29.12.2016 | Czytano: 4225

Finał nie dla Podhala (+zdjęcia)

- Ktoś musi wygrać, a ktoś musi przegrać. Mecz dobry dla widzów, sporo walki i szybkich akcji. Przy stanie 2:2 mecz się łamał i złamał się nie w tę stronę, co chcieliśmy – powiedział Marek Rączka.

Jego zespól nie sprostał, po raz kolejny w tym sezonie, Cracovii. Tym samym „Pasy” jutro zagrają w finale z Tychami, która pokonała bytomska Polonię.

Podhale miało fatalny początek w walce o finał. Gospodarze dali się zepchnąć do defensywy i szybko stracili gola. Strzał Kolarza odbił się od bandy zza bramką Jucersa i wyszedł na drugi słupek, gdzie Dziubiński dopełnił formalności. W 6 minucie Haverinen faulował i Urbanowicz nie wykorzystał karnego. Chwilę później Iossafov pokonał „Radzika”. Po tym golu Podhale miało dobry moment i trzy świetne sytuacje, ale Różański, Hattunen i Iossafov z najbliższej odległości nie potrafili ulokować krążka w bramce. Tymczasem Syrei źle rozegrał ”gumę” i goście w osłabieniu zdobyli gola. Krakowianie byli szybsi w swoich działaniach, momentami zamykali górali w ich tercji, a Jucers miał sporo pracy.

Nie pierwszy raz Białorusin popełnia kluczowy błąd, a przecież wiadomo było, że krakowianie grają pressingiem bardzo wysoko. – Uczulałem na to chłopaków. Takie błędy nie przytrafiają się codziennie. Nie popełnia ich tylko ten, kto siedzi na ławce – odparł Marek Rączka.

W drugiej tercji goli nie było, ale za to sporo twardej i nieustępliwej walki. Bandy i kości trzeszczały. Nikt się nie oszczędzał. Były momenty dobrej gry, ale też chaosu. Gdy „Pasy” podkręciły tempo, to pod bramką Jucersa dzwoniono na alarm. Ten jednak spisywał się bez zarzutu. Krakowianie wygrywali większość pojedynków jeden na jeden, ale też mieli rozregulowane celowniki. Nie potrafili też wykorzystać liczebnych przewag. Najwięcej zamieszania w szeregach obronnych krakowian robił Zapała. – Trzeba „Kazka” sklonować – wyrwało się jednemu z kibiców. Podhale próbowało zatrudniać Radziszewskiego strzałami z dalszej odległości, ale krążki fruwały obok lub nad bramką. Dopiero na początku trzeciej tercji gospodarze wyrównali grając w przewadze. Zagranie na drugi słupek do nieobstawionego Różańskiego i kapitan przyjmował gratulacje. Odpowiedź gości była bardzo szybka. 57 sekund później z niebieskiej Jucersa pokonał Maciejewski. Skończyły się emocje, gdy Jenczik, po zespołowej akcji, zdobył czwartego gola. Podhale 2 minuty i 32 sekundy wycofało bramkarza, ale ten szybko wrócił do bramki.

- Chcieliśmy grać w finale i zadanie wykonaliśmy. Zagraliśmy odpowiedzialnie i bardzo dobrze. Nie ma znaczenia, że graliśmy później i tyszanie będą mieli więcej czasu na odpoczynek, podobnie jak to, że wracamy do Krakowa. Chłopaki w swoich łózkach lepiej wypoczną – twierdzi Rudolf Rohaczek.

- My też chcieliśmy grać w finale, ale ktoś musi wygrać, a ktoś przegrać – filozoficznie stwierdził Marek Rączka. - Mecz dobry dla widzów, sporo walki i szybkich akcji. Przy stanie 2:2 mecz się łamał i złamał się nie w tę stronę, co chcieliśmy. Staraliśmy się robić co w naszej mocy, ale to nie wystarczyło.

- Jesteśmy szczęśliwi. Ciężko pracowaliśmy, by znaleźć się w finale. Mecz mógł się podobać. Teraz skupiamy się już na finale – powiedział Dawid Maciejewski.

- Fajny mecz dla oka – potwierdza kapitan „szarotek”, Jarosław Różański. – Za szybko straciliśmy bramkę na 3:2. Z takim rywalem jak Cracovia trzeba być skoncentrowanym przez 60 minut. W dwóch momentach nam tej koncentracji zabrakło. Jestem jednak dumny z chłopaków.

TatrySki Podhale Nowy Targ – Cracovia 2:4 (1:2, 0:0,1:2)
0:1 Dziubiński – Kolarz (2:55)
1:1 Iossafov – Zapała (6:26)
1:2 Svitana – Drzewiecki – Noworyta (13:08 w osłabieniu)
2:2 Różański – Jaśkiewicz - Iossafov ( 42:41 w przewadze)
2:3 Maciejewski – Wajda (43:38)
2:4 Jenczik – Kalus – Słaboń (53:06)
Podhale: Jucers; Jaśkiewicz – Haverinen, Tomasik – Syrei, Łabuz – Sulka, Wojdyła – K. Kapica; Różański (4) – Zapała – Iossafov Hattunen – Bryniczka – Daniel Kapica (2), M. Michalski – Neupauer – Svitac, Stypuła – Siuty – P. Michalski. Trener Marek Rączka.
Cracovia: Radziszewski; Noworyta – Novajovsky (2), Rompkowski – Kolarz (2), Wajda – Maciejewski, Dąbkowski (2) – Dutka; Szinagl – Svitana- Drzewiecki (2), Damian Kapica – Dziubiński – Urbanowicz, Kalus (2) – Słaboń – Jenczik (2), Wróbel – Chovan – Domogała. Trener Rudolf Rohaczek.

Pierwszy półfinał bez niespodzianki. Tylko w pierwszych minutach gra była wyrównana. W miarę upływu czasu rosła przewaga tyszan. Grali z rozmachem, a ich akcje ofensywne, na dużej szybkości, mogły się podobać. Bytomianie z kolei ograniczali się do czyhania na błędy przeciwnika i kontrach, ale Żigardy nie miał zbyt wiele pracy. Mimo wielu szans, tyszanie objęli prowadzenie dopiero wtedy, gdy Danieluk powędrował na ławkę kar. Górny trafił spod niebieskiej, ale spora w tym zasługa Kolusza, który zasłonił bramkarza. Drugi gol wzbudził dużo kontrowersji. Strzelał Vitek, krążek między nogami przeszedł Landsmanowi, a Komorski na raty dobił. Pierwsza dobitka trafiła w poprzeczkę, druga…
- Bramka nie powinna być uznana, bo zdobyta została wysokim kijem – uważa Tomasz Kozłowski. - Głupio złapana kara i gra nam się posypała – dodał.

Liczono, że bytomianie będą jeszcze walczyć, ale nie mieli zbyt wielu atutów. Ich rywal był bardziej dojrzały, grał płynnie, krążek rozgrywał swobodnie i dorzucił kolejne gole. Cunik wtargnął do tercji rywala i trafił w przeciwległy róg bramki. W 35 minucie mieliśmy przykład wyższych umiejętności lidera PHL. Zespoły grały w trzyosobowych składach, Kolusz przeprowadził rajd od połowy lodowiska. Żaden rywal nie był w stanie mu przeszkodzić. Zwodem oszukał bramkarza i ulokował „gumę” w bramce.

- Gramy swoje i jesteśmy finale. Musimy podziękować bramkarzowi, który jest w dobrej dyspozycji – powiedział Bartosz Ciura.

Rzeczywiście. Milanik i Kozłowski ( w II tercji) mieli doskonałe okazje, by go pokonać, ale pokazał wielką klasę. Tyszanie uśpieni wysokim prowadzeniem, pozwolili się zaskoczyć Krzemieniowi (42 min.). Gol ten sprawił, iż bytomianie dostali wiatr w żagle i w kolejnych minutach mieli jeszcze pięć wyśmienitych okazji (Bordowski – dwa razy, Wanacki, Dikis, Danieluk), by skorygować rezultat. Żigardy zawsze był na posterunku. Tymczasem Semorad opuścił ławkę kar i wykorzystał sytuację sam na sam.

- Obawialiśmy się twardej defensywy bytomian – przyznaje drugi szkoleniowiec GKS, Krzysztof Majkowski. – W lidze Polonia dobrze broniła, trudno było nam w ataku. Odczarowaliśmy nowotarskie lodowisko i jutro pójdziemy za ciosem. Nie ukrywam, że chcielibyśmy trafić w finale na Cracovię, Podhale nam nie leży, ale przeciwnika nie będziemy wybierać.

- Wierzyłem, że potrafimy sprawić niespodziankę. Niestety. Dosyć niefortunnie traciliśmy bramki. Cieszy, że w trzeciej tercji podjęliśmy walkę – przyznał trener Polonii, Tomasz Demkowicz.

- Poszło łatwiej niż myśleliśmy. Nie spodziewałem się że wygramy w tak przekonujących rozmiarach. Dobrze jednak weszliśmy w mecz, przeciwnie niż Polonia, z której z każdym traconym golem uchodziło powietrze – powiedział kapitan Tychów Michał Kotlorz.

- Tychy zawiesiły nam bardzo wysoko poprzeczkę. Nie chcę szukać usprawiedliwień, ale chętnie oglądnę sobie powtórkę sytuacji, w której straciliśmy drugą bramkę, która w moim odczuciu miała wpływ na losy spotkania – kapitan Polonii Sebastian Owczarek.

GKS Tychy – Tempish Polonia Bytom 5:1 (2:0, 2:0, 1:1)
1:0 Górny – Bryk (10:54 w przewadze)
2:0 Komorski – Vitek (18:49)
3:0 Ciura (26:16)
4:0 Kolusz - Górny – Bryk ( 34:19 trzech na trzech)
4:1 Krzemień – Malinik (41:22)
5:1 Semorad (53:53)
Tychy: Żigardy (2); Kubosz – Ciura, Zatko (2) – Kotlorz, Bryk – Górny, Pociecha - Gazda; Jeziorski – Komorski (2) – Vitek, Bepierszcz – Semorad (2) - Kogut, Vozdecky – Kristek – Kolusz, Witecki – Rzeszutko – Bagiński (2). Trener Jirzi Szejba.
Polonia: Landsman (40:00 Raszka); Dikis – Cunik, Wanacki – Augustkalns, Pastryk – Owczarek, Stępień – Działo; Danieluk (4) – Kartoszkin – Bordowski, Salamon (2) – Słodczyk – Kozłowski, Malinik – Krzemień – Kłaczyński, Biezais (2) – Frączek – Wąsiński. Trener Tomasz Demkowicz.

Stefan Leśniowski
Zdjęcia Michał Adamowski ( GKS – Polonia) i Krzysztof Garbacz ( Podhale – Cracovia)
 

Komentarze







reklama