26.09.2017 | Czytano: 1055

Ściganie w błocie, deszczu... (+zdjęcia)

W ramach rozgrzewki przed finałową edycją Pucharu Polski XCO Katarzyna Solus-Miśkowicz i Jakub Zamroźniak wystartowali w Kielcach w Pucharze Polski w maratonie MTB.

Kasia dojechała do mety jako pierwsza, a Kuba uplasował się na siódmym miejscu. Zawody były częścią targów rowerowych Kielce Bike-Expo, podczas której do Kielc zjechali się wystawcy rowerowi z całej Europy.

 

- Wiele osób już kończy sezon lub czuje zbliżające się wolne – ja także pośród nich jestem – zwierza się Katarzyna Solus Miśkowiecz. - Jednak jeszcze o wiele za wcześnie na pozostawienie roweru w ciemnym garażu. Gdy pogoda nie sprzyja treningom, tzn. pada i jest zimno, to najlepiej jechać na wyścig, żeby nie musieć dużo trenować. Oj, jak bardzo się tym razem pomyliłam! Człowiek już stary, to znaczy doświadczony, a taki niemądry. Nie dość, że to mój pierwszy w tym roku maraton, to jeszcze najdłuższy dystans! A co! Tak więc sprzęt dostał w kość, a gdy słyszałam jak wszystko rzęzi i piszczy, prawie czułam jak mój rower cierpiał. Ja również dostałam w kość. Po 30 km, gdy już przekroczyłam limit czasowy cross country patrzyłam na licznik 10 razy częściej i zastanawiałam się jak można tak długo jechać takim mocnym tempem... prawie 4 godziny. Jak to dobrze, że do mety już raczej było po płaskim. Bike Maraton to zawsze świetnie zorganizowana impreza, super oznaczone trasy, naprawdę nie można się zgubić. Do tego kielecka edycja zorganizowana przy okazji największych targów rowerowych w Europie. Było co robić! Także nie żałuję startu, ale następnym razem zastanowię się dwa razy lub posłucham męża i posiedzę w domu.

- Na końcówkę sezonu zdecydowałem się dla odmiany spróbować swoich sił w maratonie, a Puchar Polski w Kielcach stanowił ku temu dobrą okazję – twierdzi Jakub Zamroźniak. - Na starcie pojawili się wszyscy czołowi zawodnicy z Polski, więc wiedziałem, że łatwo nie będzie. Od początku tempo nadawali zawodnicy z JBG2 robiąc szybką selekcję. Po około godzinie wyścigu grupka mocno się poszarpała, a ja zostałem wraz z Piotrkiem Brzózką, Rafałem Alchimowiczem i Pawłem Kowalkowskim. W takim składzie przejechałem praktycznie resztę dystansu. Po ponad trzech godzinach jazdy zameldowałem się na mecie z siódmym czasem. Trasa bardzo błotnista, miejscami kałuże były głębokie aż po ośki w kole.

Materiał prasowy opr/sles
 

Komentarze









reklama