11.12.2017 | Czytano: 6765

Kochamy Polskę i... dolary ( cz. II + zdjęcia)

Dobra postawa w czasie pierwszej wyprawy do Kanady, spowodowała, iż nasza drużyna narodowa pod koniec 1973 roku ponownie została zaproszona za ocean.

W międzyczasie w drużynie nastąpiły zmiany i tylko jeden z zawodników z pierwszego tournee - Stanisław Fryźlewicz, tym razem reprezentujący barwy Podhala - znalazł się w ekipie. Oprócz niego pod wodzą trenerów - Anatolija Jegorowa i Mieczysława Chmury, wiceprezesa PZHL redaktora Stefana Rzeszota, dr Bogdana Janczewskiego, wyjechali: Henryk Wojtynek, Henryk Janiszewski i Jan Szeja (Naprzód Janów), Tadeusz Słowakiewicz, Andrzej Słowakiewicz, Józef Batkiewicz, Leszek Tokarz, Stefan Chowaniec, Walenty Ziętara, Józef Słowakiewicz, Tadeusz Kacik i Mieczysław Jaskierski (Podhale Nowy Targ), Jerzy Potz i Adam Kopczyński (ŁKS Łódź), Marian Fetter (Polonia Bydgoszcz), Robert Góralczyk, Tadeusz Obłój, Karol Żurek i Jan Piecko (Baildon Katowice).

Białe sombrera

Tym razem biało –czerwoni wylądowali w Montrealu. Ekipa leciała liniami Canadian Pacific, samolotem DC-8. Na lotnisku czekał na polską drużynę przedstawiciel CAHA Gordon Stynsky, Kanadyjczyk ukraińskiego pochodzenia. Następnego dnia drużyna poleciała do Calgary. Przywitał ją 20-stopniowy mróz, ale też gorące serca mieszkańców polskiego pochodzenia. Pojawił się też były trener polskiej reprezentacji Gary Hughes, wraz z żoną Izabellą, którą poślubił w naszym kraju. Nie znalazł w składzie już żadnego ze swoich podopiecznych, gdyż nasz kraj w 1964 roku.

Stefan Chowaniec ( z lewej) i Józef Batkiewicz

Pierwszym przeciwnikiem Polaków był silny zespół uniwersytecki Calgary Dinosaures. „ Mecz był szybki i twardy. Niestety drużyna nie zdążyła się jeszcze zaaklimatyzować. Były momenty, że chłopcy „zasypiali” na lodzie” – pisał „PS”. Ostatecznie padł remis 4:4, a wyrównującą bramkę w 58 minucie zdobył Góralczyk.

Tadeusz Kacik

- Mimo braku aklimatyzacji, to był nasz najlepszy mecz z najsilniejszą drużyną tournée – wspomina Andrzej Słowakiewicz. – Graliśmy w hali gdzie mecze rozgrywa zespół NHL. Po tym meczu kilku graczy miało propozycję zastania w Calgary. Prezes CAHA Józef Kryczka zafundował polskiej ekipie białe sombrera, które zdobiły nasze głowy - śmialiśmy się, że „kowbojów” znad Wisły - do końca wyprawy. Sombrero do dzisiaj zachowałem na pamiątkę. Byliśmy też na rodeo. Niesamowite przeżycie.

Szlakiem poszukiwaczy złota

Już w Calgary straszono Polaków zespołem Golden Bears z Edmonton. Polacy nie ulękli się „Złotych Niedźwiadków” i uzyskali drugi remis 7:7. Mecz miał przedziwny przebieg. Pierwsza tercja to duża przewaga gospodarzy, która w efekcie dała im prowadzenie 4:2. Kiedy Jegorow wytłumaczył chłopakom w szatni, że studenci wcale nie grają dobrze, bramkarz przeciwnika w drugiej tercji aż pięć razy musiał wyjmować krążek z siatki. Po 40 minutach Polacy prowadzili 7:5. Prowadzenie uspokoiło naszą reprezentację, zabrakło konsekwencji w grze i w efekcie pozwoliła dwa razy się trafić.

Od lewej: Jan Piecko, Leszek Tokarz i Tadeusz Obłój

Kolejny mecz z Vancouver Stampeders również zakończył się remisem, tym razem 5:5. Mecz rozegrano w małym miasteczku Williams Lake, opanowanej niegdyś gorączką złota. Polaków przywitał siarczysty 30-stopniowy mróz. W 42 minucie gospodarze prowadzili 5:3, ale Polacy mocno naciskali. W efekcie gole Obłója i L. Tokarza sprawiły, iż rywalizacja zakończyła się wynikiem nierozstrzygniętym.

Uczestnicy wyprawy wspominają podróż słynną drogą przez krainę Cariboo. - Trasa wiodła szlakiem poszukiwaczy złota w XIX wieku o przez rezerwat Indian. O historii tej drogi i zabytkowych miejsc opowiadał nam Ray. Największe wrażenie na nas zrobiło muzeum poświęcone Saskatekowi, człowiekowi – zwierzęciu, który ponoć odgrywał w tym miejscu rolę złego ducha. Obejrzeliśmy też jezioro, w którym żyje smok Oro-Boro. Wzdłuż drogi było mnóstwo ranch z hodowlą bydła, no i piękna natura. Pamiętam jak trenerowi Mieczysławowi Chmurze proponowano polowanie na renifery.

List premiera Pierre Trudeau

W Quesnell przed spotkaniem spiker odczytał list premiera Kanady Pierre Trudeau z pozdrowieniami dla obydwu zespołów. Potem rozpoczął się koncert gry w wykonaniu Polaków. Zespół Kangaroos prawie nie istniał na lodzie. Nasi prowadzili już 7:0. W ostatniej tercji braki kondycyjne sprawiły, że gospodarze nieco zmniejszyli rozmiary porażki. Przegrali jednak aż 4:10.

Jerzy Potz

Również „Komety” z St. Albert nie miały nic do powiedzenia w spotkaniu z biało-czerwonymi. Wynik 9:3 mówi sam za siebie. Polakom w wygranej pomogło… lodowisko o europejskich wymiarach, na którym mogli rozwinąć swoje skrzydła. Sędzia spotkania był Bill Bucyk, Kanadyjczyk ukraińskiego pochodzenia, brat słynnego Johna Bucyka ,wtedy z Boston Bruins.

Józef Słowakiewicz

W Rosetown z mistrzem ligi zachodniej części prowincji Saskatchewan - z „Czerwonymi Skrzydłami” doznali Polacy jedynej porażki 5:7. Jeszcze na dwie minuty przed końcową syreną prowadziliśmy 5:4, by w końcówce dać sobie wbić trzy gole.

Adam Kopczyński pierwszy  z prawej w towarzystwie od lewej: Czesława Borowicza, Józefa Słowakiewicza i Krzysztofa Białynickiego.

A później były już same radosne chwile. Najpierw wygraliśmy 8:1 z BOH, co znaczyło Bohemians od nazwy tamtejszego browaru. Polacy oddali na bramkę przeciwnika rektorową ilości strzałów – 52. Z kolei T. Słowakiewicz musiał interweniować 18 razy.

W stolicy Manitoba – Winnipeg - Polacy rozprawili się z reprezentacją południowo- zachodniej ligi stanu Manitoba 9:3. Polacy bramki zdobywali nawet w okresie osłabienia ( Jaskierski, Szeja).

Mieczysław Jaskierski

Pożegnalny mecz z „All Stars” Winkler (8:2) mógł być jeszcze wyższy, ale na tafli sporo do powiedzenia mieli sędziowie. Ci nie dopuścili do blamażu swojego zespołu.

Dakota z płozami

Andrzej Słowakiewicz

- To był bardzo pożyteczny wyjazd pod względem sportowym – twierdzi Andrzej Słowakiewicz. - Graliśmy z przeciwnikami prezentującymi różny poziom, ale co najważniejsze, zespół się zintegrował. Nie była to typowo sportowa wyprawa. Nie przemieszczaliśmy się tylko z hotelu na meczu. Organizatorzy przygotowali dla nas mnóstwo atrakcji poza hokejowych. Dużo zwiedzaliśmy, ale też dużo podróżowaliśmy. Kanada była w tym okresie zaspana i bardzo mroźnia, a tymczasem na trybunach kibice byli w koszulkach z krótkimi rękawami. Zima tam była suchsza. Pamiętam, że byliśmy w szoku, gdy lecieliśmy samolotem Dakota z płozami, a nie z kółkami. To był inny świat, nie tylko sportowy. Rozgrywaliśmy mecze w małych miejscowościach, mniejszych niż Nowy Targ. No i to zainteresowanie naszymi rodakami. Wszędzie ich było pełno. Nie zapomnę przyśpiewki naszych rodaków w Calgary: „Kocham Polskę, kocham Gierka, ale kochałam też dolary i mieszkam w Calgary”.

Walenty Ziętara

WYNIKI TOURNEE - 1973
Calgary Dinosaures 4:4
Edmonton Golden Bears 7:7
Stampeders Vancouver 5:5
Kangaroos Quesnell 10:4
The Comets St. Albert 9:3
Rosetown Red Wings 5:7
North Batteford Bohemians 8:1
Monitoba All Stars Winnipeg 9:3
All Stars Winkler 8:2

Bilans: 5 zwycięstw, trzy remisy i jedna porażka; stosunek bramek: 65:36.

Bramki zdobywali: Ziętara 8, L. Tokarz i Obłój po 7, Piecko i Jaskierski po 6, Szeja i Chowaniec po 5, Batkiewicz i Żurek po 4, Góralczyk i J. Słowakiewicz po 3, A. Słowakiewicz, Kacik i Potz po 2, Fryźlewicz.

Cześć I: Pierwszy polski gol zakrzywioną padką  - o pierwwszej wyprawie do Kanady czytaj: www.sportowepodhale.pl/index.php

Stefan Leśniowski
Zdjęcia archiwum autora
 

Komentarze







reklama