13.02.2018 | Czytano: 14933

Wstyd, kompromitacja, dramat

Wstyd, kompromitacja, dramat – grzmi Andrzej Słowakiewicz, po tym co działo się podczas meczu Podhala z JKH.

- Cała Polska, dzięki transmisji w TVP Sport, widziała, że nie potrafimy zamontować bramek na lodzie. A chcemy uchodzić za ojczyznę polskiego hokeja! Dyrekcja MCSiR powinna się za to mocno czerwienić. Dba o to, by wszyscy z nas drwili - złości się.

Rzeczywiście, to co wyprawiało się z bramkami było irytujące. Zresztą nie tylko w tym meczu. Lekkie dotknięcie bramki, a ta ... odjeżdżała pod bandę. Żartując można powiedzieć, że najbardziej zapracowanym człowiekiem na lodowisku jest ten, który musi ciągle wybiegać na taflę z wiertarką.

Problem ruchomych bramek już dawno rozwiązano w innych krajach. Andrzej Słowakiewicz już jakiś czas temu zgłaszał problem poprzedniemu dyrektorowi obiektu i proponował pomoc w jego rozwiązaniu. Zapraszał go do pobliskiego Popradu, by zapoznał się z najnowszą technologią montowania bramek.

- Ale jak widać, dla niektórych Poprad jest na końcu świata – śmieje się Andrzej Słowakiewicz. - Teraz nie mocuje się bramek w prymitywny sposób przez wywiercenie wiertarką dziur w lodzie. Jest specjalny frez, który w lodzie jednakowo wybiera śnieg, idealnie wycina otwory, idealnie do grubości rurki, w których osadzony jest kołek. Nie stosuje się zwykłego wiertła, pod którym rozpryskuje się lód. Do stabilności bramek służą kołki gumowe bądź plastikowe, bardzo elastyczne, odporne na działanie niskiej temperatury. Nie pękają. Są głęboko mocowane w słupku bramki. Z lodu nie wyskoczą, bo są odpowiedniej grubości i średnicy, ścisłe dopasowane do bramki, że ta się nie rusza. Kołek wpuszczony jest do lodu min. 3 cm, a wcześniej przygotowane jest na niego wejście w betonie. Zawodnik dopiero swoją masą i rozpędem może bramkę przesunąć, ale siła jest tak obliczona, że nie jest to dla niego groźne. Natomiast przy lekkim uderzeniu nie wyskoczy. Bramkarz nie jest w stanie jej poruszyć, tak jak obecnie, bo musiałby ją podnieść plecami, a to byłoby widoczne i kwalifikowałoby się do ukarania.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama