17.05.2018 | Czytano: 14401

Polski hokej się nie sprzedaje

Raport „Rynek Sponsoringu Sportowego 2017” nie kłamie. Sponsorzy nie pchają się drzwiami i oknami do gabinetów prezesów hokejowych klubów, również do siedziby PZHL. PHL jako jedna z nielicznych lig nie ma sponsora tytularnego.

Raport, ukazał się niedawno, powstał dzięki kooperacji firm świadczących usługi dla właścicieli praw sponsoringowych oraz sponsorów, tj. Evolutio, Havas Sports & Entertainment (Havas Media Group), Sponsoring Insight oraz SportWin. Opracowanie zawiera kluczowe informacje nt. rynku praw sponsoringowych, m.in. jego szacunkową wartość w roku 2016, dystrybucję wolumenu rynku pomiędzy: dyscypliny sportu, kategorię kontrahenta oraz rodzaj zawartych kontraktów sponsoringowych. Rynek sponsoringu sportowego w Polsce wart był 832 400 000 złotych. To jednak nic, bo autorzy szacują, że rynek reklamowy w tym okresie był wart 8 331 000 000 złotych.

Z raportu wynika, że najwięcej środków trafia - co nie może dziwić - do piłki nożnej. Dokładnie 26,3%. Zapewne ten trend wzrośnie z powodu gry kadry Adama Nawałki z MŚ w Rosji. Zdecydowanie numerem dwa w tym rankingu jest siatkówka, z wynikiem 22,1% procent. W kraju zakochanym w futbolu to znakomity wynik. Hokej jest daleko w tyle, z zaledwie 2% pod względem przychodów ze sprzedaży praw sponsorskich. A może być jeszcze gorzej, bo reprezentacja – lokomotywa, która napędza dyscyplinę – spadła do trzeciej ligi! Jest biednie, ale biedą też trzeba umieć zarządzać. Trzeba też umieć dotrzeć do bogatych sponsorów. A tego nie potrafią skłóceni hokejowi działacze. Nie potrafiący dojść do porozumienia w najbardziej błahych sprawach, bez braku wizji w szkoleniu młodzieży. Klubowi działacze uważają, że lepiej zatrudnić słabego obcokrajowca niż wydać pieniądze na szkolenie młodzieży, która w przyszłości wywindowałby reprezentację w górę. Jeśli utrzyma się trend zatrudniania jak największej liczby stranieri, to niebawem o drużynie narodowej trzeba będzie pisać w kontekście historycznym. Teraz klubowi działacze potężnych klubów rozszarpują między sobą najlepszych polskich zawodników (a jest ich garstka), przebijając się w ofertach. Krążą lub krążyli między bogatymi klubami – Sanok, Tychy, Cracovia, Katowice. Tymczasem kadrowicze są coraz starsi i wcale nie będą lepsi. Dla niektórych ilość klubów z wysokimi gażami już się skurczyła. Cracovia zauważyła, iż towar stracił ważność.

Sponsora nie tylko wynik ( choć jest bardzo ważny, bo trudno firmować drużynę, która przynosi wstyd na arenie międzynarodowej czy krajowej) interesuje także wiarygodność, przejrzystość działań klubu, związku. Wiemy, że działacze hokejowej centrali nie mają ostatnio dobrej prasy. Długi wobec zawodników, trenerów i innych podmiotów, dymisja prezesa nie są dobrą kartą przetargową w zdobywaniu sponsorskiego rynku. Być może „ciało naprawcze” ( byli hokeiści i trenerzy z inicjatywy Waldemara Klisiaka spotkali się w Warszawie) z dwoma nowotarżanami – Czesławem Borowiczem i Walentym Ziętarą – okaże się na tyle mocne, że wprowadzi dyscyplinę na właściwe tory. PZHL pochwalił się, że Henryk Gruth, niezwykle ceniony szkoleniowiec w Szwajcarii, jedyny Polak w Hokejowej Galerii Sław, czterokrotny olimpijczyk, został doradcą związku ds. szkoleniowych. Tylko czy Henia nie chce się wykorzystać do walki o władzę? –zauważa katowicki Sport. Kilka frakcji właśnie rozpoczęło walkę. Sam zainteresowany twierdzi, że nie chce uczestniczyć po czyjejkolwiek stronie w tej walce.

Wróćmy jednak do raportu. Największa część środków - aż 53%! - trafia bezpośrednio do klubów, a do związków sportowych 19 %. Na trzecim miejscu są wydarzenia, zwłaszcza te duże i głośne – 9%. Środki inwestowane przez sponsorów w ligi i własne projekty sportowe – to 6%, obiekty – 4% oraz sponsoring indywidualny. Najbardziej atrakcyjne dla sponsorów są miejsca na koszulkach, stadionach i halach, gadżetach klubowych oraz nazwach. Pod względem przyciągania mecenasów bryluje liga siatkówki. Nieźle mają się federacje, które potrafią przyciągać sukcesami, gwiazdami, a tym samym zarabiają niezłe pieniądze. Niestety w tym gronie brakuje hokeja.

„ Czas najwyższy, by ci, którzy chcą dobra dyscypliny zmobilizowali się i spróbowali coś zbudować. Spokojnie, mądrze i na lata. Czas do pracy!” – zaapelował po MŚ na łamach „PS” kapitan polskiej reprezentacji, Marcin Kolusz.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama