09.05.2016 | Czytano: 6929

Walczy z rywalami i…wiatrakami

- Zdobywam medale na mistrzostwach Polski, wygrałem prestiżowy bieg RED BULL, zająłem drugie miejsce w rankingu pokonując kadrowiczów, lecz kolejny raz nie jestem brany pod uwagę do szkolenia przez PZN. Dlaczego tak jest? – pyta wściekły Andrzej Pradziad, zawodnik UKS Regle Kościelisko.

Pytanie zasadne. W każdej dziedzinie jak coś się robi, to chce się to dobrze wykonywać i odnosić sukcesy. Sport jest bardzo uczciwy – tak przynajmniej sądzą niektórzy. Zdobywasz medale, jesteś wysoko w rankingu, dokładasz na zawodach konkurentom 2- 3 minuty. Możesz czuć satysfakcję z dobrze wykonanej pracy. Tym bardziej, że nie masz komfortowych warunków, by nie powiedzieć cieplarnianych, jak zawodnicy objęci centralnym szkoleniem. Nie startujesz w zawodach międzynarodowych i Pucharze Świata, gdzie przelicznik punktowy jest razy dziewięć. Startujesz w kraju, w Pucharze Polski i potrafisz zebrać tyle punktów, że kadrowicze są daleko za twoimi plecami. Jeszcze większą masz satysfakcję z tego, że dokładasz im na dystansie 2-3 minuty. Po takim sezonie czekasz, aż dostaniesz nominacje do kadry. Przecież zasłużyłem! Czekasz na potwierdzenie i… ze zdumieniem dowiadujesz się, że ty z drugiego miejsca w rankingu nie jesteś w dziewiątce wybrańców. Podkreślić trzeba w dziewiątce! Przecierasz oczy ze zdumienia i niedowierzasz. Zastanawiasz się; „co trzeba jeszcze zrobić, by zostać objęty centralnym szkoleniem”? Czy jest sens uprawiania narciarstwa biegowego?

Zawodnik jest w szoku, ale nie tylko on. Kibice na forach piszą o żenadzie, wstydzie, ponurym żarcie i kompromitacji wydziału szkolenia PZN. Gdy dostałem maila od biegacza sam popatrzyłem w kalendarz czy to przypadkiem nie 1 kwietnia. No bo gdzie tu logika? Chyba narciarstwo biegowe nie narzeka na nadmiar zawodników, a więc z takiego wyniku szkoleniowcy drużyny narodowej powinni być szczęśliwi. Znalazł się biegacz, który tłucze naszych, więc dajmy mu szansę, niech pokaże co potrafi. Nie! Nie dadzą szansy. Polskie piekiełko znowu triumfuje. Nie można się przyznać, że ktoś spoza kadry szybciej biega. Znaczyłoby to, że z wybrańcami wykonano złą robotę.

Andrzej Pradziad nie będący w żadnej grupie szkoleniowej PZN walczy z rywalami i ...wiatrakami. Może pochwalić się medalami, dobrymi osiągnięciami, ale i tak PZN go nie zauważa. Lokata w rankingu biegacza z Kościeliska, studenta trzeciego roku katowickiej AWF, wszystkich zadziwiła, ale najbardziej zaskoczyła selekcjonera.

- Dlaczego? Bez przerwy zadaję sobie to pytanie i wątpię w sens zdrowej rywalizacji – mówi Andrzej Pradziad. – Może nie mam znajomości? Może dlatego, że nie jestem ze Śląska tylko z gór. Co decyduje o wejściu do kadry, bo jak nie wyniki i forma zawodnika, to co? O co tak naprawdę chodzi?

Stefan Leśniowski
Zdjęcia z archiwum zawodnika
 

Komentarze







reklama