25.09.2016 | Czytano: 1359

Dreszczowce z happy endem

Unihokeistki Podhala nie miały litości dla swoich kibiców. W obu spotkaniach podniosły im ciśnienie. Ktoś o słabym sercu na pewno tego nie wytrzymałby.

 W sobotę nastroje w obu ekipach zmieniały się jak w kalejdoskopie. Drużyna była w euforii, by za moment rozpaczać. Podhale rozpoczęło od prowadzenia, ale potem błędy w defensywie sprawiły, iż na pierwszą przerwę schodziło z dwubramkowym mankiem. Odrobiło straty w kolejnych 20 minutach. Cały mecz musiało gonić rywalki, które na początku trzeciej tercji objęły prowadzenie. Wymiana ciosów zakończyła się wynikiem nierozstrzygniętym w regulaminowym czasie. A wyrównującą bramkę góralki zdobyły 20 sekund przed syreną (Fuła). Potrzebna była dogrywka, a w niej ostatnie słowo należało do góralek. Nagłą śmierć krakowiankom zadała Timek w 63 minucie i 20 sekundzie.

- Początek bardzo trudny. Widać, że dziewczęta zaczynają ze sobą przygodę. Brakowało zgrania, taktycznej gry i przede wszystkim wspólnych treningów. Zespół ma potencjał, pytanie tylko, czy zdoła go wykorzystać. Aby to zrobić, musi wspólnie trenować. Trudno przewidzieć jak będzie, ze względu na sytuacje życiowe dziewcząt. Cały czas goniliśmy wynik. Udało się, ale tylko w drugiej tercji zagraliśmy poprawnie. Bardzo słaba pierwsza odsłona w naszym wykonaniu. No i błędy w obronie powodowały, że krakowianki zwietrzyły szanse na ogranie nas. Zresztą rozegrały bardzo dobre spotkanie – skomentował trener Podhala, Jacek Michalski.

W rewanżu wydawało się, że będzie lekko i przyjemnie. Po 20 minutach podopieczne Jacka Michalskiego prowadziły 5:0 i chyba nikt nie spodziewał się, że w tym meczu będą jeszcze jakiekolwiek emocje. A jednak!. Nowotarżanki zapewne były przekonane, że w kolejnych minutach krakowianki położą się na boisku, a piłeczka sama będzie wpadać do ich bramki. Wpadała, tyle, że po drugiej stronie. Po 40 minutach gospodynie prowadziły już tylko 5:4 i zanosiło się na ekscytujące kolejne 20 minut.

- Wyszliśmy skoncentrowani i był tego efekt w postaci dobrej gry i pięciu goli – mówi szkoleniowiec Podhala. – Po przerwie za bardzo wysunęliśmy się do przodu chcąc zdobywać kolejne gole i zostaliśmy skarceni. Krakowianki szybko zdobyły dwa gole i dostały wiatr w żagle. Mecz się wyrównał. Mieliśmy sowie okazje w tej drugiej części meczu, ale piłeczka nie chciała wpaść do bramki rywalek. W trzeciej tercji osiągnęliśmy trzy bramkową przewagę, ale kolejny błąd, osłabienie i przeciwnik złapał kontakt. Dużo pracy przed nami zarówno nad poprawą ataku jak i gry obronnej. Brakuje zgrania i stabilizacji.

MMKS Podhale Nowy Targ – Multi Killers Kraków 7:6 D (1:3, 3:1, 2:2; 1:0) karne 2:1 i 7:6 (5:0, 0:4, 2:2)
Bramki dla Podhala: Timek 2, Siuta, Chlebda, Florczak, Węgrzyn, Fuła (I mecz); Kubowicz 2, Fuła 2, Timek, Siuta, Piekarczyk (II mecz).
Podhale: Jachymiak – Grynia, Piekarczyk, Siuta, Fuła, M. Krzystyniak, Chlebda, Leśniak, Timek, Kubowicz, Florczak, Węgrzyn, Jaróg, Chowaniec. Trener Jacek Michalski.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama