Nowotarżanki nie obroniły mistrzowskiego tytułu. Rozczarowały w półfinałowej potyczce z Trzebiatowem. Zagrały przed własną widownią nie w wielkim finale, jak marzyły, ale w małym. Do niego przystąpiły skoncentrowane i po 20 minutach panowania na boisku prowadziły 4:1. Wydawało się, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie.
– Tak powinno być. Tak zapowiadało się także w drugiej tercji – twierdzi trener MMKS, Jacek Michalski. - W niej dziewczęta powinny rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Powinno być po meczu, a tymczasem pozwoliły wrócić rywalkom do gry. Ba, w końcówce musiały się bronić i to dość rozpaczliwie. Dla kibiców końcówka była ciekawa, bo była walka, sporo emocji. A więc to o co chodzi w sporcie.
W 41 minucie po golu Florczak (hat trick; wybrana najlepszą zawodniczką meczu) góralki prowadziły 6:2 i nowotarżanki chyba pomyślały, że jest po meczu. Innego zdania były krakowianki, które wykorzystały rozluźnienie w szeregach przeciwniczek i w 56 minucie przegrywały już tylko jedną bramką (6:5).
- Trochę się rozluźniłyśmy, ale końcówka należała do nas. Wyszłyśmy z zimną głową i trafiłyśmy do pustej bramki. Mecz przebiegał po naszej myśli. Cieszymy się z brązowego medalu. Nastawiamy się w przyszłym roku na wyższe cele. Będziemy robić wszystko, żeby tytuł mistrza kraju wrócił do Nowego Targu - zapewnia Katarzyna Fuła.
- Zawsze jest trudniej zdobyć medal brązowy aniżeli grać w wielkim finale, gdzie medal już jest zapewniony – przekonuje Jacek Michalski. - Przegrana drużyna z małego finału jest najbardziej pokrzywdzona. Nie mierzyliśmy w ten finał, ale tak się stało i trzeba się z tego cieszyć. Trzeba też wyciągnąć wnioski z myślą o przyszłym sezonie. Ten sezon był nauczką dla mnie i dla dziewczyn. Żeby coś osiągać trzeba pracować przez cały sezon, a nie tylko od czasu do czasu i myśleć, że przed meczem już się wygra. Nikt bez walki się nie podda. To każda z dziewczyn musi zrozumieć.
MMKS Podhale Nowy Targ – Multi’75 Killers Kraków 8:5 (4:1, 1:1, 3:3)
Bramki dla Podhala: Florczak 3, Fuła 2, Piekarczyk, Florek, M. Krzystyniak, Siuta.
MMKS Podhale: Tomczyk – S. Lech, Grynia, Piekarczyk, Siuta, Fuła, M. Krzystyniak, Timek, Dębska, Z. Lech, Florek, Florczak, Podlipni, Mamak, Z. Krzystyniak. Trener Jacek Michalski.
Mistrzyniami Polski zostały gdańszczanki, które po 40 minutach przegrywały 0:3, ale zdołały odwrócić losy spotkania i zadać decydujące trafienie w dogrywce.
Zabójcze kontry, szczelna obrona i fenomenalna postawa Agaty Kownackiej w bramce – to decydowało o tym, że po 40 minutach Jedynka Trzebiatów prowadziła 3:0. Gdańszczanki atakowały, kreowały grą, ale biły głową w mur. Ich strzały były blokowane, a jeśli przedostały się przez zasieki obronne rywalek, to piłeczki padały łupem Kownackiej. Tymczasem kontry trzebiatowianek były zabójcze. Dwukrotnie Hliwa ugodziła rywalki, a raz D. Mazur pokonały Szarmach. Ale jak długo można się tak bronić. Gdańszczanki jeszcze mocniej zagrały w ataku. Przez większą część trzeciej tercji grały w tercji rywalek i wreszcie je złamały. Gole Szychy i Stenki pozwoliły wrócić do gry. 13 sekund przed końcem spotkania J. Krzywak źle rozegrała piłeczkę i Samson doprowadziła do dogrywki. Gdańszczanki grały bez bramkarki.
W dogrywce obraz gry nie uległ zmianie. Kiedy wydawało się, że dojdzie do rzutów karnych Jurkowska, w 68 minucie i 2 sekundzie, z połowy boiska zaskoczyła świetnie spisująca się Kownacką.
Energa Olimpia Osowa Gdańsk – Travel Jedynka Trzebiatów 4:3 d (0:1, 0:2, 3:0; 1:0)
Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski i Andrzej Pabian