06.02.2019 | Czytano: 7297

Fabian Kapica: Przez Niemcy do NHL (+zdjęcia)

Od naboru śledzę jego sportowe losy. Tata z mamą przywodzili dzieciaka na zajęcia i oka z niego nie spuszczali. Obserwowali każdy jego ruch z Hokejowego Pubu. Dzisiaj mogą być z niego dumni.

Fabian Kapica – bo o nim mowa – w ubiegłym roku wywalczył z „Szarotkami” mistrzostwo Polski młodzików. Został też wybrany najlepszym napastnikiem imprezy. Fabian miał kogo podpatrywać i uczyć się. W końcu w jego żyłach płynie sportowa krew. Tata był bramkarzem w Podhalu, a jego straszy brat – Damian - szybko okrzyknięty został największym talentem polskiego hokeja. Starszy brat karierę kontynuuje w Cracovii, ale Fabian o grze w polskiej lidze nie marzy. Chce się rozwijać w kraju o wyższej hokejowej kulturze. Jak każdy młody chłopiec uprawiający hokej pragnie zagrać w NHL. Z pewnością z polskiej ligi marzenie byłoby trudne do zrealizowania, ale on hokejowego rzemiosła uczy się w Niemczach. A stamtąd zdecydowanie łatwiej wpaść w oko skautom z NHL. Tym bardziej, iż Fabian swoją grą w niemieckich klubach zrobił już spore wrażenie na obserwatorach.

- Jak trafiłeś do Niemiec?

- W 2017 roku uczestniczyłem w turnieju w Holandii. Byłem tam z reprezentacją Polski U -15. Uczestniczyła w tej imprezie również drużyna z Hamburga. Tak się złożyło, że niemieckiej ekipie strzeliłem trzy gole. To widocznie zrobiło duże wrażenie na szkoleniowcach tego klubu, bo od razu ich przedstawiciel skontaktował się z moim tatą. Sprawy szybko się potoczyły i w listopadzie pojechałem tam na testy. Pozytywnie je przeszedłem i w grudniu byłem już zawodnikiem Hamburga. Rozegrałem pierwsze ligowe mecze.

- W której lidze występowała twoja nowa drużyna?

- W drugiej lidze juniorów. Rozegrałem 16 spotkań, zdobyłem 41 punktów, strzelając 22 bramki i zaliczając 19 asyst. Wystąpiłem w jednym meczu rezerw swojego rocznika w drugiej lidze i to spotkanie zakończyłem pięciobramkową zdobyczą. Dodatkowo przy czterech gola asystowałem. Zagrałem jedno spotkanie w drużynie U -19 na trzecim poziomie rozgrywkowym i okrasiłem go golem. Walczyliśmy o awans do ekstraklasy, ale się nie udało i wróciłem do kraju.

- Długo w ojczyźnie nie przebywałeś. Szybko znalazłeś miejsce w innym niemieckim zespole.

- Celem moich występów w Hamburgu było pokazanie się w drugiej lidze z dobrej strony, by zostać zauważonym, by zrobić krok do przodu. Pragnąłem spróbować swoich sił w najwyższej lidze. Tak też się stało. Dostałem się do ekstraklasy, do zespołu ETC Crimmitschau. Jestem zadowolony z pobytu w tym klubie, a także ze swoich osiągnięć. W 30 meczach zdobyłem 13 goli i 19 podań.

- Co się stało, że w szczycie sezonu znalazłeś się w Nowym Targu?

- Mamy dwutygodniową przerwę na potrzeby reprezentacji. Tydzień temu rozgrywaliśmy mecze, a inne drużyny nie grały i stąd tak długa przerwa.

- Hokej młodzieżowy w Polsce i Niemczech? To ta sama bajka?

- Na pewno inna. Jest spora różnica. Gra się szybciej. Praca w klubach jest profesjonalna. Masa dzieciaków jest chętna uprawiać naszą dyscyplinę. Sport młodzieżowy dla Niemców jest bardzo ważny. Praca od postaw powoduje, że zawodnicy są świetnie wyszkoleni technicznie. Bardzo dużo jest treningów technicznych, wielki nacisk kładzie się na jazdą na łyżwach. Potem to procentuje. Jest dużo zawodników do gry, jest spora rywalizacja o miejsce w drużynie.

- Jak z organizacją w tych klubach? Kijów, sznurówek… nie brakuje?

- (Śmiech) To są profesjonalne kluby i takich problemów nie ma. Bardzo dużo osób sponsoruje drużyny.

- Frekwencja na meczach jest duża?

- Zależy w jakim mieście gramy. W dużych miastach na młodzieżowe spotkania przychodzi 400 – 500 osób. U nas tylko rodzice są zainteresowani rozgrywkami w młodszych kategoriach wiekowych. W Niemczech kibicują nam prawdziwi fani hokeja. W mniejszym mieście hala wypełnia się setką fanów. Fajnie gra się, gdy ma się gorący doping.

- Z Niemcami wiążesz swoją hokejowa przyszłość?

- Mam taką nadzieje. Chcę zostać w tym kraju.

- Jak skończysz sezon w Niemczech, to będziesz w stanie zasilić drużynę juniorką MMKS?

- Zostało nam jeszcze sześć spotkań do rozegrania. Teraz gramy baraże, bo nie załapaliśmy się do rundy mistrzowskiej, do której trafiają trzy najlepsze drużyny z północy i południa. Drużyny od miejsca 4-8 walczą o jedno miejsce premiowane awansem. Mamy pięć punktów starty do Berlina, ale ostatni mecz z berlińczykami wygraliśmy, więc broni jeszcze nie złożyliśmy. Walczyć będziemy do końca o każdy punkt. Ostatni mecz mamy zaplanowany na 17 marca. CLJ zaczyna mistrzostwa dwa dni później. Jeśli tylko dostanę zgodę PZHL, to zagram w barwach MMKS. Wierzę, że tata załatwi wypożyczenie.

- Do polskiego hokeja nie chcesz wracać.

- Chcę grać zagranicą i tam się rozwijać. Zobaczymy jak to się potoczy.

- Z gry w koszulce z orzełkiem nie rezygnujesz?

- Obywatelstwa nie zmieniam. Marzeniem każdego jest, by zagrać w seniorskiej reprezentacji kraju. Założyć koszulkę z orłem na pierwsi. Także reprezentować kraj w młodzieżowych reprezentacjach. To jest jedno z moich marzeń.

- A kolejne marzenie?

- Nie odkryję Ameryki. Chciałbym zagrać w NHL.

- Podczas pierwszego twojego pobytu w rodzinnych stronach miałeś przyjemność trenowania z Tomkiem Valtonenen. Jakie ważenia?

- To była wspaniała przygoda. Świetne treningi, podczas których wiele nowego się nauczyłem. Cieszę się, że dostałem szansę trenowania z ekstraklasą.

- Valtonen nie namawiał cię, żebyś dołączył do jego drużyny?

- Nie było takiej propozycji.

- W jakim klubie w Niemczech - twierdzisz, że chcesz tam zostać - chciałbyś występować?

- Nie mam wymarzonego klubu. Śledzę DEL i kibicuję Berlinowi.

- Uczysz się w Niemczech?

- Nie. W krakowskim SMS przez internet.

- Jak z niemieckim językiem?

- W Hamburgu porozumiewaliśmy się po angielsku, bo wszyscy tym językiem operowali. Tutaj chłopaki mają problem z angielskim i komunikujemy się w języku niemiecki. Daję sobie radę.

Stefan Leśniowski
Zdjęcia dostarczył zawodnik
 

Komentarze







reklama