08.08.2019 | Czytano: 21004

Potraktowani z buta

To co wydarzyło się wczoraj w nowotarskim hokeju, wstrząsnęło nie tylko zawodnikami, ale także kibicami. Jak odebrali to sami zainteresowani?

Krzysztof Zapala poszedł w trudnym okresie na rękę włodarzom klubu. Zdecydował się, na ich prośbę, zrezygnować z czerwcowego wynagrodzenia i zgodził się rozłożyć na raty, na kolejne miesiące.

- To prawda – mówi popularny „Kazek”. - Mieliśmy podpisany kontrakt, ale potraktowano nas tak, jak traktuje się zawodników w polskiej lidze. Między nami, to normalka. Z punktu widzenia prawa pracy słabo to wygląda. Rozwiązanie kontraktu za pięć dwunasta przed ligą nie wystawia dobrego świadectwa o pracodawcy. Nie mam klubu. Chciałem być w Nowym Targu. Mam tutaj rodzinę, biznes i trudno byłoby to wszystko zostawić. Na rozmowach z włodarzami klubu informowałem o swoim zamiarze. Dlatego uważam, że postąpiono nie fair. Długo dogadywałem się, a wyszło jak wyszło. Najprawdopodobniej zakończę karierę. Nie uśmiecha mi się nigdzie iść. Uczestniczyłem w promocji karnetów i teraz ludzie do mnie dzwonią, chcą oddania pieniędzy. Uspakajam ich mówiąc, że Podhale będzie grało. Niektórzy ludzie jednak patrzą na to z innej strony. Trudno mi się wypowiadać o polityce klubu, bo teraz, po takim potraktowaniu, mogę być nieobiektywny. Dużo jest zawodników na testach, już z czwórką nowych podpisano kontrakty. Znając życie zacznie się nagonka, że Polacy zarabiają za dużo, a obcokrajowcy grają za 500 euro, jak to było w zeszłym sezonie. Pewnie nie trzeba im płacić mieszkania, wyżywienia… Kolej rzeczy jest znana, jak to będzie wyglądało w opinii publicznej.

Marcinowi Koluszowie włodarze nie płacili dwa miesiące. – To prawda – mówi „Kolos”. – Nie tylko mnie tak potraktowano, wszystkich bez wyjątku. Co mi to da jak ich podam do sądu? Wygram sprawę, ale kto mi odda pieniądze? Trzeba się dogadać. Jak nie znajdę klubu, to zapewne zakończę karierę.

Najlepszy strzelec w drużynie Podhala z poprzedniego sezonu, najlepiej punktujący, niesamowity walczak na lodowisku, dla którego nie było straconych krążków, harując z przodu i w defensywie. Mało jest takich graczy z polskim paszportem z profesjonalnym podejściem. Kto kręci się na trasie Nowy Targ – Turbacz, mógł osobiście się przekonać o profesjonalizmie tego gracza. Potrafił o godzinie 10 zakończyć trening z drużyną, by przed 11 być już na rowerze pod Turbaczem, w towarzystwie Andrzeja Nenko. Dba o wysoką formę. Krystian Dziubiński – bo o nim mowa - również został wezwany na dywanik, by oznajmić mu, o zmianie kontraktu, w jednym punkcie „ obniżka”

. - Chcieli nam obciąć kontrakt, by zatrudnić więcej zawodników – tłumaczy. - Nikt się nie zgodził. Mamy ważny kontrakt i trenujemy. Ja za czerwiec miałem zapłacone i nie przejmuję się sytuacją. Szykuję sobie zastępczą opcję. Już w maju, a potem ponowiłem w czerwcu i lipcu, skierowałem do sterników klubu zapytanie: „czy mają na mnie pieniądze, bo jeśli nie to mogę odejść”?. Brałem pod uwagę, że jest coś nie tak. Wstrzymywałem jednak inne kluby, podziękowałem im, bo prezes zapewniał, że mam zostać, więc zostałem.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama