25.10.2017 | Czytano: 3509

Najmłodszy kapitan w A klasie – wywiady z młodymi odc. 13

Był najmłodszym kapitanem w podhalańskiej A klasie, zasmakował krakowskiej piłki i choć ma „papiery” na granie wyżej, to wciąż jest wierny jednemu klubowi. Zapraszamy na wywiad z Kacprem Bobkiem!

Kacper Bobek to zawodnik drugiej drużyny NKP Podhale, urodzony w roku 1999. Pasję do piłki zaszczepił w nim jego starszy brat – Marcin, niegdyś kapitan pierwszego zespołu Podhala, który rok po roku wywalczał awans z C klasy do kolejnych wyższych lig. Dziś wiemy, że pociąg ekspresowy NKP I zatrzymał się na stacji III liga.

Kacper był moim kolejnym gościem w serii „wywiady z młodymi”, do której wracam po dłuższej przerwie. Mam nadzieję, że na lekturze mojej rozmowy z młodym piłkarzem Podhala spędzą Państwo kilka naprawdę miłych i ciekawych chwil – zapraszam!

- W zeszłym sezonie zostałeś wybrany kapitanem drużyny NKP Podhale II Nowy Targ w podhalańskiej A klasie. Jak to się stało i jak się czułeś jako najmłodszy kapitan tych rozgrywek?

-  Przede wszystkim bardzo się ucieszyłem, że trener docenił moją pracę i mój wkład w drużynę. Z mojej strony starałem się dać zespołowi wszystko to, co najlepsze. Jeśli chodzi o sam wybór na kapitana, to wyglądał on tak, że trener Marcin Faron zapytał mnie, czy udźwignę ciężar takiej roli, a ja potwierdziłem. Swoją decyzję trener argumentował moimi staraniami, zaangażowaniem i zdolnością do zażegnywania konfliktów.

- Byłeś kiedykolwiek wcześniej kapitanem jakiegoś zespołu?

- Tak, w juniorach i trampkarzach.

- Czyli nie była to dla Ciebie nowość?

- Oj, była. Piłka seniorska to jednak zupełnie co innego niż juniorzy.

- Wskazałbyś jakieś różnice?

- Na pewno w juniorach grałem ze swoimi rówieśnikami lub zawodnikami maksymalnie o rok starszymi lub o rok młodszymi. Tymczasem w drugiej drużynie Podhala (seniorskiej) grałem z zawodnikami niekiedy nawet o 10 lat starszymi ode mnie.

- Miałeś więc w czasie tego okresu „kapitanowania” jakieś konflikty, które musiałeś zażegnać?

- Nie, byliśmy raczej drużyną bezkonfliktową.

- 18-latek zostaje kapitanem seniorskiej drużyny w A klasie. Do tego drużyny z czuba tabeli. Jak długo to do Ciebie docierało?

- Chwilę musiałem sobie to wszystko przemyśleć, ale ostatecznie trzeba było wziąć odpowiedzialność na swoje barki i tyle. Jeśli trener wybiera na kapitana seniorskiej drużyny najmłodszego zawodnika w zespole, to znaczy, że coś w nim widzi. To zmobilizowało mnie do jeszcze cięższej pracy.

- Było to bardziej wyróżnienie, czy też obciążenie?

- Jedno i drugie, bowiem funkcja kapitana oznacza także więcej wymagań ze strony trenera. Niemniej ten wybór dał mi naprawdę sporego „kopa” do pracy nad sobą.

 

- A gdy spojrzysz wstecz, analizujesz poszczególne etapy Twojego piłkarskiego rozwoju: od dzieciaka, przez juniora i aż po seniora pod kątem tego jaką pracę wykonałeś, by systematycznie dojść do momentu, w którym się teraz znajdujesz, czy też po prostu cieszysz się z tego, co jest i nie myślisz nad tym zbyt wiele?

- Nie myślę o tym zbyt dużo. Tym bardziej, że szkoła podstawowa i gimnazjum to okres, w którym piłka nożna była dla mnie jedynie zabawą. Żyłem wtedy swoimi marzeniami i planami. Miałem pewne ambicje i aspiracje związane z piłką, ale nie wiązałem z nią szczególnie przyszłości. Dopiero w 3. klasie gimnazjum zdecydowałem się na wyjazd do Krakowa do szkoły sportowej. Można powiedzieć, że spełniałem wtedy swoje marzenia z dzieciństwa, choć okres mojego pobytu w Krakowie był ciężki. Pracę, jaką tam wykonałem, zauważyłem dopiero po roku, gdyż nie da się jej po prostu dostrzec po 2, 3 lub 4 miesiącach. I tak naprawdę dopiero po powrocie do domu zobaczyłem, że ten rok w Grodzie Kraka coś dał do mojego piłkarskiego rozwoju. Teraz jestem już w 3. liceum, ale wcześniej – w pierwszej klasie szkoły średniej – żałowałem i to bardzo, że nie zdecydowałem się na kontynuowanie nauki w Krakowie. Żałowałem tej decyzji, gdyż wbrew pozorom, tam wcale nie było tak źle. Człowiek zaczyna jednak dostrzegać swoje błędy dopiero po fakcie. Gdy patrzę na to z perspektywy czasu, stwierdzam, że była to zbyt pochopna decyzja. 15 lat to wiek, w którym nie byłem jeszcze przyzwyczajony do tego, by przebywać z dala od domu, w tym od rodziny, czy kolegów.

- Wielu młodych piłkarzy, którzy wyjechali do Krakowa do szkoły sportowej, a potem wrócili na „stare śmieci”, przekonuje, że wraca do domu, ponieważ „piłka to jednak nie TO” i że ważniejsza jest dla nich nauka…

- Na pewno nauka miała jakiś wpływ na mój powrót już po roku, ponieważ nauczyciele w klasie sportowej patrzą na nas piłkarzy dość pobłażliwe. Przychodząc do klasy sportowej po dwóch latach gimnazjum, jakie kończyłem w Nowym Targu, miałem większą wiedzę niż zdecydowana większość trzeciej klasy sportowej. Oczywiście nie wszyscy źle się uczyli, bo kilku chłopaków naprawdę przykładało się do nauki, ale rzeczywiście niektóre informacje przerabiane przez nas na lekcjach w klasie trzeciej były już mi znane z poprzednich lat kształcenia. Podobnie było w drugą stronę: po powrocie z gimnazjum z Krakowa miałem braki na początku szkoły średniej w Nowym Targu. Tak więc sama nauka również była czynnikiem decydującym. Niemniej z perspektywy czasu muszę stwierdzić, że „dla chcącego nic trudnego” i jeśli sam z siebie bym się do nauki przykładał, to poradziłbym sobie z nią także w szkole sportowej w Krakowie.

- Jakie są więc Twoje plany na teraz?

- Po pierwsze: trzeba zdać maturę. Po drugie: dostać się na studia: język angielski na Podhalańskiej Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Nowym Targu, a jeśli to się nie uda, no to zapewne AWF w Krakowie.

- A jeśli chodzi o grę w piłkę: planujesz pójść dalej? Do innego klubu, wyższej ligi…?

- Głównym celem mojego aktualnego zespołu jest awans do V ligi. Cel ten stawiam ponad jakieś swoje indywidualne ambicje, ponieważ drużyna jest ważniejsza. A co będzie później – zobaczymy. Na pewno chciałbym w przyszłości grać na poziomie przynajmniej pół-zawodowym, ale teraz skupiam się na dobru zespołu.

- „Druga drużyna” czy „drużyna rezerw”? Którego nazewnictwa używać?

- Ja tak naprawdę nie zwracam na to uwagi. W sumie jedno i drugie określenie jest w porządku. Tak się nazywa nasz zespół i tyle.

- A jaki wpływ na Was i Waszą grę mają wzmocnienia z pierwszej drużyny, które regularnie otrzymujecie od sztabu szkoleniowego z III ligi?

- Na pewno mają duży wpływ na naszą grę, mimo że nie uczestniczymy razem w treningach. Zawodnicy pierwszej drużyny to gracze, którzy zasmakowali już piłki nożnej na wyższym poziomie: III-, II-, a nawet I-ligowym. Na pewno upatrujemy w nich szansę na korzystny rezultat, szczególnie w spotkaniach z trudniejszymi rywalami. Mamy też świadomość, że wiele możemy się od nich nauczyć i ma to na nas pozytywny wpływ.

- Nie ma więc „gwiazdorzenia” ze strony III-ligowców?

- Nie, absolutnie. Każdy zawodnik, który przychodził do nas z pierwszej drużyny, starał się dać drużynie coś od siebie.

- Co dla Kacpra Bobka liczy się więc najbardziej?
- Drużyna, ale też indywidualny rozwój, bo wiem, że jestem jeszcze w wieku, w którym można nabywać umiejętności i doświadczenie. Każdy mecz przynosi dla mnie coś nowego. Trener, czy starszy zawodnik zawsze może coś dobrego podpowiedzieć.

- Jak ważna dla Ciebie jest pasja? Żadnych pieniędzy za grę w piłkę przecież nie dostajesz. Wręcz dokładasz do niej. Wszystko więc sprowadza się do robienia tego z zamiłowania…

- Pasję do tej dyscypliny zaszczepił we mnie brat, który grał kiedyś w Podhalu i na pewno dołożył swoją cegiełkę do tego, gdzie teraz znajduje się NKP Podhale. Odkąd pamiętam, w każdej wolnej chwili wychodziłem na podwórko i „kopałem”. Piłka to przede wszystkim pasja, która mnie nigdy nie zdradziła. Wiadomo – były momenty zwątpienia, ale gdy tylko zobaczyłeś jakiś mecz w telewizji, czy to na podwórku, to od razu wszystko mijało i znów chciało się grać. Wracała radość z uprawiania sportu. To jest coś, czego się nie da opisać – z tym trzeba się urodzić. Piłka to również mój nauczyciel, ponieważ sport przede wszystkim uczy i wychowuje. Uczy dyscypliny i współpracy z zespołem, pobudza kreatywność i zaangażowanie, sprawia, że stajemy się lepszymi ludźmi. Dzięki niej potrafimy być też samokrytyczni, a także pomagać sobie nawzajem. W piłce obowiązuje zasada „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”.

- A nie pojawiła się kiedyś w Twojej głowie taka myśl, że piłka jest Ci niepotrzebna, że mógłbyś z niej zrezygnować?

- Nie, nigdy. Ani raz tak nie pomyślałem. Co prawda gdy byłem dużo młodszy, to nie uczęszczałem na treningi do żadnego klubu, ale tak czy siak piłka była ze mną już od 3. roku życia. Nieustannie.

- No właśnie: dlaczego tak późno (przyp. red. rok 2010) zacząłeś treningi w klubie?

- Tak naprawdę sam nie wiem. Takie poważniejsze granie zaczęło się dopiero w grupie trampkarza starszego, gdy byłem w klasie 2. gimnazjum i szkolił nas trener Sebastian Świerzbiński. To były naprawdę dobre treningi, na które chodziłem z uśmiechem na twarzy. Wiedziałem wtedy, że każdy trening czegoś mnie uczy.  Potem był wyjazd do Krakowa i trzeba było podejść do sprawy bardziej profesjonalnie. Niekiedy mieliśmy nawet 10 jednostek treningowych w tygodniu plus mecz. Przy dwóch treningach dziennie trzeba było się naprawdę mocno przyłożyć. Do tego dochodziły różnego rodzaju wyrzeczenia i samokrytyka.  Następnie rok w juniorach starszych u trenera Siemka w NKP Podhale i teraz seniorzy w A klasie, także w NKP.

- Czego życzyć Ci więc na „teraz”?

- Zdrowia, żeby omijały mnie kontuzje. To chyba najważniejsze dla każdego człowieka, gdyż wtedy może się nieustannie rozwijać.

W takim razie tego życzę i bardzo dziękuję za owocną rozmowę!
- Dziękuję i pozdrawiam!

Jakub Udziela

Komentarze







Tabela - Klasa B gr. 1

Lp Drużyna Mecze Punkty
1. Skałka Rogoźnik/Stare Bystre 6 10
2. Unia Naprawa 5 13
3. KS Luboń Skomielna Biała 6 12
4. Szarotka Rokiciny Podhalańskie 5 10
5. Skawianin Skawa 6 8
6. KS Lawina Spytkowice 6 8
7. Delta Pieniążkowice 6 7
8. Janosik Sieniawa 5 4
9. Podgórki Krauszów 6 3
10. Krokus Pyzówka 5 0
zobacz wszystkie tabele

Terminarz

zobacz więcej
reklama