20.03.2016 | Czytano: 2474

Skąpani w szampanie (+zdjęcia)

„Szarotki” powtórzyły ubiegłoroczne osiągnięcie i nadal pozostają trzecią siłą w polskiej lidze. Podobnie jak przed rokiem, w decydującym boju o „brąz”, pokonały naszpikowany obcokrajowcami Sanok.

W 143 sekundzie gospodarze objęli prowadzenie. Michalski wywalczył krążek, dograł przed bramkę do Kapicy, a ten trafił pod poprzeczkę. Kolejne minuty to hokej przez duże „H”. Akcje zmieniały się jak w kalejdoskopie, duże tempo, sporo sytuacji podbramkowych i interwencji bramkarzy. Groźniejsze ataki przeprowadzały „szarotki”, one też miały więcej klarownych sytuacji na podwyższenie prowadzenia. Najlepszą w 20 minucie zmarnował Jokila przegrywając pojedynek sam na sam z bramkarzem gości. Sanoczanie też nie zasypiali gruszek w popiele. Strzelali z każdej pozycji i po każdym strzale robili sporo zamieszania pod bramką Raszki.

Druga tercja to symfonia na kije i krążek w wykonaniu górali. Krążek wędrował od kija do kija jak po sznureczku. Zapała był dyrygentem orkiestry. W 24 i 27 min. sprawił, iż stadion oszalał z radości. Najpierw po wrzutce Jaśkiewicza spod niebieskiej linii Missiaen nie zamroził krążka i wykorzystali to gospodarze. Po strzale Zapały „guma” majestatycznie między nogami wtoczyła się do bramki. Kolejne trafienie „Kazka” to majstersztyk, po cudownej akcji. Nowotarżanie poszli za ciosem i nawet wzięty czas przez trenera sanoczan na niewiele się zdał. Mrugała huknął z niebieskiej linii i … kibice zaczęli odliczanie.
W trzeciej tercji sanoczanie próbowali odwrócić losy spotkania, ale tylko próbowali. Na coś więcej nie pozwolili górale, którzy świetnie zagrali w defensywie.

- Bardzo nam zależało, by zdobyć medal – mówi drugi trener gości, Tomasz Demkowicz. - Wpływ na naszą postawę miało zmęczenie, brak świeżości, a także indywidualne błędy, które z zimną krwią wykorzystali rywale. W ataku nie potrafiliśmy zdobyć gola. Podhale miało zawodników, którzy potrafili trafić krążkiem do naszej bramki. Mam nadzieje, że brak medalu nie będzie miał większych konsekwencji i w następnym sezonie znowu walczyć będziemy o najwyższe cele.

- To jeden z najlepszych naszych meczów pod względem dyscypliny taktycznej – twierdzi Marek Ziętara. – Graliśmy odpowiedzialnie z tyły, zminimalizowaliśmy błędy, które wcześniej popełnialiśmy. Po pierwszej wyrównanej tercji, w drugiej zagraliśmy koncertowo, a uzyskawszy przewagę bramkową, w trzeciej odsłonie mogliśmy grać uważnie w tyłu. Sanok w tej części meczu nie stworzył sobie sytuacji.

MVP całego sezonu w Podhalu został strzelec dwóch goli, Krzysztof Zapała. – Brąz słabiej smakuje niż złoto, ale z sezonu można być zadowolonym. Spełniliśmy oczekiwania, chociaż zawsze chciałbym walczyć o złoto. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie będę grał o złoto. W jakiej drużynie? Trudno powiedzieć. Na razie czeka mnie reprezentacja i nie zaprzątam tym sobie głowy – powiedział Krzysztof Zapała.

- Chylę czoła przed chłopakami. To była wspaniała drużyna, walcząca do końca. Zespół w 150% zrealizował zadanie. Realnie stąpam po ziemi i wiedziałam, że trudno będzie rywalizować z Tychami i Cracovią, aczkolwiek nie było to niemożliwe. Nasz zespół potrafił wnieść się na wyżyny swoich umiejętności z tymi drużynami – powiedziała prezes Agata Michalska.

TatrySki Podhale Nowy Targ – Ciarko Sanok 4:0 (1:0, 3:0, 0:0)
1:0 Daniel Kapica – Michalski (2:23)
2:0 Zapała – Jokila - Jaśkiewicz (23:47)
3:0 Zapała – Jokila - Wielkiewicz (26:10)
4:0 Mrugała – McGregor – Neupauer (31:06)
TatrySki Podhale: Raszka; Haverinen (2) – Jaśkiewicz, Kania – Tomasik, Mrugała – Łabuz, Sulka; Jokila – Zapała (2) – Różański (2), Wronka – Bryniczka - Gruszka, M. Michalski - Daniel Kapica – McGregor, Zarotyński – Neupauer - Wielkiewicz. Trener Marek Ziętara.
Sanok: Missian; Tuominen – Vidgren, Roberts – Sproule, Rąpała - Olearczyk; Danton – Cichy – Szczechura, Śliwińki – Brown (2) – Cameron, Strzyżowski – Kostecki – Kartoszkin. Trener Kari Rauhanen.

Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama