23.02.2019 | Czytano: 1713

PŚ: Król i Kwiatkowski blisko podium

Aleksandra Król oraz Oskar Kwiatkowski zajęli czwarte miejsce w Pucharze Świata w slalomie gigancie równoległym w Secret Garden w Chinach.

Secret Garden położony jest niedaleko miejsca, gdzie rozgrywane będą igrzyska olimpijskie w 2022 roku. Polacy start w slalomie gigancie równoległym mogą zaliczyć do bardzo udanych. Aleksandra Król kwalifikacje zakończyła na wysokim 4. miejscu. W 1/8 finału polska snowboardzistka dość pewnie wygrała z Japonką Emi Sato. W ćwierćfinale Król pokonała Niemkę Cheyenne Loch i liczyła się w walce o miejsce na podium. Następnie na drodze Król stanęła Ester Ledecka. Mistrzyni olimpijska wyprzedziła Polkę o pół sekundy. Aleksandrze Król pozostała walka o trzecie miejsce. W tym wyścigu rywalizowała z Seliną Joerg. Przez większą część trasy Król prowadziła, ale w końcówce została wyprzedzona przez mistrzynię świata. Do podium zabrakło bardzo niewielu. W wielkim finale Ramona Hofmeister okazała się znacznie lepsza od Ester Ledeckiej.

- Szkoda półfinałowego biegu. Byłam naprawdę bardzo blisko pokonania Ester Ledeckiej. Także bardzo niewiele zabrakło, ażeby wywalczyć trzecie miejsce. Niebieski tor sprawiał wiele trudności zawodnikom, zwłaszcza na szóstej tyczce od końca. Tam po prostu traciło się prędkość. Ale trudno. Jutro kolejne zawody – powiedziała Aleksandra Król.


Oskar Kwiatkowski w kwalifikacjach był 14. Ze względu na małe różnice niewiele zabrakło, a Polak nie wystartowałby w fazie pucharowej. Niestety, tak stało się w przypadku Michała Nowaczyka, który zakończył zawody na 36. miejscu. Potem Kwiatkowski wygrał z Włochem Maurizio Bormolinim i zrewanżował się Vicowi Wildowi za porażkę w mistrzostwach świata. W 1/2 finału musiał uznać wyższość Andrieja Sobolewa. W wyścigu o trzecie miejsce przebieg był podobny do rywalizacji z udziałem Aleksandry Król. Tutaj również Kwiatkowski jechał z Niemcem, Stefanem Baumeisterem. Polak jechał z przewagą, ale w końcówce został wyprzedzony przez reprezentanta Niemiec. Ze zwycięstwa cieszył się Tim Mastnak. Słoweniec w finale pokonał Andrieja Sobolewa.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama