12.11.2017 | Czytano: 2499

Jeszcze nie odpalili (+zdjęcia)

- Czekam kiedy odpalimy, bo jesteśmy gotowi do zwyciężania, ale chłopcy muszą wyłączyć emocje - przekonuje trener Wiatru, Rafał Pelczarski.

Jego podopieczni znowu stworzyli widowisko, które kibicom mogło przypaść do gustu. Było w nim wszystko co prawdziwy fan gier zespołowych uwielbia. Dużo fajnych akcji, sporo strzałów i interwencji bramkarzy, sól meczu, czyli bramki, ekscytująca pogoń zakończona sukcesem,  emocje do ostatniej syreny, no i dogrywka.

Ludźmierzanie świetnie rozpoczęli zmagania z brązowym medalistą mistrzostw kraju. Co prawda pierwsi stracili gola, ale odpowiedzieli trzema. Szarotka jeszcze przed pierwszą przerwą doprowadziła do wyrównania, a na początku drugiej tercji dorzuciła jeszcze dwie bramki. Wiatr odpowiedział trafieniem Szala, ale z kolejnych goli cieszyli się jego rywale. Jeśli ktoś myślał, że jest po meczu, to musiał srodze się zawieść. Ludźmierzanie nie poddali się i wyrównali stan meczu (8:8), zdobywając cztery gole z rzędu. W dogrywce, w 66 minucie, zwycięskiego gola dla Szarotki zdobył Kozubal.

- Pierwsza tercja to nasza przytłaczająca przewaga, ale nie skuteczność zawodziła. Goście byli skuteczniejsi, mimo iż mieli mniej okazji. Druga tercja to katastrofa, stanęliśmy. W trzeciej zagraliśmy każdy swego i doprowadziliśmy do remisu. Szarotka zauważyła, że dużo faulujemy i jeszcze dorzucała aktorską grę. Zmęczeni popełniliśmy błąd w kryciu w dogrywce i straciliśmy gola. Cały czas czekam kiedy odpalimy, bo jesteśmy gotowi do zwyciężania, ale chłopcy muszą wyłączyć emocje - przekonuje trener Wiatru, Rafał Pelczarski.

- Spodziewaliśmy się trudnej przeprawy, bo Ludźmierz jest groźny dla najlepszych. Wiedzieliśmy, że rywal będzie dużo biegał. Jesteśmy w ciężkim treningu i nogi nas nie niosą tak jakbyśmy chcieli. Nie podeszła nam też mata, na której po raz pierwszy graliśmy. Piłeczka nam skakała, mieliśmy problemy z oddawaniem strzałów. Ludźmierz mógł prowadzić przynajmniej dwoma bramkami. W drugiej tercji zaczęło nam wpadać, a trzecią zagraliśmy słabo. Nie wiem czym było to spowodowane. Brakiem sił, czy też wysokie prowadzenie nas uśpiło. Staraliśmy się grać wysokim pressingiem i on pomógł nam w dogrywce – podsumował kapitan Szarotki, Lesław Ossowski.

Nazajutrz ludźmierzanie w 5 minucie wykorzystali karnego (Widurski), ale bardzo krótko cieszyli się prowadzeniem. Kozubal dwukrotnie znalazł sposób na rozmontowanie defensywy i bramkarza Wiatru. Co prawda podopieczni Rafała Pelczarskiego doprowadzili do wyrównania, ale na pierwszą przerwę schodzili z jednobramkową stratą. Potem piłeczka wpadała już tylko do bramki Wiatru. Dopiero przy stanie 2:7 Jachymiakowi udało się pokonać Fryźlewicza, który zastępował etatową jedynkę - Jastrzębskiego. Ten w sobotę doznał ciężkiej kontuzji, stłuczenia nerki i wylądował w szpitalu. Szarotka odpowiedziała dwoma, a w końcówce pozwoliła przeciwnikowi na zmniejszenie przegranej.

- Tragicznie zagraliśmy – twierdzi Rafał Pelczarski. – Gubiliśmy krycie. Mieliśmy sytuacje, i to nawet niezłe, ale niemoc strzelecka trwa. Szarotka rozegrała dobre spotkanie i nas rozklepała.

- Nie mogę powiedzieć, że poszło nam łatwo – mówi Lesław Ossowski. – Musieliśmy sporo się nabiegać, ale wyglądaliśmy lepiej fizycznie i byliśmy skuteczniejsi. Kolejny mecz kiedy na drugi dzień mamy więcej sił. Widać naszą ciężka pracę na treningach, a myślę, że w przyszłości będziemy jeszcze lepiej funkcjonować. Byliśmy od początku skupieni, nie wkradła się dekoncentracja przy wysokim prowadzeniu. Ludźmierz w trzeciej tercji nie miał już sił na wysoki pressing. Świetnie bronił Fryźlewicz, teoretycznie drugi bramkarz. Został wybrany najlepszym graczem meczu. Byliśmy osłabieni, bo Jastrzębski przebywa w szpitalu, a ponadto kontuzji kolana nabawił się Dziurdzik.

Wiatr Ludźmierz – Gorący Potok Szarotka Nowy Targ 8:9 D (3:3, 1:5, 4:0; 0:1) i 5:9 (2:3, 0:3, 2:3)
Bramki: Szal 3, Słowakiewicz 2, Widurski 2, Jachimczyk - Chlebda 3, Ligas 3, Kozubal 3 (I mecz); Widurski 2, Jachymiak, Szal, Karol Pelczarski – Kozubal 3, Chlebda 2, Brzana 2, Ossowski, Sikora (II mecz).
Wiatr: Udziela (Janusz) – Jachimczyk, Panek, Hamrol, Szal, Karol Pelczarski, Słowakiewicz, Jachymiak, Lasyk, Niziołek, Widurski, Konrad Pelczarski, K. Jaskierski, Cyrwus, J. Jaskierski, Luberda, Olchawski.
Szarotka: Jastrzębski (Fryźlewicz) – Dziurdzik, Ossowski, Augustyn, Lech, Ligas, Budzoń, Chlebda, Brzana, Sikora, Ryś, Spyra, Widurski, Ślusarek, Kozubal, Książkiewicz.

Górale sobotnie spotkanie rozpoczęli od straty gola, a na pierwszą przerwę schodzili z jednobramkowym mankiem. 36 sekund przed końcem tercji zdobyli kontaktowego gola. W drugiej odsłonie wykorzystali dwie liczebne przewagi, a na początku trzeciej tercji tyszanie wpakowali piłeczkę do swojej bramki. A potem już poszło. Trzecia tercja to już rządy wicemistrzów kraju.

- Od pierwszego gwizdka sędziego zamykaliśmy tyszan na ich połowie. Graliśmy piłką, ale robiliśmy to za wolno, statycznie i na dodatek nie oddawaliśmy strzałów. Chcieliśmy być koleżeńscy i szukaliśmy lepiej ustawionego partnera. Było tysiące podań, chcąc wjechać z piłeczką do bramki. Tyszanie oddali w pierwszej tercji trzy dość szczęśliwe strzały i dwa znalazły drogę do bramki. Bardzo długo się rozkręcaliśmy. Graliśmy na trzy piątki i nie było tempa. Dopiero w trzeciej odsłonie zaczęło nam wszystko wychodzić. Cieszymy się z dobrze rozgrywanych przewag, ale stać nas na lepszą grę i wygrywanie w większych rozmiarach z takim rywalem –skomentował grający trener Górali, Piotr Kostela.

Nazajutrz w drugiej tercji wicemistrzowie Polski pokazali grę, jakiej od niej oczekują fani. Przede wszystkim skuteczną.

- Zaczęliśmy lepiej niż wczoraj. W końcu oddawaliśmy dużo strzałów. Zdominowaliśmy przeciwnika, ale nie potrafiliśmy tego udokumentować zdobyczami bramkowymi. Wiedzieliśmy jednak, że to tylko kwestia czasu jak piłeczka będzie wpadała do ich bramki. Tak też się stało w drugiej odsłonie. „Złamaliśmy” tyszan. Prowadziliśmy 5:1 i nasza przewaga w trzeciej tercji nadal była spora, lecz tylko raz pokonaliśmy bramkarza tyskiej drużyny. W samej końcówce w nasze szeregi wkradło się rozluźnienie, uznaliśmy, że jest po meczu i tyszanie skarcili nas trzema bramkami. Szkoda, bo wynik nie odzwierciedla tego co działo się na boisku. Nasza przewaga była zdecydowanie większa niż wskazuje rezultat – twierdzi Piotr Kostela.

Górale Nowy Targ – Jadberg Pionier Tychy 8:3 (1:2, 2:0, 5:1) i 6:4 (1:1, 4:0, 1:3)
Bramki dla Górali: Ciapała 2, Stypuła 2, Korczak 2, Subik, samobójcza (I mecz); M. Tylka, Gotkiewicz, Smarduch, Pazdro, Turwoń, Fryźlewicz (II mecz).
Górale: Pawlik – Gotkiewicz, Kostela, Tomalak, Subik, Pazdro, Ciapała, Leja, Turwoń, Fryźlewicz, Stypuła, A. Tylka, Korczak, M. Tylka, Smarduch, Bisaga.

Stefan Leśniowski
Zdjęcia Szymon Pyzowski (Wiatr – Szarotka), Michał Adamowski (Górale – Tychy)
 

Komentarze









reklama