Piątkowy bieg na dochodzenie nie należał do najprzyjemniejszych. Wszystko przez bardzo niskie temperatury i pogłębiający uczucie zimna wiatr.
- Dawno tak nie zmarzłam. Głównie ucierpiały palce u rąk, stopy oraz twarz – powiedziała Guzik. - Podczas biegu starałam się biegać swoim tempem. Nie byłam w stanie szaleć na trasie. Znając swoją słabość do zimna uważam, że i tak dobrze sobie poradziłam. Szkoda, że nie byłam w stanie utrzymać tego trzeciego miejsca. Ale nic, widocznie miałam słabszy dzień. Walczyłam do samego końca, ale jednak Marie Dorin Habert była bezkonkurencyjna – dodała.
W sobotę Guzik wraz z Magdaleną Gwizdoń, Moniką Hojnisz i Weroniką Nowakowską wystartuje w biegu sztafetowym. Dziewiąta biathlonistka w klasyfikacji Pucharu Świata pobiegnie jako ostatnia.
- Nie lubię czwartej zmiany, ale chyba nikt jej nie lubi. Na ostatniej zmianie przeważnie startują najlepsze zawodniczki i trzeba się naprawdę streszczać. Do tego dochodzi stres związany z tym by nie zniszczyć pracy wcześniejszych trzech osób. Jest więc wielka odpowiedzialność i bardzo często trzeba ryzykować by coś jeszcze nadrobić – powiedziała Guzik.
Infromacja prasowa PZBiath