15.03.2018 | Czytano: 13641

PHL: Siły złego na jednego (+zdjęcia)

AKTUALIZACJA (zdjęcia) Podhale przegrało czwarte półfinałowe spotkanie, ale zostawiło serce na lodzie. Walczyło, mimo wielu przeciwności jakie górali dotknęły. Niestety sędziowie byli jednymi z niechlubnych aktorów tego widowiska.


Sędziowskie cuda

Mecz bez sędziów się odbyć nie może. Być może szkoda. Polscy hokeiści do gigantów tej dyscypliny nie należą, lecz arbitrów – poza nielicznymi wyjątkami – mamy jeszcze słabszych. Czy można się dziwić, że na międzynarodowej arenie się nie liczą? Jeśli już to gwiżdżą ostatnią grupę mistrzostw świata z przedstawicielami krajów, które raczkują w hokeju. To najlepszy dowód jakie zdanie ma światowa centrala sędziowska na temat naszych „sprawiedliwych”. Do grzechów głównych należy trudność w odróżnianiu gry ostrej od faul, puszczanie przewinień rzeczywiście karygodnych i nadmierne sekowanie tych wynikających z ferworu walki. Popis nieudolności, ba mam nadzieję, że nic innego, dała para gwizdająca spotkanie. Trudno akceptować błędy. Ba, one doprowadzają do szewskiej pasji nawet najbardziej spokojnych ludzi – kibiców, działaczy i nas, dziennikarzy. Wszyscy wiedzą, że niektórzy trenerzy nie wytrzymują, są wręcz wściekli. Często też ugryzą się w język, bojąc się negatywnych konsekwencji ze strony arbitrów. Bo im włos z głowy nie może spać. Są jak święte krowy.

- Ci panowie nie poradziliby sobie nawet dzieci przeprowadzić przez pasy – skomentował ich wyczyn Sebastian Łabuz, były reprezentacyjny obrońca, który już nie jedno w życiu hokejowym widział. W przeciwieństwie do tych panów w pasach, którzy dzisiaj piskali.

Cudowny gol Michalskiego

Podhale rozpoczęło bardzo nerwowo. Nowotarżanie mieli problemy z dokładnym podaniem. Już w pierwszych czterech minutach sprezentowali trzy „patelnie”. Pokłosiem tego była też kara za nadmierną ilość graczy. Tyszanie wykorzystali grę w przewadze i objęli prowadzenie. Goście mieli inicjatywę. Zmiana scenariusza nastąpiła po indywidualnej akcji M. Michalskiego i przepięknym strzale. Krążek nim znalazł się w górnym rogu bramki odbił się od słupka. Ten gol sprawił, że z górali spadło ciśnienie. Chwilę później Murray po raz drugi został pokonany, po kapitalnej kontrze Biezaisa i Ogorodnikowa, ale… Podhale ukarane zostało podwójnie, sędziowie nie uznali gola i wykluczyli z gry Jaśkiewicza. Wcześniej nie zauważyli ewidentnego faulu na Wielkiewiczu, który z pomocą medyczną opuścił taflę i już nie pojawił się na niej (przebywa w szpitalu na badaniach). W końcówce świetną okazję zmarnował Biezais nie trafiając do bramki z najbliższej odległości.

Szczęście ponoć sprzyja lepszemu

Druga odsłona również na remis. Już w pierwszych minutach Bagiński zmarnował sytuację sam na sam. Tempo akcji spadło, sporo było przepychanek, przerw w grze. Sędziowie kompletnie nie radzili sobie. Oni byli głównymi sprawcami bałaganu. W 29 minucie, po analizie wideo uznali gola zdobytego przez Cichego. Wydawało się, że goście przejmują kontrolę nad meczem, gdy tymczasem nieprozumienie Murraya z obrońcą sprawiło, iż Samarin dobił bezpański krążek do pustej bramki.

Na początku trzeciej odsłony Ciura wrzucił lobik na bramkę Podhala i ku zaskoczeniu wszystkich „guma” zatrzepotała w siatce. Podhale jednak się nie poddawało i kilka razy zakotłowało się pod tyską świątynią. 105 sekund przed końcem tercji gospodarze zagrali va banque. Wycofali bramkarza i w sześciu atakowali czwórkę rywali. Bezskutecznie.

Przyjedzie po sezonie.... do przyjaciela

- Dobre spotkanie, wypracowaliśmy systemowe bramki. Zadowolony jestem z gry chłopaków. Szkoda, że dużo prezentów robimy przeciwnikowi. Tak nie powinno być w play off. Może moje słowa dotrą do zawodników. Dużo strzałów oddajemy, ale przeciwnik sporo ich blokuje. Do Nowego Targu wybieram się dopiero po sezonie do mojego przyjaciela Marka Batkiewicza – powiedział Andriej Gusow.

- Rozegraliśmy dobre spotkanie. Planowałem grać na cztery formacje, ale kontuzja Wielkiewicza skorygowała je. Zmuszony byłem grać na trzy piątki. Wczoraj straciliśmy dużo sił, ale chłopaki zagrali z charakterem. Zabrakło nam szczęścia, bo sytuacje były – podsumował Andriej Parfionow.

- Kolejny ciężki mecz. Podhale postawiło twarde warunki, ale cieszy nas wygrana. Wczoraj zagraliśmy słabiej, dzisiaj zdecydowanie lepiej – powiedział Adam Bagiński.

Chcemy z fasonem zakończyć serię

- Wczoraj mecz się układał, dzisiaj nie. Tak czasami bywa. To był dobry mecz i może nas pozytywnie nastroić na kolejną potyczkę w Tychach. Tanio skóry nie sprzedamy – zapewnia Krzysztof Zapała. - Byliśmy dzisiaj troszkę słabsi jednak się nie załamujemy. Jedziemy do miasta piwnego po zwycięstwo. Chcemy przenieść rywalizację do Nowego Targu. Walczymy do końca. Tyszanie będą chcieli skończyć w domu, a dobrze wiem, że jak się bardzo chce, to nie zawsze wychodzi.

- Mecz mógł się podobać. Nie uważam, żebyśmy byli bez szans. To był mecz o jeden błąd. Brakowało też szczęścia, jak choćby przy stracie trzeciego gola, czy też w sytuacjach pod bramką Murraya. Mieliśmy swoje okazje by wyrównać. Gra się do czterech zwycięstw, chcemy jak najdłużej grać w play off. Zrobimy wszystko, żeby z fasonem zakończyć serię – powiedział Marcin Kolusz.

TatrySki Podhale Nowy Targ – GKS Tychy 2:3 (1:1, 1:1, 0:1)
0:1 Klimienko – Cichy – Pociecha (8:10 w przewadze)
1:1 M. Michalski (11:44)
1:2 Cichy – Bepierszcz – Szczechura (28:59)
2:2 Samarin – Ogorodnikow – Kolusz (32:17)
2:3 Ciura – Kalinoski (42:36)
Stan rywalizacji w play off do czterech wygranych 1:3
Sędziowali: Paweł Meszyński (Warszawa) i Mariusz Smura (Katowice) oraz Paweł Kosidło i Marcin Młynarski (obaj Kraków).
Podhale: Odrobny; Sulka – Samarin, Jaśkiewicz (2) – Tomasik, K. Kapica – Pichnarczik (2), Wojdyła - Mrugała; Kolusz – Ogorodnikow – Biezais, M. Michalski – Zapała – Różański, Wielkiewicz – Neupauer (2) – Siuty, Svitac – Kondraszow. Trener Andriej Parfionow.
Tychy: Murray; Pociecha – Ciura (2), Bryk – Górny, Kotlorz – Kolarz, Kogut - Mentsiuk; Galant – Kalinowski (4) - Witecki, Gościmiński – Rzeszutko (2) – Huovinen, Bepierszcz – Cichy – Szczechura, Klimenko – Komorski – Bagiński. Trener Andriej Gusow.

Stefan Leśniowski

 Zdjecia Michał Adamowski

Komentarze







reklama