19.02.2018 | Czytano: 3331

Historyczny medal. Zrobił krok i upadł

Piękny dzień Polaków na olimpijskiej skoczni. Fantastyczny konkurs, zakończony medalem dla biało –czerwonych. Faworyci nie zawiedli - skoczkowie z Norwegii wygrali drużynowy konkurs skoków.

Skoczkowie z Norwegii prowadzili na półmetku drużynowego konkursu. Wszyscy skakali równo, daleko. U nas najsłabszym ogniwem był Maciej Kot. Nie walczył o długość (129,5 m). Przegrał z Stefanem Kraftem, który przy minimalnym wietrze uzyskał 133,5 m.

Po chwili zachwycił Karl Geiger. Niemiec uzyskał 136 metrów (0,2 m/s) i teraz to jego ekipa prowadziła. Nie trwało to jednak długo - kończący pierwszą kolejkę Daniel Andre Tande lądował w tym samym miejscu, ale zrobił to w trudniejszych warunkach (0,38 m/s w plecy) i to Norwegia była na czele po pierwszym z ośmiu skoków.

Manuel Fettner, drugi z Austriaków, wylądował na 122,5 m co nas ucieszyło w walce o medale. To ułatwiło nam sprawę - po bardzo dobrym skoku Stefana Huli (130 m) wyszliśmy na prowadzenie. Straciliśmy je co prawda po skoku Stephana Leyhe (128 m), ale zmniejszyliśmy stratę do Niemców do 5,4 punktu. Kończący drugą grupę Andreas Stjernen poleciał za to dalej - odległość 133 metrów potwierdziła, że to Norwegowie są faworytami konkursu.

W trzeciej grupie po skoku Gregora Schlierenzauera (127,5 m) przyszła pora na trzeciego z Polaków, Dawida Kubackiego. Nasz reprezentant nie zawiódł, w świetnym stylu poleciał na odległość 138,5 metra. Prowadziliśmy z dużą przewagą nad Austriakami. A na dodatek odrobiliśmy trochę strat do Niemców i Norwegów - bliżej lądowali bowiem Richard Freitag (134,5 m) i Johann Andre Forfang (132,5 m).

Michael Hayboeck po wylądowaniu 133,5 m dał pierwsze miejsce swojej reprezentacji. Po nim skaczący Kamil Stoch pokazał klasę. Polak poszybował na odległość aż 139 metrów. Po doliczeniu wysokich not za styl byliśmy na czele z przewagą ponad 47 punktów nad Austriakami.

Andreas Wellinger i Robert Johansson też polecieli daleko. Szczególnie Niemiec, który pofrunął metr dalej niż Stoch. Podopieczni Wernera Schustera byli lepsi od nas o trzy punkty. Robert Johansson również nie zawiódł. 137,5 m wystarczyło, by Norwegia pozostała na czele, ale ich przewaga nad Niemcami wynosiła zaledwie dwa punkty; Polacy tracili pięć.

Kraft już tak daleko nie skoczył w serii finałowej. Uzyskał 126,5 m oi Austria przegrywała ze Słowenią. Po nim skakał Kot i poprawił się znacznie lepiej, ale w świetnych warunkach i odjęto mu punkty, lądował na 133 m. Gieger o metr dalej od Kota i zyskał nad nami 7,7 pkt. Horngacher nie miał wesołej miny. Inny medal niż brązowy trochę się oddalił. Tande wykonał swoją pracę fantastycznie, wylądował na 140,5 m i pierwsza nota sędziów maksymalna (20 pkt.).

Druga grupa. Fettner – 125,5 m i wyprzedzają Słoweńców. Hula ląduje na 134 m. Wiatr z tyłu skoczni, dodane punkty, wysokie noty sędziowie. Hula odrobił punkty po skoku Leyhe długości 129 m. Wyprzedziliśmy Niemców o 1,1 pkt. Norwegowie są jednak nie do ugryzienia. Zmierzają po złoto. 135,5 metra Stjernena. Walka o drugie miejsce rozegra się między nami, a Niemcami. Austriacy już się nie liczą.

Czy Kubacki wytrzyma presję? Wytrzymał, wylądował na 135,5 m. Dodane punkty za wiatr (+2,4 pkt), 54 pkt. za styl. A Freitag? Metr bliżej, mniej dodanych punktów, wysokie noty i Niemcy są dalej za naszymi, o 0,6 pkt. Forfang miał komfortową sytuację. Spokojnie wylądował na 132 m. Oni mają bezpieczny zapas nad rywalami.

Pozostało osiem skoków do końca konkursu, ale tylko trzy ekipy walczą o dwa kolory medali, bo ten z najszlachetniejszego kruszcu przewidziany jest dla Norwegów. Medalową rywalizację rozpoczął Wellinger. Świetny skok – 134,5 m, za wiatr 4,2 pkt. , 57 pkt. to noty. Niemcy na prowadzeniu. Stoch 137,5 m musiał skoczyć, by wyprzedzić Niemców, a skoczył tyle 134,5 m. Wiatr zdecydował, że przegrywamy z zachodnimi sąsiadami. Mamy brązowy medal. Historyczny pierwszy medal w konkursie drużynowym. Johansson skoczył 136 metrów i Norwegia mistrzem olimpijskim!

Niby nastawialiśmy się na brąz, ale w międzyczasie apetyt na sreberko nam się zaostrzył i teraz czujemy się trochę przegrani. No ale medal jest najważniejszy.

- Ciutkę zabrakło do srebrnego medalu, ale trzeba się i z niego cieszyć – mówił Adam Małysz. - Do ostatniego momentu czekaliśmy na te wyniki. Medal jest! Robota wykonana! Chęci takiej walki o najwyższe trofeum nie zabrakło.

Gorzkie słowa reprezentantek Polski

Polskie panczenistki nie zakwalifikowały się do półfinału olimpijskich zawodów drużynowych w Pjongczangu. Natalia Czerwonka, Luiza Złotkowska oraz Katarzyna Bachleda-Curuś zameldowały się na mecie na ostatnim miejscu. Polki uzyskały czas 3.04,80, przegrywając walkę w czwartej parze z Amerykankami - 2.59,75. W ćwierćfinale zajęły ostatnie miejsce i niestety Natalię Czerwonkę, Luizę Złotkowską oraz Katarzynę Bachledę-Curuś nie zobaczymy w dalszej rywalizacji.

- Miejsce, które zajęłyśmy, pokazało poziom tej drużyny. Miałyśmy trzy lata przygotowań, a wszystko chciałyśmy nadrobić w tydzień. Nie da się tego zrobić - skomentowała ze łzami w oczach Natalia Czerwonka w rozmowie z TVP Sport. - Dlaczego ta drużyna nie trenowała razem? - pytała Bachleda.

-Bałam się tego startu. Bałam się tego, co może się wydarzyć. Ostatni raz w tym składzie jechałyśmy cztery lata temu. Niby ćwiczyłyśmy dzisiejsze rozwiązanie i miałyśmy dobry czas na treningu, ale nie udźwignęłyśmy tego jako drużyna - powiedziała Luiza Złotkowska. - Trener powinien robić wszystko, żeby ta drużyna jeździła zawsze optymalnym składem i żeby była jak najlepiej przygotowana do igrzysk. A ja ostatni raz w drużynówce jechałam ponad rok temu, więc nie będę ukrywać, że obawiałam się startu - zakończyła.

Najlepszy czas w ćwierćfinałach osiągnęły mistrzynie igrzysk w Soczi Holenderki 2.55,61 (rekord olimpijski).

Zrobił jeden krok i upadł

Ogromnego pecha podczas swojego biegu miał Artur Nogal. Polak zrobił jeden krok po starcie i przewrócił się. Dojechał do mety z ostatnim czasem. Słabo zaprezentowali się również Piotr Michalski i Artur Waś. Najlepszy był Norweg Havard Lorentzen, drugie miejsce zajął Koreańczyk Min Kyu Cha, a brązowy medal zdobył Tingyu Gao z Chin w wyścigu na 500 metrów w łyżwiarstwie szybkim.

Świata nie zawojowali

Mateusz Luty i Krzysztof Tylkowski zajęli 24. miejsce po trzech ślizgach olimpijskiej rywalizacji bobslejowych dwójek w Pjongczangu. Polski team nie wystąpił w finałowym przejeździe. Złoty medal zdobyły ex aequo ekipy z Kanady i Niemiec. Brąz wywalczyła reprezentacja Łotwy.

19 lutego (trzy konkurencje finałowe)
Bobslejowe dwójki

1. Francesco Friedrich, Thorsten Margis (Niemcy)
2. Justin Kripps, Alexander Kopacz (Kanada)
3. Oskars Melbardis, Janis Strenga (Łotwa)
Miejsce Polaków
24. Mateusz Luty i Krzysztof Tylkowski

Łyżwiarstwo szybkie, 500 metrów mężczyzn
1. Havard Lorentzen (Norwegia) - 34.41
2. Min Kyu Cha (Korea Płd.) - 34.42
3. Tingyu Gao (Chiny) - 34.65
Miejsca Polaków
13. Artur Waś (Polska) - 35.02
33. Piotr Michalski (Polska) - 35.64
36. Artur Nogal (Polska) - 58.71

Skoki, konkurs drużynowy
1. Norwegia – 1098,5 pkt.
2. Niemcy – 1075,7
3. Polska – 1072,4

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama