01.12.2018 | Czytano: 1102

Żyła drugi w rosyjskim konkursie

Johann Andre Forfang wygrał konkurs Pucharu Świata na skoczni w Niżnym Tagile. Reprezentant Norwegii triumfował po skokach na odległość 135,5 m i 129 m. Drugi był Piotr Żyła.

Ryoyu Kobayashi prowadził po pierwszej serii. Reprezentant Japonii uzyskał odległość 134 m. Drugie miejsce zajmował Piotr Żyła (133 m). Polak potwierdził, że znajduje się w wysokiej dyspozycji, otrzymał notę 134,4 pkt.

W finałowej serii wystąpiło czterech Polaków. Zaraz za Żyłą na rozbiegu pojawił Kamil Stoch. Zwycięzca Pucharu Świata z poprzedniego sezonu osiągnął tylko 123,5 m, co oznaczało dopiero 14. miejsce (119,2 pkt). Pewnie do drugiej serii awansował Dawid Kubacki. Wylądował na 126. metrze (112,8 pkt) i zajmował 219 miejsce. Stefan Hula skoczył 125,5 m, za co otrzymał 117,1 pkt i plasował się na 15 pozycji. W finałowej serii zabrakło Macieja Kota (121 m) i Jakuba Wolnego (114 m).

Pierwszym z Polaków, który stanął na rozbiegu był Kubacki, któremu zabrakło odległości. Leciał wysoko, ale nie było prędkości w drugiej fazie. Wylądował na 122 m, to za mało, by poprawić lokatę. Spadł na 20 miejsce.

Liczyliśmy na Hulę, że pofrunie tak daleko jak latał w poprzednim sezonie. Niestety za krótko, tylko 120 m i przegrał nawet z Kubackim. Był 21.

Dobry skok oddał Stoch, który wylądował na 129 m. i w tym momencie objął prowadzenie, ostatecznie konkurs zakończył na 7 miejscu.  Skoczek z Zębu prowadzeniem cieszył się tylko chwilę, bo skaczący po nim Norweg Robert Johansson pofrunął daleko. 131 metrów! Norweg wyprzedził Stocha o 0,4 pkt! Stephan Leyhe jeszcze dalej wylądował na 134 m. i mieliśmy kolejnego lidera. Ale Niemiec zakończył skoki drugiej dziesiątki.

Czołowa dziesiątka nie poradziła sobie z trudnymi warunkami. Skakali blisko oprócz… Stefan Kraft poleciał 131,5 metra i był wtedy drugi. 129 metrów uzyskał Norweg Johan Andre Forfang i objął prowadzenie. Za nim skakał Żyła i poszybował na 131 m i nie wygrał z Norwegiem. Kobayashi tylko 130 m i spadł na trzecie miejsce. Żyła drugi.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama