- Przeciwnik w poprzednim sezonie grał w półfinale mistrzostw Polski. Jest więc ograny, a wzrostowo mu bardzo, ale to bardzo ustępujemy – tłumaczył z kolei Wojciech Polak.
Wzrostowo koszykarki z Wieliczki wyglądały imponująco. Nie wiem czy była chociaż jedna zawodniczka w ich zespole mniejsza od góralek. Oczywiście najbardziej w oczy rzucała się Ewa Rybczyk, nie tylko wysoka, ale „robusna” dziewczyna, potrafiąca się rozpychać pod tablicami. Nic więc dziwnego, że przyjezdne do niej dogrywały piłki w strefę podkoszową. Robiła obrót i rzucała do „dziury”. Na szczęście dla nowotarżanek nie zawsze trafiała, niemniej zaraz zbierała piłkę lub robiły to jej koleżanki i zdobywały serynie punkty. Taka taktyka przypomniała mi ekipę ZSRR z „wieżowcem” Ulą Semionową. Tak samo do niej dogrywali piłkę, a piwot załatwiał sprawę. Takie akcje w wykonaniu przyjezdnych nagminne były, gdy ta zawodniczka przebywała na parkiecie. Ona oraz Sandra Frankowska i Kamila Ciężadło zdobyły 50% punktów swojego zespołu! Były nie do zatrzymania, przez kruchutkie i niewysokie góralki. Często więc traciły piłkę. Wypadałoby się tylko rozpłakać. To słowo w końcu padło. – Tylko nie płacz – powiedział trener do Martyny Przybyło, która po jednej z nieudanych akcji zwiesiła nos na kwintę. – Nie płacze – padła kategoryczna odpowiedź.
![](/uploads/galleries/l/8672717a8de8b22ca4751a6f676b6d85.jpg)
Gorce Steskal Nowy Targ – Górnik Wieliczka 33:140 (12:52, 9:24, 9:34, 3:30)
Gorce: D. Cyrwus 2, Jachna, Piędel 4, Długopolska 9, Przybyło, Szopińska 1, Rokiciak 10, Kubowicz, S. Cyrwus, Pytelewska 4, Jachymiak 5, Głąb 4. Trener Mirosław Ćwikiel.
Stefan Leśniowski