07.03.2019 | Czytano: 1028

Przed biegiem miejsce wzięlibyśmy w ciemno

Sztafeta mieszana w składzie Magdalena Gwizdoń, Kinga Zbylut, Grzegorz Guzik, Łukasz Szczurek wywalczyła dziewiąte miejsce w inauguracyjnym wyścigu biathlonowych mistrzostw Świata w Ostersund.

Jest to najlepszy rezultat Polski w tej konkurencji od 2013 roku. Nasi reprezentanci zaimponowali zwłaszcza na strzelnicy - dobierali tylko czterokrotnie i zanotowali najlepszy czas strzelania.

KINGA ZBYLUT: - Domyślałam się, że trenerka będzie chciała mnie wystawić w sztafecie mieszanej, żebym miała przetarcie przed biegami indywidualnymi. Wiadomo skąd to przeczucie się wzięło - starty za oceanem nie były tymi moimi wymarzonymi. Przypętała się choroba i dochodziłam do siebie trochę dłużej niż powinnam.  Cieszę się ze strzelania, bo z nim u mnie różnie bywało. Bieg nie był jeszcze najlepszy. Zaczęłam ostrożnie, bo po takiej przerwie nie wiedziałam czy starczy mi sił do końca. Myślę, że dołożyłam swoją cegiełkę do dobrego wyniku całej sztafety. To dziewiąte miejsce to nasz mały sukces. Dobrze, że Łukasz Szczurek uwierzył w siebie na nowo po nieudanym starcie w USA. Indywidualnie chciałabym oczywiście zajmować miejsca takie jak w sprincie w Novym Meście, ale wiem też, że za mną jest ciężki czas. Po chorobie trudno będzie o powtórkę tej ósmej lokaty. Myślę, że byłabym zadowolona gdyby udało mi się zakręcić w pierwszej trzydziestce. To dałoby mi poczucie, że potrafiłam się podnieść i walczyłam do końca.  Panowie z obsługi technicznej tras robili co mogli, bo śniegu od rana napadało bardzo dużo. Wiem od dziewczyn, które brały udział w dopołudniowym treningu, że wtedy warunki były jeszcze gorsze, więc dobrze, że udało się doprowadzić trasę do stanu, który aż tak nie przeszkadzał podczas zawodów.

ŁUKASZ SZCZUREK: - Styczeń i luty był dla mnie trudny. Podczas grudniowych pucharów poczułem, że złapałem kontakt z czołówką, tą samą, która tak bardzo mi uciekła kilka lat temu. Rzeczywistość okazała się później inna, nie było już tak kolorowo. Czułem, że wracam do dobrej formy, ale kolejne starty pokazywały coś zupełnie innego. Zaczęły pojawiać się błędy na strzelnicy, co spowodowało, że zacząłem w siebie wątpić. Ważny był ostatni tydzień w Idre, gdzie był czas na spokojne treningi. Udało się wrócić do podstaw. Te dwa pierwsze miesiące roku były na pewno stracone jeśli chodzi o wyniki, ale ten czas dał mi sporo do myślenia i wydaje mi się, że wyciągnąłem odpowiednie wnioski na przyszłość.  Cieszę się, że udało mi się w dzisiejszym biegu zrealizować to co sobie zaplanowałem. Mam nadzieję, że jest to zwiastun poprawy formy, bo podobnie czułem się w grudniu. Miałem co prawda mały kryzys na ostatnim okrążeniu, ale udało mi się go przemóc na jednym ze zjazdów i utrzymałem dziewiąte miejsce. Oczywiście przed startem wzięlibyśmy je w ciemno. Może jest mały niedosyt, że nie jest to lokata w ósemce, ale zdecydowanie przeważa uczucie zadowolenia z dobrze wykonanej pracy. Na strzelnicy byłem skupiony i wyluzowany zarazem. Udało mi się wyłączyć i zupełnie nie zwracałem uwagi na strzelanie rywali. Gdy na leżaku podnosiłem się z dywanika to byłem zaskoczony, że aż sześciu rywali wciąż jeszcze strzela. Muszę przyznać, że wzbudziło to we mnie dodatkową adrenalinę. Dzisiejszym startem potwierdziliśmy, że jesteśmy w stanie utrzymać lokatę w Pucharze Narodów gwarantującą cztery miejsca startowe w przyszłym sezonie. W listopadzie pewnie mało kto wierzył, że będziemy w stanie o to powalczyć. To pokazuje, że zrobiliśmy postęp jako grupa. Oczywiście zdarzają się przestoje, takie jak chociażby mi, ale w tym czasie punkty zdobywał Grzesiek Guzik. Na pewno ta rywalizacja w Pucharze Narodów jest czymś co nas napędza. Chcemy w przyszłym sezonie startować w czwórkę. To naprawdę wiele ułatwi i pomoże w rozwoju męskiego biathlonu.

materiał prasowy

Komentarze







reklama