07.04.2019 | Czytano: 2105

„Nie z nami te numery”. Niezawodni od lat (+zdjęcia)

Na nich zawsze można liczyć. Od sześciu lat stają na najwyższym stopniu podium mistrzostw Polski. U rywali obowiązuje hasło „bij mistrza”, ale co roku się nie realizuje.

Przeciwnicy sięgają po rezerwy, po coraz młodszych graczy, ale „starsi panowie” z Podhala – bo o nich mowa – nic sobie z tego nie robią. Im mistrzowskie tytuły się nie znudziły. Nie spowszechniały. Każdy mistrzowski tytuł cieszy ich tak samo, daje im ogromną frajdę i satysfakcję, że potrafią utrzeć nosa, tym, którzy starają im się odebrać pierwszeństwo w kraju.

Oldboje Podhala w zakończonym wczoraj czempionacie kraju po raz osiemnasty zagrali o główne trofeum, z tego tylko sześć razy nie udało im się wywalczyć „złota”. Czempionat rozgrywany jest od 1993 roku. Te liczby powinny wystarczyć za cały komentarz.

„Szarotki” rozpoczęły zmagania od dwóch wygranych po rzutach karnych. Dlatego przed decydującym meczem z Pomorzaninem Toruń stanęły przed trudnym zadaniem wygrania za trzy punkty. Tylko wtedy mogły myśleć o zajęciu pierwszego miejsca w grupie i stanięcia do walki w obronie mistrzowskiego tytułu. Torunianie zmontowali mocną pakę, ale na górali to nie wystarczyło. Był to też korespondencyjny pojedynek z gospodarzami turnieju. Oświęcimianie liczyli, że torunianie pomogą im zrzucić z tronu hardych górali. Nic z tego! „ Nie z nami te numery” – powiedzieli nowotarżanie i pokazali hokeistom z grodu Kopernika, gdzie ich miejsce w szeregu. Ani przez moment nie było złudzeń, która ekipa jest lepsza i której należy się miejsce w finale.

A sam finał? Rozstrzygnęli go bardzo szybko, bo już w pierwszej części meczu, zdobywając trzy gole i tym samym odebrali sanocko-krynickiej drużynie ochotę do gry. – Przeciwnik w tym momencie zdał sobie sprawę, że do złota ma daleką drogę. Odniosłem wrażenie, że rywale byli zadowoleni z drugiego miejsca. A my? Mieliśmy mecz pod kontrolą. Nie chcieliśmy bić strzeleckich rekordów, bo nie w tym rzecz. Gdyby obwiązywał system, że liczą się gole, to zdobylibyśmy ich tyle, ile potrzeba byłoby do zwycięstwa. A tak, staraliśmy się unikać niepotrzebnych strać, by nie złapać kontuzji i być sprawnym na bankiecie – śmieje się Jacek Kubowicz.

- Trudno być niezadowolonym z kolejnego mistrzostwa – mówi prezes Old Boys Podhale, Paweł Zych. – Tegoroczny czempionat nie był dla nas łatwy. Pierwsze spotkania pokazały, że sześć lat temu mieliśmy młodszy skład i wygrywaliśmy w cuglach, a teraz konkurenci mieli młodych zawodników, którzy niedawno występowali na ekstraklasowych taflach. Było widać różnicę w ich grze. Byli dużo szybsi, lepsi w sytuacjach jeden na jeden. To sprawiło, że musieliśmy z większą determinacją i profesjonalizmem podejść do mistrzostw, ale to wszystko jest do czasu. Mamy kilku potencjalnych młodszych graczy - m.in. Jastrzębski, Słowakiewicz, Biela - którzy być może już w następnym czempionacie w Gdańsku zasilą nas. Już w tych mistrzostwach miało wystąpić dwóch, ale z przyczyn osobistych odmówiło udziału. Mam nadzieję, że będzie więcej chętnych w przyszłym roku, którzy uzupełnią nasz skład. Nas starszych przewyższają szybkością i być może utrzymamy prymat w kraju.

Nowotarżanie zgarnęli też dwie indywidualne nagrody. Najlepszym napastnikiem wybrano Tomasza Koszarka, a MVP turnieju został Marek Raczka. – Nasz bramkarz w dużej mierze przyczynił się do naszego sukcesu – twierdzi prezes.

Oni sięgnęli po miano najlepszej druzyny w  kraju:  Rączka, Samolej – B. Piotrowski, B. Iskrzycki, Koszarek, Zaręba, Malinowski – P. Gil, P. Zych, Ł. Gil, Kubowicz, Jękner – Puławski, Różański, A. Zych, Furca, Pohrebny – Smreczyński. Coach: Józef Batkiewicz. Kierownik drużyny Ryszard Bielak.

Stefan Leśniowski
Zdjęcia Ryszard Bielak
 

Komentarze









reklama