Królewskie powitanie (+zdjęcia)

 Drużyna, w której grał zajęła siódme miejsce w zakończonych mistrzostwach świata w Meksyku. Krystian i drużyna wrócili do kraju. Bohater Podhala witany był w rodzinnej miejscowości jak król. Przed domem zgromadzili się jego fani, znajomi, rodzina. Przywitanie było bardzo gorące. Były kwiatu, odśpiewano „Sto lat”, wystrzelił korek od szampana. Krystian, o którym było bardzo głośno w ostatnich dniach, nie ukrywał wzruszenia.

Był ojcem zwycięstwa z Kolumbią w meczu otwarcia czempionatu globu. Zdobył jedyną i – jak się później okazało – zwycięską bramkę dla biało –czerwonych. Wszystkie portale internetowe zamieściły zdjęcie szczęśliwego strzelca, który po strzeleniu gola podbiegł do linii bocznej i zdjął koszulkę odsłaniając t-shirt z życzeniami dla mamy, która w tym dniu obchodziła urodziny. Również jego bramka zdecydowała o wygranej z Kostaryką. Swoją grą zaskarbił sobie ogromną sympatię kibiców.

Krystian jest najlepszym przykładem dla młodych niepełnosprawnych ludzi. Pokazuje, że w życiu nie ma rzeczy niemożliwych. Że determinacja, upór pozwalają przełamywać granice wydawałoby się niemożności. Stawia czoło losowi i realizuje swoją dziecinną pasję. Okazuje się, że mając jedną nogę można świetnie operować futbolówką i grać w imprezach najwyższej rangi, walczyć o medale. Urodził się bowiem z wadą kończyny dolnej (skrócona kość udowa i przykurcz kolanowy). Mimo to piłka stała się ważną częścią jego życia, ale nie tylko. Jeździł na łyżwach, wspinał się na ściance, pływał, zjeżdżał na nartach. Za sprawą ojca, byłego gracza m.in. nowotarskiego Podhala, zakochał się w futbolu. Mimo, że poruszał się o kulach, to grał w piłkę z… pełnosprawnymi zawodnikami. Miał na to pozwolenie z MZPN. Na jego występy musieli się też zgodzić rywale. To dzięki tacie trafił do ampfutbolowej drużyny z Krakowa.

Krystian Kapłon zdobył z ampfutbolową kadrą brązowy medal mistrzostw Europy w Turcji przed rokiem, a w tym chciał z kolegami podbić świat. On i jego koledzy nie ukrywali, że jadą do Meksyku po medal. Niektórzy byli jeszcze bardziej odważni w zapowiedziach i mówili o medalu z najszlachetniejszego kruszcu. Nie udało się. Byli bliscy strefy medalowej. Gdyby nie przeklęte dwie ostatnie minuty dogrywki z Angolą ( późniejszym triumfatorem czempionatu) i brak szczęścia w rzutach karnych, to… Można tylko gdybać. Taki jest sport. Będzie okazja do rewanżu w kolejnych imprezach najwyższej rangi. Za dwa lata mistrzostwa Europy odbędą się prawdopodobnie w Krakowie.

Stefan Leśniowski
Zdjęcia Michał Adamowski