20.12.2016 | Czytano: 3419

Z brazylijskim napojem w tle

„Szarotki” zrewanżowały się za ostatnią porażkę Polonią przed własną w publicznością. Raszka trzy razy skapitulował podczas gdy jego vis a vis tylko dwa.

- Zaparz mocną kawę – powiedział kolega, z którym oglądałem transmisję - aby nie zasnąć. Popatrzyłem na niego z niedowierzaniem. - Po przerwie na reprezentację, zawsze pierwsze mecze są słabe. Nie przewiduję ciekawego widowiska.
Rzeczywiście, przewidział. Brazylijski napój był potrzebny. Grały dwie czołowe drużyny, a wyglądało, jakby na tafli znajdowali się hokeiści pierwszej ligi. Przynajmniej przez 40 minut. Ślamazarne tempo akcji, niecelne podania, nieprozumienia. Krążek nie bardzo był posłuszny hokeistom. Ci próbowali strzałów – jak to w hokeju – ale albo fruwały nad, albo obok bramki. Jeśli już szły w światło bramki, to golkiperzy nie mieli z nimi problemów. Rwane akcje, sporo przypadkowości. Jak choćby przy pierwszym trafieniu Bryniczki. Raszka, dla którego był to szczególny mecz, po dwóch latach gry z szarotką na koszulce, jakby przystanął. Bryniczka z najbliższej odległości wpakował krążek do siaki.

W drugiej tercji wcale nie było lepiej. Za to między 36 a 37 minutą mieliśmy radosną twórczość w wykonaniu zespołów. Padły wtedy cztery gole. Najpierw Jokila jechał od połowy lodowiska, obrońcy zrobili mu autostradę, a Raszka po starej znajomości skapitulował. 16 sekund później zaspała nowotarska obrona i Kozłowski zmusił Jucersa do wyjęcia krążka z siatki. Za chwilę Zapała przedarł się przez zasieki obronne bytomian i został sfaulowany przez Owczarka. Sędzia podyktował karnego, a pewnie wykonał go sam poszkodowany. Długo górale nie cieszyli się z dwubramkowego prowadzenia. Zaledwie 11 sekund! Błąd obrońcy pod bandą na niebieskiej, zgubił „gumę”, a Danieluk ponownie „wsadził na konia” gospodarzy.

- Tak nie powinno być – twierdzi Marek Rączka. - Uczulałem zawodników, że po każdej zdobytej czy straconej bramce trzeba być maksymalnie skoncentrowanym i zachować dyscyplinę taktyczną. Wprowadzać swoje tempo gry. Straciliśmy gole po indywidualnych błędach. Uczymy się, staramy się po każdym meczu wyciągać wnioski. Nie popełnia błędów tylko ten, kto siedzi na kanapie.

Bramka ta dodała animuszu gospodarzom, którzy z impetem rozpoczęli trzecią tercję. Kilka razy zamknęli górali w tercji i Jucers musiał wykazać się swoimi umiejętnościami. Potem górale opanowali sytuację, wybijali z rytmu miejscowych. Minute i 47 sekund przed końcem gospodarze wycofali bramkarza i parę razy zagotowało się pod bramka Jucersa, ale ten nie dał się pokonać.

- Kontrolowaliśmy mecz. Chłopcy zagrali poprawnie taktycznie, Jucers dobrze się sprawował między słupkami - komentuje Marek Rączka.

Podhale zagrało bez chorego Haverinena oraz M. Michalskiego, P. Machalskiego i Gruszki. – Starszy Michalski nie trenował półtora tygodnia z powodu choroby – wyjawia trener. - Już trenuje, ale musi fizycznie dojść do siebie po chorobie. Podobnie jak jego młodszy brat. Do zdrowia wraca także Gruszka, wznowił już treningi.

Tempish Polonia Bytom - TatrySki Podhale Nowy Targ 2:3 (0:1, 2:2, 0:0)
0:1 Bryniczka – Jokila (6:34)
0:2 Jokila – Jaśkiewicz (35:02)
1:2 Kozłowski – Słodczyk – Augstkalns (35:18)
1:3 Zapała (36:16 z karnego)
2:3 Danieluk – Kartoszkin (36:27)
Polonia: Raszka; Cunik – Dikis, Augstkalns – Wanacki, Owczarek – Pastryk, Działo – Stępień; Bodrowski – Kartoszkin – Danieluk, Kozłowski – Słodczyk – Salamon, Wieczorek – Krzemień – Wąsiński, Bajon – Kłaczyński – Dybaś. Trener Tomasz Demkowicz.
Podhale: Jurces; Jaśkiewicz – Łabuz, Tomasik – Syrei, Łabuz – Sulka, Mrugała – K. Kapica; Jokila – Zapała – Iossafov, Hattunen – Bryniczka – Daniel Kapica, Stypuła – Neupauer – Różański, Svitac, Siuty. Trener Marek Rączka.

Stefan Leśniowski

 

Komentarze







reklama