08.07.2020 | Czytano: 11793

Poczet ważnych ( część V)

- Jeśli chcesz wzmocnić zespół, to tylko ze swojej wypłaty. Sprowadziliśmy cię tutaj, byś zbudował zespół na lata, z młodych naszych wychowanków - te słowa skierowane były do trenera.


 
Wypowiedział je Andrzej Podgórski, a odbiorcą ich był  Ewald Grabowski. Łotysz, gdy objął ster Podhala chciał juniorów wzmocnić obcokrajowcami.   Panujący wówczas prezes Andrzej Podgórski szybko wybił mu ten pomysł z głowy. Życie pokazało, że miał rację. Drużyna prowadzona przez Grabowskiego już w pierwszym roku sięgnęła po mistrzowski tytuł. Potem jeszcze cztery razy z rzędu mistrzowska korona wędrowała do Nowego Targu.
 
W czasach transformacji
 
Andrzejowi Podgórskiemu przyszło działać w czasach transformacji ekonomicznej. Po 23 latach NZPS zdecydowały się zrezygnować z patronowania sportowi. Praca w Podhalu go nie rozpieszczała. Wydawało się, że „Szarotki” są wizytówką miasta, oczkiem w głowie, ale nie dla wszystkich. Nie dla zarządzających miastem, którzy kładli kłody pod nogi. Mimo, iż drużyna sięgała po mistrzowskie korony, to burmistrz Rams na oficjalnym forum oświadczył, że Nowy Targ może sobie łatwo wyobrazić bez ligowej drużyny seniorów.


 
„ Kiedy mieszkańcy podczas uniwersjadowej inauguracji dali wyraz swojej dezaprobaty dla urzędniczej wizji (wygwizdując burmistrza), a publicyści z łamów nie tylko sportowej prasy zakwestionowali jej obecność, burmistrz Rams zaczął rozprawiać o spisku przeciw władzy administracyjnej. Sportowe życie i wola nowotarżan, głosujących za hokejem w postaci masowego przybycia do hali na finał play off, dały jednoznaczną odpowiedź gwałcicielowi ekstremalnego poglądu. Zmuszony do powstania i złożenia dłoni w wyrazie podziwu, burmistrz wyglądał na zakłopotanego. Najwyraźniej zaczął sobie zdawać sprawę, że znalazł się w towarzystwie co piątego obywatela miasta, którym zarządzać mu przyszło nie wbrew, ale w zgodzie z jego interesami…” – pisał Ryszard Niemiec w felietonie.  
 
30 grudnia 1994 roku Andrzej Podgórski zrezygnował z funkcji presera. Tak motywował swój krok: „W czasach biedy jakoś nikt nie garnie się do pracy społecznej w klubie. W ciągu kadencji udało się bardzo skutecznie wypłoszyć społeczników, bo nikt nie lubi za swoje bezinteresowne działania być na każdym kroku szkalowanym. Odporność ludzi ma swoje granice. Wokół klubu i jego spraw narosło wiele mitów i niedorzeczności. Przekazywane pocztą pantoflową rewelacje nie przyczyniają się do budowy właściwego klimatu, odstraszając potencjalnych sympatyków i partnerów. Przykre jest, że w propagowaniu tych „rewelacji” uczestniczą ludzie, którzy doskonale znają wewnętrzną sytuację i uwarunkowania zewnętrzne klubu, a na dodatek nie najgorzej z łaski tego klubu żyją, jak choćby Stanisław Fryźlewicz. Uznałem, że w aktualnej sytuacji nie mam możliwości kontynuowania społecznej misji. Podziały wewnątrz klubu są zbyt mocne i nie dające żadnych możliwości manewru. Postanowiłem więc odejść dla dobra klubu, żeby stworzyć grupie ludzi, która była wokół mnie skupiona, sytuację bardziej komfortową, określenia się, bez jakichkolwiek zobowiązań osobistych. Myślę, że takie działanie pozwoli skupić w klubie grupę nowych entuzjastów....”
(Aktualności Sportowe Podhala  nr 44 z dnia 17.01.95 r.)
 
Kontrowersyjna postać
 
Wieńczysław Kowalski – kontrowersyjna postać. Nie był prezesem, funkcję pełnił Andrzej Głowiński, ale Kowalski pociągał za sznurki. Budził podziw, złość, respekt, u niektórych strach. W bliższym zetknięciu z nim często te wszystkie wrażenia dokładnie się mieszały. W pierwszych jego latach działalności drużynie nie brakowało ptasiego mleka. Mogła więc kontynuować pasmo zwycięstw, a generalny sponsor podróżować z zespołem cygańskim i w  ten sposób fetować zwycięstwa. Wiedział, jak robić interesy w czasach, gdy posiadanie samej gotówki jeszcze niewiele znaczyło. Liczył się towar i pomysł na wymianę handlową. Gdy przedstawiał sponsorów, wysyłał autobus po dziennikarzy i zawoził ich do Zakopanego. Tam przy fleszach podpisywano umowy sponsorskie. To były biesiady w dobrym, słowiańskim stylu. Stoły się uginały od różnych specjałów, nie brakowało trunków. Wszystkich serdecznie podejmował. Zabierał też dziennikarzy na turnieje o Puchar Europy.  Miał gest, ale też miał dar przekonywania sponsorów. Toteż do jego firmy sponsorującej zespół (CSZ) dołączały inne. W jednym sezonie Heros, w kolejnych Tymbark i Fortuna. Sponsorzy z  kwotami z sześcioma zerami na końcu. Miał ułatwione zadanie, bo jego bliskim był Edward Brzostowski, który otwierał mu drzwi. W jego siedzibie w Dębicy wisiały koszulki Podhala.


 
Podstęp Kowalskiego
 
Często powtarzał, że w sporcie nie tylko dobre przygotowanie, ale także element psychologiczny odgrywa bardzo ważną rolę. Pamiętam jak poprosił mnie o wytypowanie 12 zaoceanicznych zawodników z pola, z dobrym CV oraz dwóch golkiperów za wschodniej granicy, działo się to kilkanaście godzin przed zamknięciem okienka transferowego. Nie przypuszczałem, że Kowalski zgłosi wszystkich graczy i opłaci ich licencje. A jednak to zrobił! Zawodnicy ci nigdy nie pojawili się w Nowym Targu, ale napędził sporego stracha oświęcimskiej Unii, tym bardziej, iż w każdej chwili mógł ich ściągnąć, podobnie jak już raz uczynił z Aleksandrem Aleksiejewem. Potem miał wielką radochę. „Unici się posrali” – skwitował swój udany podstęp. A było ich wiele za jego kadencji.


 
Pościg ulicami miasta
 
Szerokim echem w mediach odbił się pościg za nim po ulicach miasta. Nie  wywiązał się z należności wobec zawodników, których zatrudnił w SMS Warszawa do walki w barażu o ekstraklasę.  Życie ponad stan, zły dobór ludzi, którymi się otaczał,  doprowadziło do likwidacji spółki, którą powołał do życia.  Podhale jako pierwsze,  przekształciło się w sportową spółkę akcyjną. Ona zbankrutowała, był ścigany listem gończym przez policję. Gdy klub upadał przeprowadzał „walne” systemem konspiracyjnym. 


 
Stoję przy mikrofonie, niech mnie ktoś przegoni” – śpiewał Jerzy Stuhr, a pewnie te słowa przy goleniu nucą Wieńczysław Kowalski i Andrzej Głowiński. Pod ich rządami najlepszy hokejowy klub w Polsce znalazł się na dnie. Tymczasem prezesi uważają, że do zarządzania „po prostu mamy talent”. A ja myślałem, że działaczem zostaje się, gdy ma się pomysł na osiągnięcie sukcesu. Od pewnego czasu Kowalski z Głowińskim nie mają, ani jednego, ani drugiego. Ich inwencja kończy się na wymyślaniu dramaturgii walnych zebrań. A Podhale mogliby przemianować na Zakładowy Klub Sportowy – pisano w Gazecie Wyborczej.
 
Oliwa twarzą


 
 Kowalski wycofał się z hokejowego interesu, ale namaścił następcę.  Został nim Wiesław Wojas, właściciel firmy obuwniczej i sieci hoteli; w 2006 roku znalazł się w setce najbogatszych ludzi w Polsce wg tygodnika Wprost.    Został sponsorem nowego tworu jakim był MMKS. Po roku powstała spółka SSA Wojas Podhale. Zdobyła dwa tytuły mistrza Polski, ale też musiała polec w biurokratycznej i bezdusznej strukturze partyjnej. W 2010 roku, po zdobyciu mistrzostwa, jego cierpliwość  dobiegła końca. Przez ostatnie lata miał problemy z dostępem do lodowiska, a drużyna musiała trenować w Kieżmarku. Codziennie dojeżdżać. Takie  przygotowania do sezonu pochłonęły sporo pieniędzy. Za jego kadencji do Podhala ściągnięto Krzysztofa Oliwę, jedynego Polaka, który wywalczył Puchar Stanleya. Nim sam objął prezesowski stołek (od listopada 2004 do lipca 2007) klubem zarządzali:  Stanisław Małecki ( równocześnie był  prezesem Małopolskiego Związku Kulturystyki – Fitness i Trójboju Siłowego oraz prezesem klubu kulturystycznego Olimp Wojas) i Piotr Kołodziej (specjalista od marketingu, dyrektor oddziału podhalańskiego Gazety Krakowskiej). Od 2007 roku szefował klubowi Andrzej Podgórski, który po skończeniu działalności w hokeju razem z Wojasem przejęli  piłkarski klub NKP Podhale. 


 
Ich następców stać było tylko na odgruzowanie zgliszcz i gaszenie pożarów. Pierwszą drużynę hokejową uratował MMKS. Włodarze tego klubu  jednak nie mieli pomysłu na zbudowanie trwałych struktur i to co jeszcze zostało po Wojasie, zostało doszczętnie zniszczone. Pierwsza drużyna zanotowała pierwszy w historii spadek z ekstraklasy za rządów Mirosława Mrugały.  Dopiero Agata Michalska (patrz pierwsza część)  podniosła klub z kolan. 
 
W cyklu poczet ważnych ukazały się: Poniżej linki
 
Poczet ważnych część I
https://www.sportowepodhale.pl/artykul/16483/Poczet-waznych-ludzi-czesc-I
 
Poczet ważnych cześć II
https://www.sportowepodhale.pl/artykul/16499/Poczet-waznych-ludzi-czesc-II
 
Poczet ważnych część III
https://www.sportowepodhale.pl/artykul/16507/Poczet-waznych-ludzi-czesc-III
 
Poczet ważnych część IV
https://www.sportowepodhale.pl/artykul/16522/Poczet-waznych-ludzi-czesc-IV
 
Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama