05.09.2017 | Czytano: 5707

Marcin Kolusz: Kapitańska opaska nie przytłacza

- Każdy sportowiec stawia sobie jak najwyższe cele. Naszym obowiązkiem jest zakwalifikowanie się do play off, a ten rządzi się swoimi prawami i będziemy w nim próbować oszukać przeciwników – mówi, przed pierwszym ligowym gwizdkiem, nowy kapitan „szarotek”, Marcin Kolusz

- Trudno być kapitanem?

- To wielki zaszczyt i odpowiedzialność zarówno w klubie jak i reprezentacji kraju. Trzeba świecić przykładem zarówno na lodzie jak i poza nim, a także umieć zmotywować zespół w trudnych momentach. Ta funkcja wiąże się z obowiązkami nie tylko stricte hokejowymi, ale także około drużynowymi. Nie zawsze jest się kolegą i przyjacielem, czasami trzeba być sędzią w różnych sporach.

- Masz w tym wielkie doświadczenie, bo byłeś kapitanem w Sanoku, Krynicy, drużynie narodowej, a teraz przewodzisz Podhalu. Czy kapitańska opaska przytłacza?

- Może nie przytłacza, ale jest pewnego rodzaju obciążeniem, ale również przyjemnością. Wyróżnieniem i zaufaniem chłopaków.

- W jaki sposób zostałeś kapitanem. Trener wyznaczył, czy poprzez głosowanie?

- Był to wybór demokratyczny przez glosowanie. Nie byłem jedynym kandydatem. Fajnie czuć takie poparcie kolegów. Z drugiej strony, mam świadomość tego, że w różnych sytuacjach mam reprezentować zespół.

- Kapitan to taki facet, który w różnych sytuacjach jest wystawiany na strzał w pierwszej kolejności. Jeśli coś się zepsuje w drużynie, to wysyła się kapitana.

- Taka rola. To są sprawy około hokejowe, które kapitan musi załatwić czy zorganizować. Klub stara nam się zapewnić odpowiednie warunki, a jeśli jest coś nie tak, to moją rolą jest wkroczyć do akcji. Załatwić sprawę lub dopytać. Ja nie podejmuję decyzji sam, lecz po dyskusji z chłopakami. A przekazanie decyzji drużyny, to nie jest taka wielka rola.

- Jeśli – odpukać – będzie jakaś wtopa, to trzeba stanąć twarzą w twarz z przedstawicielami mediów i ze wszystkiego się wytłumaczyć.

- Nie mam z tym problemów. Czy jest dobrze, czy źle, to nie uciekam przed tym, żeby przekazać informacje, nasz punkt widzenia. Po prostu powiedzieć co o danej sytuacji myślę. Rozumiem idee sportu i wiem, że nie zawsze jest się na szczycie. Są w życiu sportowca momenty trudne i wtedy trzeba im stawić czoła. To jest nasz zawód i z presją trzeba umieć się zmierzyć. Po trudnych, przegranych meczach trzeba sobie umieć radzić, umieć wytłumaczyć przegraną i wyciągnąć wnioski.

- Po ostatnim meczu kibice mają się martwić waszą dyspozycją, czyli formą?

- Nie można tego rozpatrywać z perspektywy jednego meczu. Nie wyszedł nam. Nasza dyspozycja w tym dniu była ewidentnie zła. Jednak z perspektywy całego okresu przygotowawczego nie można być niezadowolonym. Rozegrałyśmy też dobre mecze. Z Katowicami od początku mecz się źle układał. Im wszystko wychodziło i wchodziło, nam nie. Nie można jednak po jednym meczu stwierdzić, że jesteśmy bez formy.

- Po tym meczu trener ostro skrytykował grę obrońców.

- Jeśli się przegra, to trzeba znaleźć winnego. Ten mecz faktycznie chłopakom nie wyszedł, ale w poprzednich konfrontacjach radzili sobie poprawnie, może nie tak świetnie jakbyśmy sobie życzyli. Na pewno dwóch doświadczonych obrońców można byłoby zatrudnić. Młodzi mogliby od nich czerpać pewne wzorce. Pokazaliby im jak w pewnych momentach czy sytuacjach zachowywać się na lodzie. Wtedy uwierzyliby w swoje umiejętności i łatwiej by im się grało.

- Skuteczność w tym meczu też nie była waszą mocną stroną. Jakie elementy są potrzebne, by być skutecznym? To kwestia przygotowania fizycznego, psychicznego, sposobu gry drużyny, nastawienia rywali? A może jest tak, że krążek wpada do bramki to nie wiadomo dlaczego, a jak przestaje wpadać to… też nie wiadomo z jakiego powodu?

- Nigdy nie byłem wyborowym snajperem. Raczej kreuję sytuację, wypracowuję partnerom z formacji. Uważam jednak, że o skuteczności decyduje w pewnym sensie instynkt. Zawodnik musi mieć nosa w jakim miejscu się ustawić, by krążek spadł mu na kij i mógł oddać skuteczny strzał.

- Jaki cel postawili przed wami włodarze klubu na ten sezon?

- Nie mieliśmy jeszcze spotkania z zarządem. Nie wyartykułowano jakie mamy zająć miejsce. Każdy z nas jest sportowcem i stawia sobie jak najwyższe cele. Dla mnie najważniejsze będzie zakwalifikowanie się do fazy play off. To jest obowiązek. Play off rządzi się swoimi prawami i będziemy próbować oszukać przeciwników.

- Powiedzmy, że uda się oszukać rywali i staniecie na podium. Kapitan będzie musiał ustalić z kierownictwem klubu premie za sukces.

- (Śmiech). Taki obowiązek zawsze jest przyjemny. Jak trzeba będzie negocjować, to nie będzie z tym problemu.

Rozmawiał Stefan Leśniowski
 

Komentarze









reklama