15.04.2016 | Czytano: 1411

Mistrz za burtą! (+zdjęcia)

- Na sukces pracuje się cały sezon. Nie da się grać i zwyciężać trenując od czasu do czasu i tylko przed decydującymi meczami – grzmi trener MMKS Podhale, Jacek Michalski.

Nie tak miało być. To Podhale miało grać w finale, bronić mistrzowskiego tytułu. Tymczasem Trzebiatów wylał kubeł zimnej wody na rozpalone głowy góralek. Te zapomniały, ze w sporcie nic nie ma za darmo. Trzeba harować, bo – jak mawiał kiedyś Ewald Grabowski – „Bóg kocha pracowitych i szczęście im sprzyja”.

Nie tego spodziewali się kibicie i zapewne same zawodniczki. Te ostatnie zawiodły na całej linii. Co z tego, że posiadały przewagę, gnębiły defensywę rywalek, skoro w decydujących momentach trzęsły im się ręce. Piłeczka przeskakiwała kij, zagranie było niedokładne, nie trafiały w piłeczkę, gdy miały wyborne sytuacje. Nie potrafiły też zdecydować się na strzał. Żadna nie chciała wziąć odpowiedzialności. Same zresztą przekonały się, że byle jaki strzał, byle w światło bramki, może sprawić nie lada problemy bramkarce. Tak był w przypadku wyrównującego gola Podhalanek. Piekarczyk zdobyła go zza bramki! Tomczyk też przy pierwszej bramce skapitulowała po niegroźnym strzale, po którym piłeczka znalazła drogę do siatki między jej nogami. Drugi gol przyjezdnych też niespodziewany. Strzał spod bandy i piłeczka wpadła w długi róg bramki.

Nowotarżanki mozolnie dążyły do zmiany niekorzystnego rezultatu, ale robiły to bardzo chaotycznie. Dobry okres gry miały między 30 a 40 minutą. Wtedy przyspieszyły, dużo biegały i zdołały doprowadzić do wyrównania. Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, gdy M. Krzystyniak dała mistrzyniom prowadzenie. Kluczowym momentem meczu była gra gospodyń w podwójnej przewadze. Nie potrafiły wykorzystać tego okresu. Jak to się robi, pokazały rywalki. Hliwa trafiła pod poprzeczkę. W ostatniej sekundzie meczu piłkę meczową miała M. Krzystyniak, ale zamiast strzelać w sytuacji sam na sam, próbowała kiwać bramkarkę i ta wyszła z opresji obronną ręką.

W dogrywce górali miały dwie wyśmienite sytuacje na zakończenie meczu, które nie wykorzystała Timek. Za to przyjezdne zdecydowały się na strzał niemal z połowy boiska i ku rozpaczy nowotarżanek piłka znalazł drogę do siatki. W obozie Jedynki zapanowała euforia, z drugiej strony smutek.

- Cóż można powiedzieć, gdy rozgrywa się dobry mecz i przegrywa się. Proste błędy zdecydowały i szczęście, które było przy drużynie przeciwnej. Było do przewidzenia, że Trzebiatów będzie murował bramkę i wyprowadzał kontrataki. Kluczowym momentem była gra w przewadze 5 na 3. W takich sytuacjach trzeba patrzyć co robi obrona, a później grać. Nie byliśmy na to przygotowani, bo mało trenowaliśmy. To był moment, w którym można było złamać mecz. To się później zemściło. Przyszła kontrowersyjna kara, którą rywalki wykorzystały. Emocje odegrały znaczącą rolę. Dziewczęta chciały bardzo wygrać, ale na sukces pracuje się cały sezon, a nie okazjonalnie. Brakowało podania, bo za mało meczów rozgrywaliśmy. Każda chciała zdobyć bramkę, napalały się, zamiast grać spokojnie. Mieliśmy zdecydowaną przewagę, ale świetnie broniła bramkarka. Wygrała mecz. Nie da się grać jak nie ma spokoju i luzu. Wtedy trudno o wykorzystywanie dobrych okazji – podsumował trener Jacek Michalski.

MMKS Podhale Nowy Targ – Jedynka Trzebiatów 3:4 D (1:2, 1:0, 1:1, 1:0)
0:1 Drzymała – Mazur (5:18)
1:1 Piekarczyk (15:50)
1:2 Hliwa – Z. Krzywak (19:44)
2:2 Timek (34:08)
3:2 M. Krzystyniak – Siuta (44:43)
3:3 Hliwa – Mazur (54:29 w przewadze)
3:4 Drzymała – Mazur (66:07)
MMKS Podhale: Tomczyk – Z. Lech, Grynia, Siuta, Florczak, M. Krzystyniak – S. Lech, Dębska, Florek, Piekarczyk, Z. Krzystyniak – Podlipni, Bryniarska, Fuła, Mamak, Timek. Trener Jacek Michalski.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze









reklama