24.09.2017 | Czytano: 2723

Niespodziewana porażka Górali, Szarotka zrobiła swoje (+zdjęcia)

Do sporej niespodzianki doszło w Tychach. Wicemistrzowie Polski musieli uznać wyższość Pioniera. Niespodzianki nie był w derbach Podhala.

Na inaugurację sezonu bardzo ciekawie zapowiadały się derby. Z jednej strony wzmocniona Szarotka - najbardziej utytułowana drużyna w polskim unihokeju ( 11 tytułów z rzędu) – mająca chrapkę po latach na odzyskanie tytułu, z drugiej młoda drużyna Wiatru, która już w zeszłym sezonie pokazała lwi pazur.

Pierwsza tercja mogła każdemu kibicowi przepaść do gustu. Ogromne tempo akcji, mało przerw w grze (27 minut trwała odsłona), zmieniające się akcje. Jedni i drudzy mieli swoje golowe szanse, ale tylko Ślusarek chytrym strzałem od zakrystii zaskoczył Udzieli. Jeśli można się do czegoś doczepić, to do braku wykończenia akcji. Więcej okazji zmarnował Wiatr, ale też z drugiej strony świetnie dysponowany był reprezentacyjny golkiper, Jastrzębski.

Od drugiej tercji uwidoczniła się przewaga brązowego medalisty, większe obycie boiskowe doświadczenie i cwaniactwo. Ludźmierzanom brakowało amunicji, sposobu na rozmontowanie defensywy rywala, nawet podczas gry w podwójnej przewadze. Słowakiewicz miał przed sobą pustą bramkę i nie potrafił umieścić w niej piłeczki. A Szarotka punktowała. Sikora trafił w krótki róg bramki z dystansu, a Ślusarek również strzałem z daleka ulokował piłeczkę pod poprzeczką. W trzeciej tercji Chlebda zaskoczył Udzielę uderzeniem z połowy boiska. Za chwilę Dziurdzik z dystansu zerował „pajęczynę” z jego bramki, a powtórzył wyczyn Sikora spod bandy strzałem w krótki róg.

- W pierwszej tercji Ludźmierz postawił się, miał 2-3 dogodne sytuacje do zdobycia gola. Walczył do momentu gdy miał siły. Gonił, stawiał opór, a potem „padł” i mecz zrobił się jednostronny. My w pierwszych 20 minutach nie mogliśmy złapać rytmu. Zagraliśmy tylko jeden sparing, nie mieliśmy wielu zajęć z piłką, więcej fizycznych. Stąd gra nam się nie kleiła. Nie był to mecz idealny w naszym wykonaniu. Przed nami wiele pracy. Cieszy, że skończyliśmy go na zero z tyłu. Mamy nowy system gry i z czasem będzie lepiej – podsumował grający trener Szarotki, Łukasz Chlebda.

- Skuteczność jest naszą bolączką od wielu lat – twierdzi szkoleniowiec Wiatru, Rafał Pelczarski. – Moi zawodnicy uważają, że trzeba mieć pustą bramkę, żeby dopiero strzelać. Mieliśmy takie okazje i też nie trafiliśmy do siatki. To nas zgubiło. Rywal miał Jastrzębskiego w bramce, który pomógł w wygranej. Nasz golkiper nie popełniał błędów, a rywal miał dużo szczęścia, bo wchodziły mu strzały z daleka. Nie mamy wszystkich zawodników i nie przepracowaliśmy okresu przygotowawczego tak jak należy. Szarotka ma napakowany skład i to ona musi tracić, a my zyskiwać.

Wiatr w pierwszej tercji ponownie nie potrafił wykorzystać dogodnych sytuacji, a gospodarze dwukrotnie umieszczali ażurowy przedmiot w ich bramce. Na domiar złego Sikora w 26 minucie zdobył gola w osłabieniu! Chwilę później ludźmierzanie zdobyli pierwszego gola w lidze, podczas gry w przewadze. Gdy na początki ostatniej odsłony Szarotka objęła prowadzenie 5:1, wydawało się, że jest już po meczu. Tymczasem dwa błędy wykorzystał Wiatr i zrobiło się ciekawie w końcówce, tym bardziej iż nowotarżanie trzy razy musieli się bronić w osłabieniu. Wybronili się.

- Dużo lepiej wyglądała nasza gra niż wczoraj. Z gry jestem zadowolony, z wyniku już mniej – twierdzi Rafał Pelczarski. – Znowu mieliśmy bez liku doskonałych sytuacji, sam na sam, dwa na zero, dwa na jeden i nadal nie potrafiliśmy zamienić je na bramki. Traciliśmy z kolei dziecinne bramki, będąc nieskoncentrowanym, nie potrafiliśmy zablokować strzału. Szarotka przeprowadzała ładne akcje, ale akurat z nich nie zdobywała goli, wpadało coś z niczego. Przy stanie 5:3 przeciwnik zaczął coraz częściej spoglądać na zegar i faulować. Tak doświadczeni zawodnicy nie powinni tego robić. Niestety nie potrafiliśmy wykorzystać gier w przewadze. Ogrywam młody zespół, w tym dwumeczu wystąpiło dwóch debiutantów.

- Do stanu 5:1 graliśmy dobrze, lepiej niż wczoraj – mówi Lesław Ossowski. – Potem uznaliśmy, że samo się wygra. Młody, ambitny i waleczny zespół z Ludźmierza zdobył gola i poczuł, że może powalczyć. Walczył do końca. Trochę nerwowe chwile mieliśmy w końcówce, bo złapaliśmy kary. Odnieśliśmy dwa pewne zwycięstwa, w meczach, w których mieliśmy niezłe momenty. To dopiero początek zmagań, więc czeka nas jeszcze sporo pracy.

Wicemistrzowie Polski wybrali się do Tychów w bardzo skąpym składzie i nie poradzili sobie z miejscowymi. Jeszcze w sobotę, po ciężkim boju, zwyciężyli, ale nazajutrz doznali niespodziewanej porażki. Przegrana trzecia tercja 2:7 nie wystawia dobrego świadectwa drużynie aspirującej do miana najlepszej w kraju.

- Pojechaliśmy w okrojonym składzie, bo zawodnicy są jeszcze na wakacjach lub zatrzymały ich sprawy osobiste – mówi trener Piotr Kostela. – W dodatku był to pierwszy mecz, a nie przepracowaliśmy okresu letniego. Dopiero rytmem meczowym będziemy dochodzili do optymalnej formy. Nie da się ukryć, slaby mecz w naszym wykonaniu. Nie zagraliśmy na miarę naszych możliwości i może być z każdym meczem tylko lepiej.

W rewanżu wyładowało się, że Górale już złapali właściwy rytm. Prowadzili po 20 minutach 3:0, ale im dalej w las, tym było gorzej. Nastąpiła wymiana ciosów (czytaj: goli). Jeszcze po 40 minutach utrzymywało się trzybramkowe prowadzenie nowotarżan, ale początek ostatniej odsłony to katastrofa. Przyjezdni stracili trzy gole w odstępie trzech minut. Tyszanie doprowadzili do wyrównania i złapali wiatr w żagle. Górale w trzeciej tercji dali sobie strzelić siedem goli (!) i doszło do sporego kalibru niespodzianki.

- Kto oglądał mecz, to nie może powiedzieć, że jest to niespodzianka – przekonuje Piotr Kostela. - Podeszliśmy do meczu mało poważnie. Po obiecującym początku, kiedy szybko zdobyliśmy trzy gole, całkowicie odpuściliśmy. Rywal nas zdominował. Grał szybką piłką z mnóstwem crossowych podań, po których zdobywał ładne bramki. My nie mieliśmy siły, ochoty biegać i walczyć. Byliśmy cieniem zespołu, który zdobywał wicemistrzostwo kraju. Czeka nas sporo pracy, żeby wrócić na poziom reprezentowany w poprzednim sezonie. Przegraliśmy zasłużenie, bo nie mieliśmy żadnych argumentów. W końcówce rywal nas wypunktował, a to my powinniśmy robić jako wicemistrz Polski.

Gorący Potok Szarotka Nowy Targ - Wiatr Ludźmierz 6:0 (1:0, 2:0, 3:0) i 5:3 (2:0, 2:1, 1:2)
Bramki: Ślusarek 2, Sikora 2, Dziurdzik, Chlebda (I mecz); Ślusarek, Chlebda, Sikora, Dziurdzik, Brzana – Widurski, Zacher, Słowakiewicz (II mecz).
Szarotka: Jastrzębski – Dziurdzik, Ossowski, Augustyn, Lech, Ligas, Budzoń, Kwak, Chlebda, Brzana, Sikora, Spyra, Frysztak, Widurski, Ślusarek, Kozubal, Fryźlewicz, Książkiewicz. Trener Łukasz Chlebda.
Wiatr: Udziala – Panek, Hamrol, Szal, Leja, Pelczarski, Słowakiewicz, Lasyk, Niziołek, Zacher, Widurski, Dzioboń, Cyrwus, Jaskierski. Trener Rafał Pelczarski.

Pionier Tychy – Górale Nowy Targ 6:8 (0:2, 2:3, 4:3) i 10:8 (0:3, 3:3, 7:2)
Bramki dla Górali: Kostela 3, Subik, Ciapała, A. Tylka, Bisaga, Korczak (I mecz); Korczak 3, Bisaga 2, Gotkiewicz, Kostela, Tomalak (II mecz).
Górale: Pawlik – Kostela, Gotkiewicz, Tomalak, Subik, Ciapała, Turwoń, A. Tylka, Korczak, Bisaga. Trenerzy: Bartosz Gotkiewicz i Piotr Kostela.

Stefan Leśniowski
Zdjęcia Szymon Pyzowski
 

Komentarze







reklama