11.10.2016 | Czytano: 3952

Mogę teraz z dumą powiedzieć, że wychowywali mnie trenerzy – wywiad z Kasią Krasińską

Na początku września rozpoczął się kolejny sezon w Bzik Akademii Sportu. Akademii, która na Podhalu jest czymś nowym i wyjątkowym, a sekretem jej niepowtarzalności są ludzie, którzy ją tworzą. Jest też jednym z nielicznych miejsc, gdzie dzieci z naszego regionu mogą trenować siatkówkę. Zapraszamy do wywiadu z trenerem tej sekcji – Kasią Krasińską!

Seria: „Ludzie, którzy tworzą coś fantastycznego” – część III: Katarzyna Krasińska

Jak to się stało, że zawodniczka, która otarła się o kobiecą 1. Ligę Siatkówki, jest teraz trenerem w Bzik Akademii Sportu? Przeczytajcie niesamowity, pasjonujący wywiad z Kasią Krasińską i dowiedzcie się sami!

Jakub Udziela: Kasiu, zacznijmy od tego, że siatkówka nie jest mocno rozpropagowana na Podhalu. Jak myślisz: dlaczego?
Kasia Krasińska: Bardzo dobre pytanie. Siatkówka jest grą, która na przestrzeni kilku lat zyskała globalnie bardzo dużo zwolenników. W Polsce, ze sportów zespołowych, jest numerem 2 jeżeli chodzi o popularność i sławę. Dyscyplina ta zrobiła się również sportem bardzo medialnym i dobrze oglądalnym, nie tylko dla mężczyzn, ale i dla całych rodzin, wraz z dziećmi. Oczywiście zasługą takiego "wzięcia" bez wątpienia są sukcesy naszych siatkarzy i siatkarek, które rodzą się z pracy trenerów na najniższych szczeblach: nie krajowych, ale lokalnych. W każdej większej miejscowości siatkówka jest widoczna, a dzięki naszym ostatnim ogromnym sukcesie narodowym, czyli zdobyciu Mistrzostw Świata w 2014 roku zrobił się na nią ogromny "boom" we wszystkich klubach i akademiach pracujących z uzdolnionymi ruchowo dziećmi.

Dlaczego u nas nie jest rozpropagowana?
- Otóż odpowiedź jest bardzo prosta: zarówno w Nowym Targu, jak i na całym Podhalu ze względów geograficzno-klimatycznych rozwój sportowy skierował się na grupę dyscyplin będących sportami zimowymi. Od lat w naszym regionie uprawiany jest hokej na lodzie, narciarstwo biegowe, łyżwiarstwo oraz narciarstwo alpejskie i tego nie da się ukryć. Żeby dany sport był popularny i powszechnie uprawiany musi być związana z nim pewna tradycja i dobry klimat, który buduje się latami, a której siatkówka niestety na Podhalu nie ma. Można powiedzieć że jeżeli środowisko, w którym mieszkamy i żyjemy będzie dobrze nastawione na siatkówkę to zalążek jej rozwoju już mamy za sobą, ale aby była tak rozpowszechniona jak na przykład hokej, to trzeba nam kilkanaście lat ciężkiej i przede wszystkim owocnej pracy. Z tradycją wiąże się również odpowiednio wykwalifikowana i kompetentna kadra trenerska, która przecież składa się z byłych albo obecnych zawodników. Ciężko znaleźć trenera siatkówki, który z tym sportem nie miał bliskiej styczności. Nie ukrywajmy, ale jest to sport, który potrzebuje ludzi z wewnątrz, a nie z ulicy. W naszym przypadku niestety ludzi mających pojęcie o sekretach siatkówki jest dalej bardzo mało. Aby był popyt na siatkówkę, musi być ona ogólnie dostępna dla wszystkich. Mam tu na myśli infrastrukturę sportową. Wiadomo: dzisiaj widzi się już coraz więcej boisk ze słupkami i rozwieszoną siatką, ale nie w takiej skali jak na przykład ilość boisk do piłki nożnej.

A co miało wpływ na to, że zdecydowałaś się zostać trenerem tej dyscypliny w Bzik Akademii?
- Tak naprawdę dostałam propozycję, której nie dało się nie przyjąć. Od dawna chodził mi po głowie pomysł na podobną akademię, a że znaleźli się ludzie, którzy już podjęli się tego wysiłku, to trzeba było im pomóc. W dodatku są to ludzie, których znam i z którymi współpracowałam również w zimie na stoku (przyp. red. Kasia jest również instruktorem narciarstwa na nowotarskim wyciągu „Zadział”). Generalnie inicjatywa jest super, a nie ma nic lepszego dla rozwoju sportu, w tym siatkówki, jak zaczynanie ruchu poprzez zabawę już wieku wczesnoszkolnym. Widzę w tym dużą przyszłość.

Co więc próbujesz przekazać dzieciakom na swoich zajęciach?
- Dzieciom na treningach przekazuje to, czego sama zostałam nauczona przez tatę, później trenerów i wykładowców krakowskiego AWFu, czyli całą moją miłość i pasję do sportu, a w szczególności siatkówki. Wiem z własnego doświadczenia, że jest to piękna dyscyplina, której - jak już ją zrozumiesz - nigdy nie opuścisz. Jeśli coś się kocha, to traktujesz to jako styl bycia i życia zarazem i tak mam z tym sportem. Pasja na całe życie.

Dlaczego praca z młodzieżą, czy też dziećmi jest tak ważna akurat w przypadku siatkówki?
- Dlaczego praca z dziećmi jest ważna w przypadku siatkówki? Jest to gra bardzo trudna technicznie i taktycznie, lepiej więc uczyć się jej od najmłodszych lat, gdy dziecko jest w złotym wieku rozwojowym, bo wtedy najwięcej "chłonie". Dziecko, które zaczęło przygodę z siatkówką w wieku późno-szkolnym jej nie zrozumie, a błędy, które nabyło podczas lekcji WF-u są trudne do wyeliminowania i szybciej się do tego sportu zniechęci, niż zaszczepi. Najlepszy wiek do początku przygody z siatkówką to 8-9 lat, gdzie podczas gier i zabaw wprowadza się świadomie elementy techniczno-taktyczne, a dzieci jeszcze nieświadome nie zdają sobie z tego sprawy i przy tym świetnie się bawią.

A na koniec: mogłabyś co nieco opowiedzieć o swojej przygodzie z siatkówką? Gdzie aktualnie grasz?
- Moja przygoda z siatkówką jest bardzo długa i zawiła :) A zaczęła się już w szkole podstawowej w piątej klasie na zajęciach u Pani Basi Kałafut, u której nauczyłam się odbijać. Wtedy już zaczynałam się zastanawiać - a raczej mój tata - co z tym fantem zrobić, bo predyspozycje do gry miałam. Padło na Myślenice - jedyne najbliższe miasto z bogatą historią siatkarską, niegdyś miejscowość ta miała tam nawet extraligę (tak to się dawniej nazywało).

A wracając do pytania… do końca szkoły podstawowej dojeżdżałam na treningi dwa razy dziennie, czasem sama, czasem z tatą, a nawet z babcią, bo wszyscy się o mnie martwili rzecz jasna. Gdy trenerzy zauważyli we mnie potencjał, zaproponowali mi, abym zamieszkała w Myślenicach i jednocześnie trenowała i uczyła się w gimnazjum, w którym to chodziłam do klasy sportowej o profilu siatkarskim. I tak się w sumie zaczęło.

Po gimnazjum było LO i dalej studia. Poza nauką zajmowałam się trenowaniem pięć razy w tygodniu, a w soboty i czasami w niedziele grałam mecze na miejscu lub wyjazdowe. Do domu wracałam rzadko. Myślenicom, jak i ludziom, z którymi spędziłam dziewięć lat swojego życia zawdzięczam bardzo wiele, bo przecież moje miejsce powinno być przy rodzinie w domu, a ja żyłam od niego z daleka. Mogę teraz z dumą powiedzieć, że wychowywali mnie trenerzy, a drużyna była moją drugą rodziną. Tą zastępczą.

W Dalinie przeszłam etap szkolenia wstępnego - występowałyśmy wtedy w wielu turniejach mini-siatkówki. Na tym poziomie liczyło się ogrywanie z przeciwnikiem i kształtowanie nowych umiejętności siatkarskich. Wielokrotnie powtarzam, że ten etap jest najważniejszy w procesie szkolenia. Następnie był okres młodziczek, kadetek, juniorek i seniorek. W każdym z tym etapów były mniejsze lub większe sukcesy. W kadetkach zdobyłyśmy wicemistrzostwo Polski gimnazjów w Pile, gdzie w finałach zmierzyłyśmy się z Gedanią Gdańsk. W juniorkach doszłyśmy do finałów Mistrzostw Polski w Biłgoraju (najlepszej ósemki w Polsce), a w seniorkach wywalczyłyśmy miejsce w drugiej lidze i się w niej na długo utrzymałyśmy, będąc parę sezonów na przedzie tabeli, czyli na miejscach 1-4. Gdyby wówczas klub było stać na pierwszą ligę, bo miałyśmy okazję o nią walczyć, to pewnie bym grała do dzisiaj, ale niestety zapasy finansowe po extralidze się powoli kończyły i marzenia o niej szybko się rozpłynęły (wcześniej Dalin sprzedał miejsce w extralidze zespołowi z Białegostoku, a drużyna seniorska się rozpadła).

Po ukończeniu trzeciego roku studiów na AWF postanowiłam zawiesić buty na kołku i odpocząć od grania pół-profesjonalnego. Ilość treningów i meczy podczas tych dziewięciu lat w pewnym momencie przeciążyła mój stan fizyczny oraz psychiczny i zamiast pałać miłością do siaty, miałam jej po prostu dość. Może zbyt pochopnie podjęłam decyzję o rezygnacji, ale czasu już nie cofnę, niestety. Do końca z siatkówki nie zrezygnowałam, bo podczas studiów grałam w krakowskim AZS-sie na AWF-ie i tutaj zdobyłam z moją uczelnianą drużyną Akademickie wicemistrzostwo Polski. W trakcie studiów miałam także możliwość grania przez krotki okres w Gorlicach, które poprosiły mnie o to, abym pomogła im walczyć w półfinałach i finałach o 2. ligę. Niestety nie wyszło i tam nie zostałam.

Po dwóch latach "niegrania" zdecydowałam się wesprzeć naszą lokalną drużynę kobiecą w Rabie Wyżnej, która awansowała do 3. ligi. Fakt - traktuję to już jako zabawę i formę ruchu, którą kocham, ale już do niej inaczej podchodzę niż wcześniej. Po prostu fajnie jest spotkać się z dziewczynami na treningu i przejechać się jeszcze na jakiś meczyk.

Teraz śmiało mogę powiedzieć, że moja przygoda z siatkówką to piękne lata, które kształtowały moją osobowość, zarówno na boisku, jak i w codziennym życiu. Bardzo miło wspominam te czasy i często do nich wracam. Emocje, te nie zawsze dobre, ambicja i waleczność, rywalizacja, zwycięstwa i przegrane, przyjaźnie do końca życia - to wszystko, co przeżyłam jest "moje". Myślę, że dziewczyny, z którymi grałam w jednej drużynie i na jednym boisku czują podobnie. Drużyna wzmacnia i ten, kto nigdy w niej nie był, nie zrozumie czym tak naprawdę jest.

Zobacz również:


Teraz już wiecie, że motto Akademii Sportu Bzik – „Przekazujemy pasję” nie bierze się znikąd i ma swoje podstawy w bogatej przeszłości sportowej jej trenerów, którzy lata doświadczeń zebrane na boisku z radością przekazują młodszym pokoleniom :)

Treningi siatkówki w Bzik Akademii Sportu odbywają się we wtorki i czwartki w Gimnazjum nr 1 w Nowym Targu o 17:00 i 18:30. Szczegóły na grafice poniżej i na naszej stronie internetowej.

Tekst Jakub Udziela
Zdjęcia Bzik Akademia Sportu

Komentarze









reklama