni, to co przynosiło świetne rezultaty. Historia jest wielką nauczycielką – przekonuje. - Kiedyś dla wszystkich klubów byliśmy wzorem w pracy z młodzieżą. Jeśli ktoś ma inicjatywę, żeby było lepiej, to musiałem to poprzeć. Tym bardziej, że obserwuję wielki regres w Podhalu, a co za tym idzie również w kraju. Każdą inicjatywę mogę poprzeć, jeśli dotyczy ona szkolenia młodzieży. Nie wiem czy doczekam owoców tej pracy, ale ktoś będzie dumny z tej pracy. Jak ja kiedyś, gdy w latach 70- tych byłem kierownikiem drużyny, która seryjnie zdobywała mistrzostwo kraju swoimi wychowankami i swoimi trenerami. Wtedy mieliśmy takie zaplecze, że śmiało mogliśmy wystawić drugą drużynę o podobnej sile. Z naszych wychowanków korzystały niemal wszystkie klubu w Polsce. Wtedy jednak trener pierwszej drużyny miał obowiązek wprowadzać dwóch, trzech młodych graczy do drużyny i nie do grzania ławki, tylko musiał grać. To wszystko zależy od działaczy jakie wymagania postawią trenerowi. Efekty takiej polityki były namacalne. 16 i 17 -latkowie byli zawodnikami w pełni ukształtowanymi, odgrywającymi główne role także w reprezentacji kraju. Uważam, że trener spółki powinien mieć wpływ na szkolenie młodzieży. Jestem za tym, by był jeden klub, ale w tej sytuacji, jaka się wytworzyła, jest to nieosiągalne. W jakim klubie będą chcieli trenować dzieci, rozstrzygną rodzice. Logiczne jest, że zapiszą pociechę tam, gdzie będą nowocześniejsze warunki szkoleniowe, organizacyjne i finansowe. Nie jest tajemnicą, że najlepsi hokeiści dawnego Podhala wywodzili się z ubogich rodzin. Cechował tych chłopaków prawdziwy góralski charakter. Teraz też są rodziny, których dzieci chciałyby trenować, ale ich nie stać. Jeśli nowy klub zabezpieczy im sprzęt, wyjazdy, czyli weźmie na własny garnuszek, to coś co jest ważne dla rodzica, to będzie sukces. Obecnie trenują dzieci rodziców, których stać na zakup sprzętu, wyjazdy… Najbardziej mnie jednak boli, że rodzice wtrącają się szkolenia młodzieży.

Stefan Leśniowski

 

Komentarze







reklama